sobota, 5 stycznia 2013

Women's Christmas

Nie wiedziałam o tym wcześniej, dowiedziałam się dzisiaj z okazji imprezy organizowanej przez jeden z pubów tutaj i strasznie mnie to zaintrygowało.
Otóż 6 stycznia zwyczajowo jest uznany tutaj za Women's Christmas czasem z dodatkiem Little, czyli (Małe) Boże Narodzenie Kobiet. Wywodzi się to z czasów, kiedy kobiety nie bywały w pubach, w ogóle nie bywały, jeśli tak, to na niedzielnych obiadach gdzieś w bistro, z całą rodziną. A i to wyłącznie najbogatsze, bo tym średniozamożnym nie starczało na cotygodniowe wyjścia.
Po okresie wzmożonej pracy dla gospodyń domowych, kiedy cały dom musiał lśnić, trzeba było przygotować święta, nierzadko coś uszyć, pracować charytatywnie i posprzątać po - w ten jeden dzień panowie nie wychodzili na swoją zwyczajową pint of guiness, zostawali w domu, a kobiety wychodziły do pubów i różnych innych miejsc. Córka wyszukała więcej informacji i okazało się, że panowie tego dnia nawet wykonywali wszelkie prace domowe.
Ja wiem, że feministki miałyby teraz używanie na temat, jak to jest sprawiedliwe i tak dalej, ale kobiety tutaj przyjmują swoją rolę 'domową' z radością, świetnie się czują jako matki i władczynie w domu, a jeśli nie, idą do pracy. Wcześniej nie było to takie oczywiste, ale dostęp do edukacji to zmienił  i panie powoli zdobyły wszystkie przyczółki.
Wcześniej kobieta w domu była najważniejsza, mężczyzna zarabiał na rodzinę, miał więcej swobody i zupełnie nie pomagał żonie (co było według nich fair, bo ona nie pracowała zarobkowo), stąd ten dzień i wielkie wyjście. Złośliwi mówili na to 'wychodne', ale to teraz, kiedyś nic nie zakłócało tego dnia, żaden sarkazm.
Nie jestem za powrotem do tamtych czasów, ale miło mi pomyśleć o tym dniu i tych wszystkich paniach, ufryzowanych, ubranych w najlepsze kiecki, wychodzących na zabawę.