poniedziałek, 31 października 2011

Waiting, waiting, waiting, waiting, waiting for something to happen very soon

To słowa piosenki, która jest śpiewana w przedstawieniu bożonarodzeniowym, zawsze przez najmniejsze dzieci. Pasuje do obecnego stanu jak nic.
Nadal czekam na odzew. Nawet mi się nie spieszy, bo jak maja odmówić, to ten czas, kiedy jest nadzieja, niech trwa, a jak by mi dali tę pracę, przynajmniej mam jeszcze kilka dni wolnego przed wielkim stresem szkolenia i wchodzenia w nowe obowiązki.
Córka w Chinach, wyleciała w piątek, byłam tam w sobotę rano i eksploruje. Mówi, że wszystko tam jest wysokie, nowoczesne i błyszczące. No cóż, jest w Szanghaju, gdyby była gdzieś na prowincji, pewnie miałaby inne odczucia. Ucieszyła się, jedzenie tam nie jest w sumie inne od tego, jakie jada u 'swojego' C.hińczyka w Dublinie, czy u naszego tutaj, tylko taniej, objadła się za 3.70.
Chyba większym szokiem niż wyjazd córki do Chin, jest pierwsza randka mojego syna. Pokazał mi dziewczynę na FB, trochę młodsza od niego, niecały rok. To jeszcze dzieciaki, ale randka jest randka, sztuk jeden zaliczone. Mamusiu, jak chyba zwariuję. Zaczyna się.
Na tę okoliczność uwaliłam się winem wczoraj wieczorem, nietrudna sztuka, bo ja się łatwo upijam, wystarczy dwa kieliszki. Ekonomiczna jestem, możecie mnie zapraszać na imprezy.
Mam do zrobienia kilka rzeczy, ale włączyłam sobie The Time Traveller's Wife (Zaklęci w czasie) i podglądam, bo w sumie mi się nie podoba i nie wiem, dlaczego było tyle szumu wokół tego filmu, a wcześniej książki. Facet, co ma powiedzieć coś ciekawego, to znika, to jest nie do zniesienia. I ciągle się włamuje po ciuchy, bo jak się przenosi, to goły ląduje w nowym miejscu i czasie. Nie wiem, może nie mam nastroju, może jest we mnie niecierpliwość w tej cierpliwości? A może po prostu facet nie w moim stylu, gdyby bardziej taki, w jakim ja bym się mogła zakochać, to bym przeżywała? A może po prostu jest to historia umiejętnie rozdmuchana i wcale nie taka wyjątkowa?
Właśnie facet zniknął na chwilę przed swoim ślubem - ja chyba zwariuję, dlaczego ja to oglądam?
O, wrócił, w ubraniu kelnera, starszy, bo jak się przenosi to raz ląduje gdzies młodszy, raz starszy. Ale się ojciec panny młodej zdziwił - zięć mu osiwiał w piętnaście minut. Już wiem, to jest komedia!