poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Wątroba w nosie

Pisałam wczoraj, ze mnie głowa bolała, wzięłam tabletki i poleguję, TV oglądam.
Rano mi mąż najpierw dwie tabletki przyniósł. Poprosiłam, bo się bałam podniesć z łóżka, tak mnie bolał łeb. Z kuchni krzyczy - a jaaaaakie? Paracetamol wystarczy, dwie mi daj - odpowiadam.
Dostałam szklankę i dwie tabl, niebieskie. Myślę, dziwny kolor, pytam, czy na pewno to mi dał. Na pewno pij, bo muszę iść.
Poszedł.
Po godzinie wstałam, zjedliśmy śniadanie, a mnie muli. Usiadłam obok niego na kanapie, Kawa na ławę, ciekawy lubię, więc słucham, ale oczy mi się zamykają, jak nie ja. Nigdy w dzien nie śpię.
Mówię, że chyba coś mi dolega, bo nie mogę rękami nogami ruszać.
Mąż, że może powinniśmy na pogotowie, ale co ja im powiem, że mnie głowa boli? Spać się chce?
Zwaliłam się mężowi łbem na kolana (zbereźności rodzą się w uchu słuchacza jak mawiał prof. Gruchała) i śpię. Trzy godziny. Wstałam, łeb boli, wzięłam kolejne tabletki, mąż podał. Znowu usnęłam. Przez sen się martwiłam, co ze mną nie tak?
Potem nadal siedziałam pozawijana w koce, trochę oglądałam filmów, napisałam wpis na blogu i usnęłam. Mąż obiad zrobił, bo ja byłam jak bezużyteczny worek pojedynczych skarpet, wiecie, tych co ich pralka nie zjadła.
Wieczorem podnoszę się, nogi z ołowiu, idę do szafki po witaminy, magnez może, żeby się jakoś na nogi postawić. Patrzę, a na ladzie wywleczone pudełko z tabletkami. No tak, mąż nigdy nie chowa, co mnie denerwuje, nie za słabo, wkurwia niemożebnie.
Patrzę, na to pudełko z Panadol Night. Tabletki co pomagają spać w nocy w chorobie.
No to już byłam w domu.
Mąż nie widzi różnicy!!!
Myślalam, że to już koniec komedii pomyłek. Cały dzień mnie jeszcze muliło po tych tabletkach. Wieczorem mąż z synem zakatarzeni, wiadomo, pierwsze słonecznie dni u nas, wszyscy się na ten tychmiast rozbierają, potem są tego skutki. Poszli oba dwaj do kuchni leki sobie zapodać. Mówię, że w szafce jest ILVICO, pomaga na przeziębienia bardzo. Wchodzę, a oni stoją ze szklankami i utyskują, jak się je ciężko łyka.
Patrzę na pudełko rozwleczone na ladzie, a jakże, a tam żadne Ilvico, a Hepatil, co stał obok. Nałykali się tego i zadowolenie. Krzyku narobiłam, że ślepi chyba, syn pyta, czy ma iść zwrócić, wyrzygać znaczy, nie do sklepu, dostałam takiego ataku śmiechu, że mi herbata co ją piłam nosem poszła.
Wzięli każdy po dwie tabletki na wątrobę. No ja pitolę. We łbie się nie mieści.
A mieli zatkany nos i bolące gardło.
Aż się bałam im powiedzieć, że w szafce jest Rutinoscorbin, Bóg wie, co by wzięli. Sama im dałam.