niedziela, 13 lutego 2011

Zawracanie gitary

Chwaliłam się jakiś czas temu, że pięknie schrzaniłam niespodziankę i wyslałam syna po odbiór przesyłki, która, jak oczekiwałam, była paczką książek, a okazała się jego własnym prezentem urodzinowym, a mianowicie gitarą basową wraz ze wzmacniaczem.
Przetrzymałam go dosyć długo, kartony postawiliśmy w korytarzu i czekały na otwarcie. Do urodzin wprawdzie jeszcze pięć dni, ale już dzisiaj pozwolilismy mu rozpakować gitarę, bo we wtorek ma lekcję gry, pokaże nauczycielowi, pochwali się, on mu ją pewnie jeszcze dostroi, niech ma. W dzień urodzin przychodzą koledzy z zespołu plus dwóch spoza, będą cwiczyć, grać, za dużo czasu spędziliby na dostrajaniu, a tak już wszystko będzie gotowe.
Tak się cieszę z radości Wojtka na widok prezentu. Gitarajest ode nas, rodziców, od Misi i Marka, wszyscy się na nią złożyliśmy, Michalina wypatrzyła w sieci sklep w Niemczech i stamtąd przysłali. Niech mu dobrze służy.

Dzisiaj powinniśmy być na zajęciach w szkole polskiej, ja w bibliotece, Wojtek w klasie, małżon na angielskim. Ale wszyscy się jakoś czuliśmy tak podziębieni, umęczeni tygodniem, szarzy na gębach, że kiedy budzik zadzwonił, nie było komu zarządzić powstania ludu ziemi i zapadliśmy w dalszy sen. Do 10 tej. Ups. Czuję się źle, że nie pojechaliśmy, ale z drugiej strony dobrze, bo się wygrzejemy pod kocem i wykurujemy przed kolejnym zaganianym tygodniem.
Wojtek od godziny gra na górze na nowej gitarze, zaprosił kolegów i dudni, a my oglądamy czeski kryminał z lat siedemdziesiątych 'Trzydzieści przypadków majora Zemana' i popijamy herbatę z miodem i cytryną. Tego mi było trzeba :-)
Czuję się w obowiązku Wam wytłumaczyć, że tak jęczałam nad moim zagonieniem, ale to wynika też i z tego, co mnie czeka - urodziny Wojtka, zaraz potem rozpoczęcie intensywnego kursu dla tłumaczy, a na dodatek przyjeżdża przyjaciółka z córką z Polski. Nagromadzenie przyszłych zdarzeń (a przecież do pracy i na pozostałe dwa kursy też muszę chodzić), daje mi pole do histerii, haha. No, nic, muszę się wziąć w garść, samo się nie zrobi. No, i sama chciałam, to mam.