środa, 28 grudnia 2011

Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce.

Straszny mnie leń ogarnął. Jezzzusie, jaki straszny. Aż fizycznie to odczuwam, nie tylko w głowie mi się nic nie chce, ale mi ręce omdlewają normalnie i nogi odmawiają posłuszeństwa, kiedy o chodzeniu mowa. Najchętniej bym tylko leżała.
Nie robię tego, bo jakieś resztki przyzwoitości jeszcze mi zostały, ale gdyby mi ktoś kazał leżeć, jeszcze bym w rękę pocałowała, jak bum cyk cyk.
Coś tam sobie podczytuję, coś obejrzę w necie, ale dosłownie kilkanaście minut, w TV nic mnie szczególnie nie zachwyca, wiem, że mam stos filmów do obejrzenia, ale nie chce mi się poszukać tego, co bym chciała. I tak sobie żyję jak ameba i mi z tym dobrze.
Dzisiaj się jakoś zmobilizowałam, bo koleżanka zapowiedziała, ze z listem przyjdzie do napisania po angielsku, sprawa urzędowa, pilna, to nie było dyskusji.
Stwierdziłam, że leń leniem, ale muszę sobie łeb umyć, bo jeszcze tego nie było (powiedzmy), żebym się komuś z tłuszczem na łbie pokazywała, z mężem włącznie. Tego się pracowitemu mrówkowi męskiemu nie robi. Łeb umyłam, nawet jakiegoś wigoru nabrałam, starczyło mi na decyzję, że jak już ubrana i umyta, zwarta i gotowa, to może pójdę odwiedzić znajomą.... jak rzekłam, zrobic musiałam, ale mi się w międzyczasie odechciało i bym wcale nie poszła, gdybym nie obiecała.

Od koleżanki Moniki dostałam plotkarskie gazety. Nie kupuję takich, ale jak dostane to postanowiłam poprzeglądać. Okazały się idealne, bo głównie obrazki oglądam i tekstu akurat tyle, żebym dała rady przeczytać przed zapadnięciem w sen, tudzież w stupor leniowy.
Musze powiedzieć córce, że jak przestanę zamykać usta i mi ślina zacznie ciec, to ma mnie w łeb walnąć jakimś szpadlem lub równie wielkim i ciężkim przedmiotem płaskim (patelnia?), tylko z wyczuciem, żeby mnie nie zabiła, bo pójdzie siedzieć.

Opowiem Wam o koncercie syna, ale zdjęć nie mam, bo córka jeszcze mi na kompa nie wrzuciła, to następnym razem. A teraz idę się rozłożyć na łopatki.