środa, 27 lipca 2011

Heja heja nie ma kleja

Głupieję już z nadmiaru zajęć i ze stresu trochę też. Zdecydowałam nie przedłużać kontraktu, zresztą wcale nie jest powiedziane, ze by mnie chcieli, ale ja ich prosić w każdym razie nie będę. Dosyć pomiatania i wywyższania jednych kosztem drugich, nie może tak byc, że ja tracę resztki poczucia własnej wartości na rzecz motłochu. Będzie tego.
Z przyjemniejszych tematów - mój syn zaczął koncertować. Miał już dwa występy i kolejny w drodze, w sobotę znowu zagra na festivalu w naszym miasteczku. Ale fajnie. Woziliśmy go na lekcje gitary, płaciliśmy, ale nie mieliśmy nadziei ani takich oczekiwań, ze on jakąś kapelę założy z kolegami, czy że będzie występował. A tu taka niespodzianka. Nauczyciel ich namówił, wprawdzie Wojtek prosił, zeby go wozić na próby, ale wiecie jak to jest, nie braliśmy tego na poważnie. Aż pewnego dnia mówi, że będą grali w miasteczku obok. No ja się zastrzelę z korkowca. Nie spodziewałam się.
Jak go zobaczyłam to mi mowę odjęło. Gra!!!! A do tego jaki luzik!!!
Ten w żółtej koszulce po prawej - mój ci on. Jak klikniecie to się powiększy zdjęcie :-)




Zdjęcia nie za dobre, bo nam słońce w pysk waliło, a wiadomo sceny nie da się obrócić tak, żeby matki sobie popstrykały fotki ku potomności. Na tym drugim koncercie nie mogłam być, bo go przenieśli na inny termin i akurat pracowałam, ale inna matka robiła fotki i mam od niej dostać. Może będą lepsze.
Wojtek gra na gitarze basowej. Niewiele wiem o tym, co która gitara robi w zespole, ale on sobie tak brzdąka. Brdęk, brdęk na basowo. Są piosenki, że basowa ma nawet solówki, jedną taką grali. Fajnie mu poszło. Nauczyciel mówił, że jest z nich dumy. Jego kolega ma taki czadowy głos, że szok. Na scenie jest śmiały i daje czadu, a w życiu przemyka się pod ścianami. Kolega nie syn.
A poza tym nie dzieje się nic. Jakoś wpadłam w stupor życiowy, nie czytam, TV nie oglądam, nagrane filmy czekają, a ja tak jakoś żyje życiem. Pustka. Zmęczenie.
Ale wyjdę z tego.
Nie wiem, czy ktoś czytał na Notatkach Coolturalnych TU, ale mam zamiar się wziąć za decoupage. Przeczytałam w książce o tym i oszalałam. Też tak chcę. Nie dość, ze mi się takie rzeczy podobają, to może będzie to swoista terapia zajęciowa, taka samo-terapia. Robienie czegoś rękami jest dla mnie rzeczą obcą, oprócz bębnienia w klawiaturę, manualnie jestem nieczynna do odwołania. Ale spoko, uruchomię się. Tylko się muszę jakoś sama nauczyć tej techniki, bo tu żadnych kursów nie ma. Czy ma ktoś dla mnie rady? Gdzie kupić rzeczy do tego online? Jakieś dobre książki? Portal? Every little helps :-) że polecę Tesco'wym sloganem (czy to z Super Valu?).