piątek, 6 września 2013

Łyso, ale ujutnie

Siedzę sobie w pokoju z muzyczką jazzową Dave'a Grusina i jest mi jak w niebie. Wczoraj sobie to puściłam, Pozytywne wibracje 4 + książka, cóż więcej, jeśli chodzi o przyjemności oczywiście, człowiekowi potrzeba do życia? Tak mi się ta płyta spodobała, znowu, że jej słucham non stop.
Taki lekki jazz, wokalizy jak z 07 zgłoś się, przypomina mi to dawne, bezpieczne, bo dziecięce czasy.

Mąż nadal wyjechany. Ciągle wiszę na telefonie, a to piszę smsy, a to dzwonimy, trudno nam się oderwać, odciąć, zresztą nie chcemy. Jednak nie da się żyć na dłuższą metę bez człowieka, z którym człowiek spędza każdy dzień od ponad ćwierć wieku. Nie bez kozery mówi się na męża/żonę druga połówka.

Ogród obrodził jak szalony, mieliśmy w tym roku idealny balans dni suchych i słonecznych z dniami mokrymi, sałata jest bezkonkurencyjna, pięknie pomarszczona, zieloniutka jakby ją kto farbą pomalował, jutro zdjęcie zrobię. Sałacie, haha. Mężowi poślę, będzie się siostrze chwalił.

W październiku zaczynam pracę na pół etatu w ośrodku dziennym dla dorosłych z niedostatkami w sferze umysłowej. Boję się, a jednocześnie jestem ciekawa. Jest też kilka osób na wózkach, upośledzonych kompleksowo. W takim ośrodku dziennym trzeba ich zająć różnymi aktywnościami rozwijającymi, czy po prostu żeby mieli coś z życia. Wychodzi się na kręgle, do kawiarni, na miejscu przychodzą muzycy, yoga jest, będę asystentką opiekunów. To praca, która na pewno będzie dla mnie wyzwaniem, ale też i wielką satysfakcją, jeśli się w tym odnajdę. Mam nadzieję, że tak, na razie jestem w panice. Szkoda, że to tylko połówka, bo pieniędzy wielkich nie będzie z tego, ale może kiedyś, jak się sprawy lepiej będą w kraju miały i będą mieli budżet na to, dostanę cały?
Jeśli nie chcę wyjechać z tego regionu, a nie chcę, bo mam tu dom i nawet siły brak na kolejne zmiany, muszę szukać nowych możliwości, a nie tego, co mi się marzy. Takie życie.

Jutro syna wiozę na imprezę urodzinową do kolegi. Będę sama wieczór i pół niedzieli, ale w niedzielę otwieram bibliotekę po wakacjach, więc już tak nie desperuję. Chociaż mam urodziny w niedzielę i jakoś tak łyso siedzieć samemu w ten dzień :-(
Samemu w sensie w domu bez rodzinnego rozgardiaszu, urodzinowego śniadania itp.
Trudno się mówi, duża jestem, przecież rozumiem. Ale łyso jest.