poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Egzekucja odłożona, ale nie odwołana, za to ryb ci u nas dostatek

Wstałam raniutko, umyłam łeb, najadłam się gotowa na głodowanie kilku dniowe, no dobra, jednodniowe, ale jednak. Pojechałam z duszą na ramieniu i lekko rozluźnionymi ze strachu kiszkami na wizytę do dentysty i co? Nico. Mało nie zeszłam byłam na fotelu oczekując ekstrakcji, znieczulenie dostałam, ale nie zadziałało. Mam zapalenie i ono jeszcze nie zeszło na tyle, żeby się znieczulić wystarczająco do wyrywania zęba. Moja pani dentystka powiedziała, że nie będzie rwać, ustaliła wizytę w przyszlym tygodniu i tyle mnie widzieli.
Pół dnia z drętwą gębą chodziłam, wszystko straciło czucie, tylko nie dziąsło naokoło zęba. No ja zwariuję, znowu czekanie, nerwy, aż mnie to już śmieszy, bo w końcu stara baba jestem i nie powinnam już tak panikować.

Wczoraj syn i mąż byli na rybach i przywieźli prawie trzydzieści, a podobno drugie tyle oddali komuś tam. Ale mieli połów.  Moje ukochane makrele prosto z morza. Mniam




Na koniec dnia wiadomość świetlista, córka ma szanse, na razie takie malutkie, ale jednak, na zatrudnienie. Nie będę Was szczegółami zanudzać, ale już tak całkiem za nic pracować nie będzie, a może z czasem i dostanie etat. Jakbym wiedziala, ze to pomoze, to bym sobie dała tego zęba na żywca wyrwać.

Panika odłożona, ale jeszcze o tym usłyszycie, nie upiecze Wam się, hehe.