środa, 29 sierpnia 2012

Doniesienia z boleściwej kanapy rekonwalescencyjnej (trudne słowo)

Jak za dziecięcych czasów, podczas choroby, przeniosłam sztab do pokoju dziennego. Leżę na kanapie pod kocem, w nogach Franek ubrany w lampę, nie mogę mu jej jeszcze ściągnąć, bo jednak podgryza swój ogon. W lampie też podgryza, ale mniej, a ja mu tego ułatwiać nie będę, tak przynajmniej musi sobie jogę z poprzedniego życia przypomnieć, powyginać, pokombinować, czasem mu się po drodze znudzi, czasem zapomina po co się tak wyginał i zastyga w dziwnej pozycji zdziwiony.
Obok kanapy mam stoliczek przenośny, na nim długopis, program TV, komórkę, okulary, dwie książki, gazetę chusteczki pod stolikiem, bo mam zamiar sobie popłakać, hehe.
Niestety nie mogę liczyć na to, że będę w centrum uwagi. Miałam taką nadzieję, ale moje rwanie zęba zbiegło się w czasie z dostawą ogórków do kiszenia i ja tu cierpię na kanapie, a chłopaki w kuchni kiszą. A jak już ukiszą, będą kroić sałatkę szwedzką i ją gotować. Zapachy dochodzą, ale jeść mi się nie chce, bo mam pół twarzy zmasakrowane. Przynajmniej mam takie wrażenie. Jakbym się z TIRem na rowerze twarzą zderzyła.
Hard core był. Moja prześwietna dentystka bardzo się starała, ale nie dało się uniknąć i bólu, i połowicznego sukcesu, żeby nie napisać połowicznej przegranej. To był ząb z tyłu, z dwoma korzeniami, które do tego mam zakończone nie ostro, a jakby to powiedzieć, bulwiasto. A to utrudnia wyrwanie. Do tego okazało się, że jeden z nich się zrósł z kością, więc mi wyjęła koronę i jeden korzeń, a drugi mimo wielu zabiegów i ilości narzędzi potrzebnych do usunięcia wszystkich narządów ciała, pomimo pomocy drugiej dentystki, która przybyła, bo to już czas lunchu był i wyległa ze swojego gabinetu, pozostał skubany ze mną i czeka mnie interwencja chirurga.
Dwie godziny to trwało. Odejmując znieczulenie i czas dany, żeby zadziałało, półtorej godziny siedziałam z gębą otwartą i obłędem w oczach (dobrze, że dają gogle i nie widać), a biedne dentystki się pociły. Ich chociaż nie bolało tak bardzo. Mnie na początku tylko trochę, ale potem już przestało działać, dodano mi znieczulenia (razem trzy razy), ale i tak wszystko było juz tak umęczone tam, że chyba średnio działało.
Teraz siedzę na łożu boleści. Próbowałam spać, ale kiedy się relaksuję, zaczyna bardziej boleć. Wiec postanowiłam coś napisać, bo inaczej chyba bym tu wyła. Był moment, że mi trochę ból odpuścił, ale teraz, mimo szatańsko mocnych leków przeciwbólowych, rwie okropnie. Doprawdy nie wiem, kiedy przestanie, ale czarno widzę noc przede mną.
Idę sobie, chyba popłaczę to mi ulży może?

Z miłych rzeczy dostałam Kolejkę, grę planszową. Jeszcze nie zasiedliśmy do niej, ale po przejrzeniu kart, planszy i instrukcji, wydaje mi się, ze będzie super.