niedziela, 4 września 2011

Słowo na niedzielę - Wybierz szczęście!


Wiadomość o samobójstwie Andrzeja Leppera dała mi wiele do myślenia. W ogóle takie akty są dla mnie szokujące i nie mogę się potem otrząsnąć przez wiele tygodni. Wciąż i wciąż rozmyślam i prowadzę rozmowy z tymi, co już w zaświatach – cóżeś uczynił człowieku, dlaczego, jak bardzo samotny byłeś, jak bardzo nie widziałeś nie tylko wyjścia z sytuacji, ale nawet ludzi, którzy by ci pomogli? O czym myślałeś w ostatniej godzinie, kiedy zawiązywałeś sznur pod sufitem, kiedy piłeś ostatnią kawę czy drinka?
Potem zaraz przychodzi pytanie, a co rodzina na to, jak oni przyjęli wiadomość o samobójczej śmierci? Tak bardzo, bardzo mi ich żal. Śmierć sama w sobie jest okropna, człowiek na tę chwilę, niezależnie jak wiele ludzi jest wokół, jest sam, nikt nie jest w stanie przejść z nim na drugą stronę. Mówią, że jeśli ktoś umiera z choroby, w wyniku wypadku, wysyłają po niego anioły, jeszcze inni mówią, że wysyłają bliskich, którzy odeszli przed nim. Dlatego niektórzy ludzie patrzą w ostatnich chwilach w kąt pokoju i porozumiewają się z kimś, kogo my nie jesteśmy w stanie zobaczyć, ale oni już tak. Chciałabym w to wierzyć. Kiedy myślę o tych, którzy targnęli się na swoje życie, zastanawiam się – czy i oni mieli anioła, czy decyzja przyszła za szybko i nikt nie zdążył na czas? A może za karę, bo to przecież grzech odbierać sobie życie, idą w jasność sami. Wtedy jeszcze bardziej mi żal i chwytam się za głowę w rozpaczy – dlaczegoś człowieku to zrobił?
Niedawno trafiłam w sieci na taki oto wpis na blogu „Inspiration and Chai” – Bronnie Ware, która zajmowała się umierającymi opisuje swoje rozmowy z nimi, pięć podstawowych i najczęściej wymienianych rzeczy, których żałują, pięć życzeń, co by zmienili, gdyby mogli. Oto one – żałują:
1.      Tego, że nie mieli odwagi przeżyć życia tak jak oni chcieli, a zamiast tego robili to, czego od nich oczekiwali inni – tego najczęściej. Kiedy patrzyli za siebie na życie, które minęło i orientowali się ileż to marzeń nie zostało spełnionych z powodu wyborów, jakich dokonywali lub nie dokonywali, podkreślali jak ważne jest próbować dogonić marzenia dopóki jest się zdrowym, bo zdrowie niesie wolność takich poczynań, kiedy go brak, już jest za późno.
2.      Tego, że pracowali za ciężko – prawie każdy mężczyzna to przyznał. Że nigdy ich nie było w domu, kiedy dzieci dorastały, kiedy ich partnerki ich potrzebowały, że nigdy nie mieli pełnego życia rodzinnego. A wystarczyło nie gonić tak za pieniędzmi, ocenić, co koniecznie musimy posiadać, a z czego możemy zrezygnować, wtedy powstałaby przestrzeń nie tylko na rodzinę, ale i może na inne ciekawe rzeczy czy wyzwania
3.      Tego, że nie miałem odwagi wyrażać swoich uczuć – wiele osób dusi w sobie prawdziwe uczucia, gdyż nie chcą urazić innych ich wyrażaniem. Przez to skazują się na mierną egzystencję i nigdy nie są tymi ludźmi, którymi mieli zdolności zostać. Za to wyhodowali sobie różne choroby wywodzące się z rozżalenia i zgorzknienia. Nie możemy kontrolować reakcji innych ludzi, kiedy powiemy otwarcie i szczerze, co nas boli, w pierwszej chwili mogą zareagować w przykry sposób, ale potem wasze relacje wejdą na z goła inny, lepszy poziom. Jeśli z tego powodu jednak się rozluźnią czy rozpadną, tak czy tak wygrywacie po zyskujecie zdrowe relacje lub pozbywacie się toksycznych ze swojego życia.
4.      Tego, że nie utrzymywali przyjaźni, że nie poświęcili tym najstarszym i najlepszym właściwej uwagi. Zadziwiająco wielu umierających mówiło o swoich przyjaciołach, których gdzieś zagubili w młynie życia, a kiedy umierali nie było możliwe ich odnalezienie. Kiedy umierasz próbujesz zrobić porządek w swoich finansach, ale tak naprawdę to, co w tych ostatnich tygodniach najważniejsze to uporządkowanie swoich stosunków z najbliższymi, najczęściej jednak jesteś już za słaby, żeby sobie z tym dać radę. Miłość i przyjaźń – to się najbardziej liczy w obliczu śmierci.
5.      Tego, że nie pozwoliłem sobie być bardziej szczęśliwym. To jest zaskakująco powszechne – wiedza przed samą śmiercią, że szczęście tak naprawdę jest kwestią wyboru. Ludzie pozostają zamknięci w swoich przyzwyczajeniach i działają według ustalonych schematów, komfort tego, co znane przeważył nad emocjami i ich życiem fizycznym. Strach przed zmianami kazał im pozostawać w utartych szlakach, podczas kiedy oni znowu chcieli śmiać się głośno i robić niemądre rzeczy.
Kiedy jesteście na łożu śmierci, mówi Bronnie Ware, to, co myślą o was inni jest dla Was najmniej ważne. Jakże pięknie byłoby, gdyby każdy odpuścił i znowu śmiał się jak za młodu, na długo przed tymi ostatecznymi dniami. Życie jest wyborem. To jest Twoje życie. Wybieraj świadomie, mądrze i szczerze. Wybierz szczęście - mówi autorka bloga.