czwartek, 17 lipca 2014

Ujawniamy podsłuchy z głowy Katarzyny H.


To miało zostać między dwoma kijkami. Długo myśleliśmy, że nie powinniśmy tego ujawniać, ale jednak dobro ogółu potrzebuje takich świadectw. Niech się nikomu nie zdaje, że może bezkarnie kląć i obgadywać dwa zacne adidasy. O nie!

W głowie Katarzyny H. takie oto dzieją się rzeczy podczas chodzenia z kijkami - Nordic Walking czyli. Jak sama nazwa wskazuje, obce siły dresowe mogą być w to zaplątane.
Dla wrażliwych uszu rada - zdecydowanie ominąć fazę pierwszą i ostatnią.

Faza wstępna - dojazd na miejsce spotkania dwóch kijków, trudno się zebrać, długo szukamy butów, a może by tak zostać w domu, podczas seksu też się co nie co spali, więc może jednak zamienić kijki na kijek?
- Gotowa? Nie obijamy się, nie marudzimy czekam w samochodzie.
Wspólnik w zbrodni postanawia za mnie. Jedziemy.

Faza pierwsza - rozgrzewka - kije w rękach, muzyka w uszy. Zaczynamy. Czytelnicy poniżej 18 roku i wrażliwcy nie czytać! Przy tych tekstach wypowiedź Sienkiewicza o kupie kamieni to muzyka sakralna.

O kurwa, ale ten początek drogi stromy. Do chuja pana, kto powiedział, że kobieta powinna być wysportowana, szczupła i twarda w cyckach? Dajcie mi tego skurwysyna, co ustalił te standardy, wykręcę mu jaja i wsadzę w uszy.
Ja pierdolę, jak mnie wszystko boli po wczorajszym marszu. I dlaczego ta droga taka zejebiście długa, wczoraj chyba było jakoś szybciej do tych kamieni.
Walić to, będę jeździć na wózku, opierdalać pączki w ilościach hurtowych, psy husky bedą mnie po mieście wozić.
Tylko spokój.
Wdech wydech, wdech wydech.
Wydłuż krok, ciągnij aż z pośladków. Ramiona, nie zapominaj o ramionach. Rytm, trzymaj rytm, nie zwalniaj. Na chwilę dołącz talię. Nie opierdalaj się kobieto!

Faza druga - reset.
Rytm złapany, krok opanowany. Wdech, wydech.
Ładnie tu, zachodzi słońce, mogłoby nie być tych much, ale da się wytrzymać.
Co to ja chciałam.
Fajna ta piosenka.
Super tak sobie pochodzić. Jutro też tu przyjadę. A może dzisiaj zrobię sobie kilometr ekstra, trzeba wydłużać dystans.
O, a przy tej piosence to się najlepiej idzie. Nikogo nie ma, pośpiewam sobie

I keep going to the river to pray
Cos I need, something that can wash all the pain
And at most, I’m slipping all these demons away
But your ghost, the ghost of you it keeps me awake





Jeszcze raz sobie to puszczę. I tyłkiem pokręcę przy okazji. 
O, pies przysiada, zmęczony biedak. Ile to już kilometrów? Ze 3/4 pewnie. Końca nie widać.
Ciekawe czy Endomondo, czy jak mu tam temu ustrojstwu, działa też dla chodziarzy?
A w ogóle jak to działa?
Tylko po co mi to? 
A co gdyby tak dziwnie pochodzić jak Korzeniewski, ale bym miała dupę wyrobioną. 
No nie wiem, czy on miał atrakcyjny tyłek?
Reset. 
Nie myśl kobieto, śpiewaj i idź. Albo przestań już śpiewać, bo nie oddychasz.
Co to jak chciałam.....

Faza trzecia - dobijanie do bazy
Jeżu, gdzie ten samochód? Daleko jeszcze?
Dlaczego? Dlaczego? - Nie dojdziesz (zanim mnie policzą za prawa autorskie - tekst pochodzi z reklamy Frugo, tam facet idzie z takim pałąkiem przyczepionym do głowy, na końcu którego dynda mu przed nosem butelka soku Frugo, idzie przez lasy, morza, doliny, a tekst jest właśnie taki).
O, jest, nareszcie. 
A jeszcze sobie pośpiewam, skoro już końcóweczka.
A może jeszcze kawałek?
O, patrzcie, mijam samochód, idę w górę. 
Pochodzę sobie jeszcze, a co będę tak siedziała sama, Franek z panem jeszcze po kamieniach łażą. 
Idę, idę. 
Ale fajowo. Jutro też przyjadę.

Faza czwarta i ostatnia. 
O kurwa, ale się schodziłam. 

Jeśli założyć, że przykład zawsze idzie z góry, trzeba uznać, że wszystkie powyższe przekleństwa są winą Sienkiewicza i Belki :-)

Co było do udowodnienia.