niedziela, 28 sierpnia 2011

Uwaga, uwaga bo jedzie łamaga

Nie będę tłumaczyła, dlaczego zamknęłam bloga. Wielu wie, a innym na pewno kiedyś powiem. W tym czasie nie pisałam. Zastanawiam się, czy go zamykać ponownie, a może stworzę miejsce, w którym będę się swobodniej wypowiadać i będzie ono zamknięte? Zobaczymy. Na razie się odkluczyłam i powiem Wam, że bardzo za Wami wszystkimi tęskniłam i było mi bez tego pisania źle. Bez Waszych odwiedzin też. Chociaż nie ma tego złego, bo dostałam wiele maili od czytających, którzy się nigdy wcześniej nie ujawnili. Kochani jesteście, że się do mnie dobijaliście. Zostawcie czasem ślad Waszych wizyt, jakiś krótki komentarz na przykład.
W tym czasie wiele się działo, po kolei jakoś to będę opisywać. Powiem tylko w wielkim skrócie, że Michalina moja miała operację, opiszę to w kolejnym wpisie. Już wszystko ok, ale się strachu najedliśmy. Była w ten weekend, oczywiście się nagotowaliśmy, najedliśmy pyszności,


znajomi jej przyszli na spóźnione urodziny, nie obejrzałam się, jak odleciała z powrotem do Dublina.
Na lotnisku spotkałam kobietę, którą znam od czasu przyjazdu tutaj, czyli 9 lat i przeżyłam szok tak się zmieniła. Umiera i to widać. Coraz gorzej z nią. Ma mini wylewy i zapomina wszystko co kilka minut, wie, ze mnie zna, ale nie pamięta mojego imienia i nie wie, o czym jej mówiłam przed chwilą. Niech ją Bóg ma w opiece. Tak patrzyłam na nią i myślałam - że strawestuję klasyka komedii - zdrowie to nie wszystko, ale wszystko bez zdrowia to chuj. Niektórym uszy zwiędły? Trudno. Lepiej uszy niż cycki, haha.
Pozdrawiam Was i apeluję, wszyscy, którzy chcieliby mnie czytać, na wypadek gdybym zamknęła bloga lub stworzyła nowego, wyślijcie maila na adres kasia.eire@gmail.com, niech Was poznam, będę wręczać klucze. Ci, którzy już to zrobili są u mnie zapisani i już nie muszą się więcej fatygować w tej sprawie.