sobota, 24 września 2011

Ziemniaki też ludzie

Takie oto dwa ziemniaczki wyhodował Małżon, jeden wygląda jak facet z kulfonem, a drugi jak baba z piersiami, posadził je obok bratków na doniczce i mówi, że teraz żyjemy z rodziną ziemniaków w jednym domu. Potem się śmialiśmy, że jak jest więź między panem a psem, to są do siebie podobni, a że Małżon ma więź ze swoim ogrodem, to nawet ziemniaki się do nas upodabniają.
Głupie je było zjeść, ale musieliśmy, bo by nam zaśmiardły, hehe
Dzisiaj błoga sobota po pracowitym tygodniu. Ja sobie mogę być bezrobotna, ale nie bez pracy, zawsze sobie coś wynajdę. Dzisiaj mam do zrobienia duże tłumaczenie raportu psychologicznego, teraz tylko mała przerwa na kawę i blogowe życie. Mogłabym tak na życie zarabiać, tłumaczyć w domu na full time, ale żeby z tego pieniądze były.
Pogoda u nas dzisiaj ładna, ale ostatni tydzień był niezwykle deszczowy, jesień przyszła nieodwołalnie i nic się na to nie poradzi, oj coś czuję, że w tym roku nieźle nam pogoda da popalić.
Znajomi w Warszawie, już dali znać, że doszła do nich dla mnie długo poszukiwana książka od ulubionej księgarki (już na emeryturze), kochana kobieta wynalazła ją dla mnie, nie wiem gdzie? A poza tym od Kaliny dotarły filmy prezent urodzinowy, nie wiem, jakie, ale z tego, co pisała - świetne (rosyjskie). Tak się cieszę, nie mogę się doczekać. Od innej blogowej koleżanki Gosi dostałam inne, też rosyjskie, już sobie szykuję wieczorek, nie ma to jak ulewa za oknem i fajny rosyjski film na odtwarzaczu. Jak ja Wam się dziewczyny odwdzięczę?
A poza tym, jak zwykle o tej porze, dopadła mnie grypa żołądkowa. Jak tylko ludzie zaczynają się skarżyć na mulenie w brzuchu, to ja oczywiście załapuję to w pełnym wymiarze symptomów, szczegółów Wam oszczędzę. W każdym razie jeden dzień i pół drugiego z życia wyrwane.
No, ale już lepiej, do następnego razu.
Szkoda mi tylko, ze kasy brak i nie dam rady pojechać w najbliższym czasie do Misi do Dublina, taką mam ochotę na Yamamori i ich japońskie jedzonko, na wizytę w Chapters, na kawę w Starbuks. A przede wszystkim na czas spędzony z córką, ale w tym roku chyba sobie odpuszczę. Miałam też nadzieję na wizytę na targach książki w Krakowie, też mogę zapomnieć. Samolot, zakwaterowanie w Krakowie, za dużo by to wyszło, nie tym razem. Niestety. A tak mi się marzyło. Ech.