wtorek, 12 stycznia 2016

Taki sobie powrót


No dobra, jestem. Pytali, szukali, pisali, pomyślałam, że jednak wpadnę, chociaż czas nadal nie z gumy, doba za krótka, próbuję wiązać brzegi tych ram czasowym elastyczną taśmą, a i tak czasem w piętkę gonię. Ale tyle czasu tu byłam, że tak głupio się więcej nie pojawić.

Jest tak:
  • powieść ukończona i wychodzi w kwietniu nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Okładka w trakcie tworzenia, więc nic nie pokażę, ale tytuł znam, to znaczy taki jest od samego początku - "Poza czasem szukaj". Chcecie wiedzieć o czym, czy to ma być niespodzianka?
  • założyłam, że skoro się pisze i będzie takie, jakie będzie, czyli już jest, to nie mogę wyglądać tak jak wyglądałam, bo nikt mi nie uwierzy, że wiem, o czym piszę. A jak chcę sprzedać, to widziały gały co kupowały, nie kupią, jak będą widzieć to, co było. Wzięłam i schudłam 32 kg i dalej działam na polu, trochę na ugorze, bo cholera w moim wieku, słusznym niestety, to już nie tak hop hop. Ale zmiana jest i to najważniejsze
  • pozbyłam się, przy okazji tego ruchu, endorfin, treningów na macie, zdrowego jedzenia, wszelkich dolegliwości i depresji. Codziennie śpiewam, cieszę się życiem, rankami tańczę, piję goracą wodę cytryną i cieszę się jaki piękny świat. Robię sobie piękne makijaże i naprawdę jestem szczęśliwa, chociaż moja sytuacja ogólnie się nie zmieniła, a napisanie książki i jej wydanie, jestem tego pewna, to jest wynik tej zmiany we mnie. Kiedy mam doła, to bardzo krótko. I już nie wymiotuję, kiedy nadchodzą wieść z frontu maminego
  • mama - jest ok, chociaż nie jest dobrze, w takim sensie, że bez zmian, ale stabilnie. Ma opiekę 24 h na dobę i już nie muszę się zamartwiać, chociaż oczywiście cały czas przejmuję się tym, jak się ma. 
  • z kasą w związku z jej zobowiązaniami nadal krucho, ledwo wiążę koniec z końcem, ale już przynajmniej z tego powodu nie zaliczam dołów, problemów zdrowotnych itp
  • chociaż - żeby nie było tak pięknie - pół roku temu zaliczyłam mini udar, który objawił się utratą wzroku w jednym oku, ale wróciło. Prawdopodobnie zmianą trybu życia uratowąłam się przed większym problemem. Teraz biorę leki i jest git. Odmawiam przyjęcia do wiadomości choroby, mam to gdzieś, biere tabletki i zapominam o sprawie. Tak postanowiłam 
  • dzieci w porzo, syn na studiach, córka trzeci rok robi karierę po studiach, ciężko, bo ona na początku drogi, syn jeszcze nie jest samodzielny, ale wspierają się bardzo daleko od domu i to jest najwspanialsze. 
No to chyba nadrobiłam. A co u Was?