Piękny dziś był dzień, może nie upał, ale przynajmniej słonecznie. Do tego wietrznie, czyli jak tu mówią - dobra pogoda na pranie. Toteż i zrobiłam.
Kolekcjonuję wyjątkowe chwile, chcę żyć świadomie, zauważać je - miłe gesty różnych ludzi, miłe słowa ode mnie, dla mnie, zapachy. Wieszam pranie, zapach kwiatów, trawy, bo sąsiad kosił, zdecydowanie letni i wręcz upaja. Cisza, w oddali jedynie szczekanie psa, wyjątkowo nie mojego. Franiu hasa wokół karuzeli do wieszania prania, co chwila sprawdza, czy jestem w zasięgu wzroku. Jak dziecko.
Czasem lubię odgłos tramwajów, miasta w biegu, mam wtedy w pamięci czas, kiedy mieszkałam w Warszawie, pierwsze lata małżeństwa, ale dzisiaj wyjątkowo zachwyciła mnie ta cisza i odgłosy wsi. Pewnie dlatego, że jestem w trakcie czytania Wytwórni wód gazowanych, wiejskie i małomiasteczkowe klimaty, leniwe popołudnie skorelowało mi się z książką. Leniwe jak leniwe, wysprzątałam dom, u nas zwykły dzień pracujący, ale już po, to wieszanie prania, a przy tym zawieszenie na chwilę w tamtej chwili, zwiastowało zbliżający się wieczór z książką i odpoczynek.
Wszystko wydaje się dziać w zwolnionym tempie, prostuję bluzki, skarpety... zaraz zaraz, a gdzie moja druga skarpeta, ta ulubiona, z miękkimi piętami, do chodzenia? W koszu? Nie ma. A może gdzieś powiesiłam? Nie, jest tylko jedna. Została w pralce. Nie ma, cholera, gdzie znowu zniknęła latarka? Dawaj! Świecę do wewnątrz bębna, macam, ale prawda jest taka, że im bardziej tam zaglądał, tym bardziej go tam nie było. Biega, szuka pan Hilary! Wkurzyłam się, płaczę do męża - jak to możliwe, włożyłam dwie, jest jedna. Pralka chyba naprawdę zjada skarpety.
Mąż pyta, czy na pewno włożyłam dwie? Lecę więc do kosza, gdzie zostały jeszcze nieuprane kolory, grzebię, trzepię, szukam, nie ma. Wracam i już naprawdę płaczę, bo to moje najulubieńsze skarpety do kijkowania, dzięki nim nie bolą mnie pięty. Odwaliłam taką histerię, że by się sama Eichlerówna nie powstydziła. Mąż czyta sobie gazetkę i spokojnie mówi - w łazience wiszą czarne uprane, może tam jest. Biegnę tam - faktycznie, między morzem czarnych skarpet wisi jedna, jedyna, moja biała z szarą miękką piętą. Ale się ucieszyłam.
Mnie naprawdę wiele do szczęścia nie trzeba :-)
W 100% żywią się. Mówię to ja posiadaczka trzech par męskich stóp, a i mię się przecież zdarzy założyć.
OdpowiedzUsuńNa szczęście moja się uratowała
Usuńszczęściara:) odkryłaś krainę zaginionych skarpetek, albo chociaż jesteś na dobrej drodze.
OdpowiedzUsuńja szukam takiej z serduszkami, jak by co to moja:)
Futrzaku, odkryłam krainę uratowanych skarpetek, ale jakbym natknęła się na Twoja z serduszkami, to będę wiedziała czyja
UsuńMnie też niedawno zniknęła właśnie TA z serduszkami... Może polazły gdzieś obie? Ktoś je zjada? Sprzedaje? Zakopuje?
UsuńIlość zgubionych skarpetek i łyżeczek do kawy jest niewiarygodna, a sami dorośli w domu:)
I dlatego kiedyś mój mąż kupował tylko czarne skarpetki bo mógł sobie mieszać je dowolnie. Moje zagubione skarpetki zwykle odnajdują się u Młodej w szufladzie. Hmm, chyba same tam wędrują?
OdpowiedzUsuńskarpetki mają swoje życie, może aktywizują się w nocy?
Usuńja do dziś nie wiem gdzie wyparowały moje najseksowniejsze majty...
OdpowiedzUsuńa mąż jakoś tak podejrzliwy się zrobił od czasu ich zaginięcia :::))))
Mamma Mia, a to zagwostkę ma chłop, trochę zazdrosci nei zaszkodzi
UsuńJestem przekonana, że pralki pożerają skarpetki. Natomiast jeszcze nie udało mi sie dojść, gdzie znikają łyżeczki do herbaty, może zjada je zmywarka?? :)
OdpowiedzUsuńaaaaaa, no właśnie, gdzie moje łyżeczki! Też znikają
UsuńFaktycznie pralki pożerają skarpetki. Mnie też takowa pożarła jedną.
OdpowiedzUsuńczyli to większa afera
UsuńDobrze ze te czarne nie zafarbowaly.
OdpowiedzUsuńJa tez mieszkam w Domu Znikajacych Skarpetek. Nie pomaga tu fakt, ze mieszkam z dwojka malych dzieci i mezem ktory na wszelki wypadek wszystkie skarpetki kupuje w jedynym slusznym kolorze czyli czerni (a potem radosnie je miesza). Musierowicz chyba radzila, zeby z tych pojedynczych sirotek robic ptaszki na choinke, bo jakos zuzyc trzeba ;)
Anglicy mogliby powiedziec, ze Pozyczalscy sobie pozyczyli, ale moze to jakis spisek moze byc. Pralki chca przejac wladze nad naszym zyciem i zaczely od skarpetek.
Hannah - widzę, że wielu Panów wydało wojnę pralkom kupując czarne skarpety, bo moje chłopaki też tylko w tym kolorze. Gdyby z każdej pojedynczej robić ptaszki, to miałabym tu ptaszarnię skarpetową, a dzieci mogły ornitologię studiować.
UsuńWedług Terry'ego Pratchetta, skarpetki są pożerane przez Domowe Antropomorficzne Personifikacje.
OdpowiedzUsuńTo chyba najsensowniejsze wyjaśnienie, prawda?
Tak czy siak, przy wieszaniu prania zawsze zostawiam na suszarce jeden narożnik dla osieroconych skarpet. Ich istnienie to zwykłe zjawisko fizyczne równoważne grawitacji czy elektryczności.
xpil, widzę, że Pratchett ma odpowiedź na wszystko.
UsuńRóg na osierocone skarpety - wzruszająca inicjatywa doprawdy.
Masz swieta racje ! Moja tez sie nimi zywi, mam cala miednice takich pojedynczych. Dla 3 chlopa w domu kupuje takie same, ze mozna skladac do pary nawet po ciemku. Widzialam gdzies wpisy jak zrobic z pojedynczych misie itp. ale ile misiow mozna miec w domu ?
OdpowiedzUsuńAgni, Misie to taki sam pomysł jak Hannah ptaszki - w domu byśmy się nie ruszyli. Tyle by było tych misiów i ptaszków, hehe.
UsuńAgni, Kasiu z tymi skarpetami to się zgadza:-)Kiedyś jeden men w domu nosił czarne, drugi granatowe i/lub brązowe, trzeci frotkowe. Teraz został ten od czarnych i od frotkowych, więc już nie ma problemu. A zanosi się, że ten frotkowy niedługo się wyprowadzi i zostanie tylko ten od czarnych.Jednak te sierotki często się chowają, ale nigdy nie pomyślałam że w pralkach :-)
UsuńBuziaki, miło że się odzywasz
Mariola
Mariolu, one się nie chowają, to jest kryminał - one są zjadane!
Usuńto fajnie umieć doceniać wagę takich małych szczęść, bo to z nich najczęściej składa się życie.
OdpowiedzUsuńprovincial - staram się bardzo je dostrzegać, inaczej zginęłabym przytłoczona szarymi dniami i kłopotami. Szukam, bo to zdrowy balans, no i przyjemnie z czegoś się ucieszyć.
UsuńSkarpetki, rekawiczki,male majtuski mojej Majuski...wszystko pozeraja te dzikie maszyny przeklete. Ale radowac sie trzeba, docenic szepty dnia codziennego, cos co umyka w halasie dnia szarego.Posluchac szumu wody, docenic urok promieni slonecznych, usmiech psa i piekno malej kropli rosy. Oby chwil takich najwiecej a gora malych radosci przerodzi sie w prawdziwy gajzer szczescia.
OdpowiedzUsuńKaBu - to Ty masz bardzo żarłoczną pralkę, chyba ładowana od góry i wielka, takie jak amerykańskie. Radości potrzebne do życia jak powietrze, nawet takie małe, a raczej przede wszystkim małe, z których składa się morze radości życia.
UsuńLadowana normalnie ale wielka jest! masz racje.Tutaj z reszta wszystko wielkie, auta, silniki sklepy, ludzie.Szlag wie po co im to wszystko takie wielkie? A takie morze malutkich radosci niezbedne kazdemu. Oby nam falowalo kazdego dnia :-) z pozdrowieniami.
UsuńOczywiste, ze pralki karmia sie skarpetkami tak jak wypieraja wszelkie mniemania [b]o sobie[/b] jako o [b]osobie[/b] skrupulatnej, zamieniajac w biala nieczystosc balaganiarskiej natury....
OdpowiedzUsuńNo chyba nie mówiecie poważnie, że nie wiecie, kto stoi za zaginionymi skarpetkami?! To nie pralka, to Niedoparki! http://kacikzksiazkami.blogspot.com/2013/03/pavel-srut-galina-miklinova-niedoparki.html
OdpowiedzUsuńMag - nie znam jeszcze, może jak wnuki przyjdą, zaopatrzę się w niedoparki
UsuńJak się cieszę, że dzięki Twojemu wpisowi Kasiu oraz komentarzom pozbyłam się wyrzutów z powodu zaginionych, bezdomnych skarpet !!!
OdpowiedzUsuńAniu - trzeba się pozbyć wyrzutów, pojedyncze skarpety to fakt i nic na to nie poradzimy
UsuńPisałaś gdzieś,że przesyłka z Polski dużo kosztuje a ty czytasz i czytasz ,książki też drogie,prawda?Ja też mieszkam w Irlandii.Nasza biblioteczka pęka z nadmiaru książek z tym,że my nie kupujemy Polskich tylko anglo-języczne i to czasem za grosik.używane są już od 30 centów ale po co używane skoro są ogromne promocje ,książka za 3EUR lub 3 książki za 10EUR.Nasza kolekcja się powiększa,a zamawiając ze strony Book Dyposytory nie płacisz za przesyłkę.Lepiej czytać po angielsku w orginale.no chyba ,że Polskich autorów to już inna sprawa.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Kazia
Kazia - czytam i czytam, bo prowadzę bibliotekę i mamy tam ponad 1500 książek, wiele nowości, więc jest co. To jeśli idzie o polskie, a angielskie wypożyczam w bibliotece, albo kupuję za grosze w charity shop, więc masz rację, można tak. Czytam po angielsku angielskie, po polsku resztę, bo nie lubię tłumaczeń ze szwedzkiego na przykład.
UsuńMoja pralka jest baaaardzo skarpetkożerna:)))))
OdpowiedzUsuńmówię Wam, to szersza afera
UsuńRozumiem Cię, takie skarpety do biegania czy kijkowania są specjalnie wyprofilowane, więc i kosztują kilkakrotnie więcej od normalnych. Też mam chyba 2 czy góra 3 pary takich.
OdpowiedzUsuńI też bym płakała, jakby się pogubiły.
Ale ostatnio też mam kryzys, bo pogubiłam aż dwie paru ulubionych okularów i jeszcze do tego ulubioną apaszkę w kratę!
Okulary to gorsza sprawa, bo jak dobre, trudniej odkupić. Apaszka pewnie też nie w każdym sklepie leży. Co się z Tobą Iw dzieje? Z wiosną oczadziałaś, że tak wszystko zostawiasz, gubisz?
UsuńA mnie zjadła biustonosz. No, szukałam wszędzie, wszędzie i nic. Jeszcze pare takich numerów i będę musiała uważać na zęby podskakując. Jeśli chodzi o skarpety to pytanie to postawił Nicholson w znakomitym filmie Zgaga.
OdpowiedzUsuńZnaleziono odpowiedz:
http://uncyclopedia.wikia.com/wiki/The_Place_Where_All_The_Missing_Socks_Go
I sprawa jasna:))
Pieprzu, tego biustonosza to ja bym jeszcze poszukała
Usuń