poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Trzymam wampiry na dystans, a poczt-men był na szczęście wolniejszy ode mnie

Nie mogę uwierzyć, że nic nie napisałam od tygodnia. Wydawało mi się, że to kilka dni tylko. Wojtek wyjechał, miałam błędne wrażenie, że skoro chata wolna, to się będę byczyć i tak dalej. No co ja, głupia jakaś, przecież dzieczko moje młodsze już od dawna nie jest 'inwazyjne', żyje swoim nastoletnim życiem obok rodziców, co najwyżej sobie fajnie pogadamy, coś razem skonsumujemy, ale biegać za nim nie muszę, to niby co mi to miało w życiu odmienić, że on na tydzień do córki do Dublina wybył?

Fakt, że zajętość była dosyć duża, bo normalne i ponadnormatywne zajęcia były, do tego gość w środę i goście w sobotę/niedzielę, na ich przyjazd trzeba się było przygotować, czas z nimi spędzić, bo od tego są goście, żeby z nimi spędzać, haha.

Poza tym pogoda niesamowita, nie korzystaliśmy za wiele w dni pracowite, ale jednak coś tam wieczorami załapaliśmy, w niedzielę ostatnie podrygi też.
Nie jestem ogrodowa, ale zbiory czosnku są nam bardzo drogie, nie mogliśmy przegapić suszącej pogody, z braku laku, czyli męża gdyż w pracy, ja musiałam stanąć na wysokości zadania i ułożyć czosnki do wyschnięcia -pierwsza partia tutaj, a druga niżej. Duuuużo czosnku



A wieczorkiem psiaka do samochodu i heja na spacer




W niedzielę wybraliśmy się wreszcie na piękną plażę, nie wiem, czy nie najdłuższą w Donegalu, do tego przystań promowa na wyspę Tory. Pięknie tam jest (za zakrętem, na samy końcu tego zielonego pasa, dalej jest plaża)


A w drodze powrotnej Bloody Forland



Jutro, a w zasadzie między dzisiaj a jutro, bo o 4.05 jest dwudziesta druga rocznica urodzin mojego starszego dzieczka, czyli Misi - naszej księżniczkowej córki. Kiedy była mała, lubiła się przebierać za księżniczkę, wszystko musiało być księżniczkowe - książki, magnetofon (najlepiej niebieski), dentystka była księżniczkowa, fryzjerka oczywiście też, a jakże, a do tego zastrzyki wszelkie były specjalne dla księżniczki - papierkiem. Wzięło się to stąd, że kiedy obserwowała pielęgniarkę przed zrobieniem jej zastrzyku w chorobie - mama mojej przyjaciółki to była i nie chciała jej denerwować i nie pokazała jej igły, trzymała na niej cały czas papier i my ją zwiedliśmy, że ten zastrzyk będzie robiony papierkiem, żeby było mniej bolesne.
Dzisiaj wypisałam kartkę dla niej, bo nie dala rady przyjechać na obchody urodzin do domu, musiałam poczekać na męża, żeby samochodem dostać się na pocztę, kiedy tam dotarłam, okazało się, że juz odebrano przesyłki i człowiek w białym vanie jest w drodze do odbioru poczty ze skrzynek w mieście. I goniłam go na stację benzynową, bo tam mamy najbliższą. Udało się. Ufff.