poniedziałek, 1 października 2012

Klucz do męskości. Gdzie jest Wally?

Wczoraj, jak co niedzielę, pojechałam do biblioteki. Wojtek został, bo miał koncert w sobotę i późno wrócił, mąż też mnie 'porzucił' na tę okoliczność, więc sama. Nie jęczałam tylko dlatego, że teraz czytam uszami  'Carycę', podłączyłam ją więc do odtwarzacza w samochodzie i heja.  Przybyłam do szkoły, wytargałam z samochodu karton, w połowie pusty, ale tylko ja o tym wiedziałam, zmierzam do sali i gorączkowo myślę, jak ja te wszystkie kartony wytargam, bo przecież nie mam ze sobą żadnego z moich mężczyzn? Widzę na horyzoncie, czyli w oddali na korytarzu światełko w postaci jednego pana, który na kogoś czeka. Pytam czy mi pomoże, odpowiada, że tak i podąża za mną. Ja niosę karton, pan nawet okiem nie mrugnie, bo niby dlaczego miałby mi pomagać, przecież nie o przeniesienie TEGOŻ go prosiłam.
W ręce mam klucz, ale gdy podchodzę do drzwi sali, gdzie mamy bibliotekę, wypada mi z ręki. pan spokojnie się odsuwa na bezpieczną odległość, żebym mogła spokojnie postawić karton, podnieść klucz, otworzyć drzwi, podnieść karton i wejść. Jednakowoż pan stracił cierpliwość i mało brakowało, aby mnie w drzwiach potrącił, tak mu się do pomocy spieszyło. Pytanie za sto punktów i uścisk dłoni prezesa - czego brakuje w tym obrazku?