piątek, 4 stycznia 2013

Po raz kolejny wysadzona z Osadników

Córka w domu, jeszcze tylko kilka dni więc korzystamy i gramy w Osadników z Catanu jak szaleni. Wraz z wersją podstawową, dostałam na urodziny też dodatek żeglarski i teraz mamy nie tylko lądy, ale i morza, a do tego kilka scenariuszy gier, bo wraz z wodą i statkami, są możliwości na rozkładanie wysp w różnych konfiguracjach i to bardzo urozmaica grę. Wojtek cały czas wygrywa skubany. Nie wiem, jak on to robi, ale Miśce udało się tylko raz, a jego wygrane nader często mają miejsce na jeden krok przede mną, kiedy ja już się szykuję do zadania ostatecznego ciosu. Wrrrr.
Dzisiaj szło mi jak nigdy, zbudowałam szlak wodno - lądowy jak złoto, popatrzcie sami - pomarańczowa jestem. Na koniec przyżarło mi z kartami i miałam więcej niż trzeba, żeby wygrać. Ale jeden ruch przede mną Wojtek zakończył i tyle z tego miałam.


Nic to, zawsze jest kolejna gra i kolejna szansa.

W czasie świąt odsłuchałam audiobooka Łukasza Grassa o jego przygotowaniach do triathlonu, ale nie tylko, również o wypaleniu zawodowym, potrzebie zmian i o tym, że ruch i sport pomagają uporządkować inne aspekty życia. Polecam Wam bardzo, bo mnie ona zmotywowała i jak tylko doleczę nogę, zaczynam się sportować. O książce szerzej piszę na Notatkach Coolturalnych

Powoli wszystko wraca do normy sprzed świąt. Ostatnie kawałki piernika od Marcinów zjadamy, choinka się obsypuje i na dniach ją rozbierzemy, niby szkoda, ale powrót do rutyny dnia codziennego też jest fajny, przecież święta nie mogą trwać wiecznie