poniedziałek, 15 lipca 2013

You are only as strong as your weakest link

Tak mi powiedział lekarz, do którego poszłam z bólem w klatce. Jeszcze starałam się ignorować symptomy, udawać, że jestem w sumie silna i dam radę, a on do mnie - pamiętaj, jesteś tylko tak silna, jak Twoje najsłabsze ogniwo. I mnie tym rozłożył.
Wysłał do szpitala na badania, dostałam tabletki, pojechałam. A w szpitalu młyn, bo to piątek wieczór. Wzięli mnie nawet szybko, bo jak bóle w klatce piersiowej, to nie trzymają w nieskończoność. EKG, badania krwi, jakieś tam jeszcze czary mary, rozmowa z kardiologiem, wywiad czyli, potem czekanie na wyniki. Nawet czytać nie mogłam, a pewnie bym ze dwie książki machnęła, na pewno jedną skończyła i jakąś drugą nie za grubą zaliczyła też. Gapiłam się na ludzi, na ich cierpienie, myślałam, że jak się napatrzę na 'prawdziwe' tragedie, to moja okaże się tylko głupim wymysłem i wszystko puści.
Nie puściło, ale okazało się, że serce pracuje normalnie, a te bóle to stres.
Tez, sama to wiedziałam, a tak siedziałam tam osiem godzin, wróciłam dopiero o 3 nad ranem, mało się nie rozbiłam samochodem, bo wjechałam w gęstą mgłę, jak wata, spać mi się chciało i tak z drogi zjechałam, ze mało bym w rowie, albo głębiej wylądowała.
No nic, żyję, wzięłam kilka tabletek, trochę odpuściło. Tylko senna jestem więc muszę przestać, bo to nie jest dobre do codziennego funkcjonowania.
Ale jak z nich zejść, skoro ciągle niedobre wiadomości przychodzą, a bezsilność mnie po prostu powala?
Rzeczy ważne kuleją, ale i takie gówniane też. Chciałam sobie poprawić humor kupnem książki lub dwóch, bo córka mi zakup zrobiła w Matrasie i dostała od nich kupon rabatowy na 20% zniżki na zakupy w sieci u nich. Piękna ulotka rabatowa, do tego przypięty paragon, informacja, że mam czas do 30 lipca. Ucieszyłam się, planowałam, czy tę kupię, a może tę. Dzwonię i dowiaduję się, że nici z zakupu z rabatem, bo mój paragon jest wystawiony w lipcu, a warunkiem rabatu były zakupy w czerwcu. Tłumaczę, że ja przecież dostałam w księgarni, przypięty paragon itd, a pani w słuchwce, ze jej przykro, ale nie bo nie. Matras tak załatwia sprawy, nieważne są prawa konsumenta, oni mają swoję wytyczne, dyskusji nie ma.
Jeżu, jakie upokorzenie, mam kupon, ale coś im tam nie zagrało, pracownik nie wiedział, albo nie zrozumiał, albo olał, a ja wyszłam na kombinatora jakiegoś i mnie odesłali jak dziada z kwitkiem.
I tak to jest, wszędzie kicha.
Aż się wierzyć nie chce

Właśnie odebrałam maile i znowu złe wiadomości. Czy to się kiedyś skończy? Panie Boże, zlituj się nade mną. Tatku przestań w brydża w tym niebie grać, zwróć uwagę, że córka nie daje rady. A może któraś z babć wysłała by mi piórko szczęścia?  Oni kurcze chyba zajęci witaniem mojej cioci Marysi, bo zmarło jej się niedawno, pogrzeb był w zeszłym tygodniu.

A ja chyba sobie wezmę tabletkę, już miałam nie, ale może pół chociaż, bo znowu mi ręce latają