Byłyśmy w pałacu w środku, po obejrzeniu wnętrz, ciekawych obrazów, mebli i wysłuchaniu historii o życiu w tym miejscu, o ludziach, którzy tu przyjeżdżali (pisarze, malarze, aktorzy, muzycy) np. Greta Garbo, czy Yehudi Menuhin, pognałyśmy na kawę z pysznymi słodkościami, a zaraz potem zrzucić to podczas ponad godzinnego spaceru po ogrodach zamkowych.
Uwielbiam takie klimaty, chodzenie po ścieżkach, gdzie kiedyś przechadzały się panie w długich sukniach obwieszone drogimi koliami, czytające w zaciszu japońskich klonów, czy dumające w ogrodzie bambusowym. Dom jest świetnie utrzymany, podłogi, meble, książki, naczynia codziennego użytku, wazy, książki, instrumenty, zasłony nawet, wszystko oryginalne. W ogrodzie rośliny mające ponad sto lat, niektóre gatunki ginące.
A na zewnątrz pałacu basen otwarty z podgrzewaną wodą
Ci to mieli życie, czyż nie?
Wracając do mojego własnego, jutro znowu kurs. Już się nie mogę doczekać. Po ich wyjeździe, czyli po 11 rano, zasiadłam do komputera i po kilkunastu minutach sprawdzania poczty i krążenia po stronach, zaczęłam się uczyć. I tak kilka godzin. W ogóle mi nie było żal tego czasu. Ciekawa jestem, jak innym kursowiczom minął tydzień i co nowego wymyśli nasza nauczycielka?
P.S. Wybaczcie, że mnie ostatnio u Was komentuję. Poczytać daję radę, ale komentować to już zupełnie nie mam czasu. Pozdrawiam zbiorowo.
Zdjęcia oczywiście po kliknięciu, powiększą się
W świetne miejsce zawiozłaś gości. To przepiekne miejsce, spędziłam tam cały dzień z mężem i znajomymi dwa lata temu, jakby człowiek przeniósł się w przeszłość. Aż zatęskniłam...
OdpowiedzUsuńMoniko - uwielbiam tam jeżdżić, czuję się jak bohaterka powieści przez chwilę. Jeśli i Ty lubisz, koniecznie powinniście pojechać do Lisadell House
OdpowiedzUsuń