Wam życzyć Wesołych Świąt. No, ale dopiero pierwszy dzień, to może mi wybaczycie. Myślałam, żeby poczekać do ostatniego dnia, żeby były na gorąco, ale jak zaczęłam chleb zaczyniać, piec, szykować, stół ubierać, jaja faszerować (jeszcze-nie-zięć tak je sobie ukochał, że nawet w Boże Narodzenie je robimy, chociaż kiedyś zwyczajowo na Wielkanoc), dzień nie wiem, kiedy zleciał i już trzeba było do stołu siadać.
Pojedli my, w karty pograli, prezentów naotwierali (o książkowych piszę na Notatkach Coolturalnych), a obok książek, zresztą otrzymanych od blogowych znajomych, dostałam śliczne kubasy na kawę, do tego jeden z Mosse ceramiki, maszynkę do kawy, taką włoską na gaz. Perły, może nie sto procent prawdziwe, dzikie, ale hodowlane, które powstały w naturalny sposób, a nie plastik czy coś w tym stylu. Misia z Chin przywiozła na zamówienie męża. Naszyjniczek z dzabanuszkiem ślicznościowy też dostałam, no i książki. Od Iwony fajne zapaszkowe trociczki owocowe, będę kopcić.
Wszystko wyszło pysznie, uszka się nie rozpadły, barszcz akurat, ryby męża przepyszne
grzane wino połączone z kompotem z suszu rozgrzewało i dodawało homoru
no i ten chleb! Wyszedł mi jak na przyjazd teściowej, jak mawiała moja mama (nie żeby do nas jej teściowa, a moja babcia, kiedykolwiek przyjeżdżała, bo niestety zmarła dosyć wcześnie)
Ten w całym kawałku to z mąki strong white, żytniej i różnych ziaren oraz płatków. Wilgotny i smakowity. Natomiast ten na pierwszym planie, to na zakwasie z cebulką i czosnkiem.
Zakwas dostałam od Gosi, koleżanki tu w Irlandii, robiłam chleb, wyrabiałam, dodawałam cebulki i czosneczku i myślałam o Gosi i jej cudnej rodzinie. Pozdrawiam Was serdecznie.
No i tak, wszystko pozmywane, posprzątanie, ja sobie jeszcze podczytuję sprezentowane książki i tutaj piszę. Już trzecia, chyba się położę :-)
Wesołych Świąt!!!
Ja rowniez spozniona, ale zycze wspanialego dalszego swietowania.
OdpowiedzUsuńPrzepysznosci zrobiliscie, jednak najbardziej to tego chlebka zazdroszcze:)
Najbardziej zazdroszczę tego smakowitego chleba i kompotu, który uwielbiam!!! Miłego świętowania.
OdpowiedzUsuńmmm, chlebuś wygląda smakowicie, a jeszcze ten kompot z winkiem- dasz przepis? Pozdrawiam objedzona jak nie wiem co :)
OdpowiedzUsuńAtaner - dzięki. Chleb udał się nadspodziewanie
OdpowiedzUsuńKachna - kompot też uwielbiam, a w połączeniu z winem czerwonym cudo.
Mag - bierzesz pół litra wody, soku pomarańczowego trzy razy tyle, do tego laska wanilii, cała pomarańcza wraz ze skórą pokrojona w grube plastry, jabłko całe też w grube plastry, 4 torebki przyprawy Melled Wine, do grzanego wina, Schwartz jest najlepsza, a jak w Polsce nie ma to inne też mogą być, u nas ta przyprawa pakowana jak torebki do herbaty, a jeśli inne firmy mają sypką to zobacz na opakowaniu. Do tej ilości 25 dkg około cukru brązowego (może być i biały, ale brązowy lepiej), suszu mieszankę miałam z Lidla jedno opakowanie, dodaj tyle ile lubisz. Niech się to wszystko pogotuje. Na sam koniec dodaj wina czerwonego dwie butelki, zagrzej porządnie, ale przed samym zagotowaniem wyłącz. Nie daj się winu zagotować! Potrzymaj jeszcze pod przykryciem troszeczkę. I już gotowe.
OdpowiedzUsuńSą też sposoby żeby robić najpierw syrop, potem dodawać resztę, ale to dotyczy grzanego wina, a ja łączę grzańca w klasycznym kompotem z suszu, więc lepiej tak. A, i susz trzeba przez noc namoczyć.
Pozdrawiam
Kompotu z suszu nie lubię, ale na widok tych zdjęć (i czytając opisy) dostałam ataku ślinotoku :)))
OdpowiedzUsuńZa taki chlebek oddalabym nawet sernik mojego meza! Uwielbiam bardziej niz cokolwiek innego. Pozdrawiam swiatecznie!
OdpowiedzUsuńKasiu, paczka doszla na czas!Wczoraj byla pod choinka:))Dziekuje Ci baaaaardzo serdecznie, wzruszylam sie niesamowicie! Zycze Ci najcudowniejszych, najpiekniejszych i najmilszych Swiat, a w Nowym Roku spelnienia marzen,duzo milosci i nieustajacej satysfakcji czytelniczo/pisarskiej! Usciski:)
OdpowiedzUsuńJaka Ty jesteś wspaniała gospodyni, chleba w życiu nie piekłam. Wszystkiego najlepszego na resztę świętowania.
OdpowiedzUsuńKen G -założę się, że u Ciebie też wiele pyszności, dlatego ci tak ślinka cieknie :-)
OdpowiedzUsuńSocjo - nie trzeba, wystarczy sobie upiec, wtedy zatrzymasz sernik, chociaż jestem go ciekawa, pewnie pysznościowy i wart grzechu, a już wymiany na pewno. Chociaż u mnie w tym roku też sernik, pyszny ze strony Moje Wypieki, gotowany. Córka robiła. Pozdrawiam
Aggie - tak się cieszę, że doleciała, martwiłam się, bo czekałam na adres i pomyślałam, że duże prawdopodobieństwo, że nie zdąży. Pozdróka
Kultekiewiczanko - chleb jest tylko z pozoru trudny. Ten pierwszy, co dalej na zdjęciu, piekę co rok, już tradycyjnie na każde święta musi być. A ten na zakwasie pierwszy raz i taki pyszny, że na pewno nie ostatni, żeby ten zakwas był
OdpowiedzUsuńHa, a tu właśnie nie! :))) Nie obchodzę praktycznie świąt, więc i nie było żadnych kulinarnych przygotowań. Po prostu mieliśmy zwykły weekend, nieco dłuższy i ze świadomością, że nigdzie się nie da wyjść, bo wszystko pozamykane. Więc stąd ślinotok :)))
OdpowiedzUsuńKen.G. - a to przepraszam, nie wiedziałam, że nie obchodzisz świąt.
OdpowiedzUsuńHaha...myślałam Kasiu, że po Świętach nie będę mogła patrzeć na jedzenie, a tu zajrzałam, przeczytałam, popatrzyłam na uszka i pomyślałam o tym co mam w lodówce:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie ma za co przepraszać :))) Nie obchodzę z wielu powodów. U mnie w domu Wigilia itp. to oczywistość, mama przywiozła nam opłatki, kiedy była w odwiedzinach, bo nie mieści jej się w głowie, że można nie robić świątecznej kolacji, składać sobie życzeń, ubierać choinki... A ja tego zwyczajnie nie czuję. Więc nie obchodzę :)))
OdpowiedzUsuńja chop jestem :) a posty pisze najczesciej moja Pani :) co do Qup to nie ciągną mnie .. jeszcze mi się nie zdarzyło w niczym wytarzać :)
OdpowiedzUsuńczarny pieprzu - chwila przerwy i już wracasz do olimpijskiej formy jedzeniowej, haha
OdpowiedzUsuńKen G. - wiesz, nie znam jeszcze ani jednej osoby, która nie obchodzi świąt. Wiem, że są tacy, ale ja nie znam
a moje książkowe prezenty dojdą chyba dopiero po nowym roku, ale poczekam cierpliwie bo warto.
OdpowiedzUsuńNo to już znasz :))) Ja znam kilka, ale większość obchodzi. Choćby dlatego, żeby rodzina się nie pluła. Dla "świętego" - dosłownie i w przenośni - spokoju. Nie potępiam ich, po prostu wolę żyć w zgodzie ze sobą i swoim sumieniem. Choć wiem, że są i tacy, którzy święta autentycznie lubią.
OdpowiedzUsuńKen.G. ja do tych osób należę, lubię beż żadnego przymuszania, chociaż kiedyś moja mama próbowała 'wybić mi z głowy pomysł', że można je polubić. Ale nie potępiam, ani się nie dziwię nad tym, że ktoś nie lubi i nie obchodzi. Każdy robi tak, jak mu pasuje. Pozdrówka
OdpowiedzUsuńMmmm.... ale ten chlebek smakowicie wygląda. A uszka.... mmm.... ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńAl - tylko wspomnienie pozostało. Chleb piekę znowu jutro
OdpowiedzUsuńPodziel się przepisem :))
OdpowiedzUsuńNa ten jutrzejszy trzeba mieć zakwas, na wigiliny, ten drugi, nie trzeba. Dam przepis w kolejnym wpisie. A może już go podawałam? Zaraz sprawdzę
OdpowiedzUsuńWlasnie daj przepis na zakwas bo chodzi za mna taki chlebus:)
OdpowiedzUsuńIvcia - zakwas dostałam, nie znam przepisu na niego. Sorry
OdpowiedzUsuń