sobota, 1 stycznia 2011

Co by było gdyby .... Szare ogrody to ja

Oglądam właśnie film 'Szare ogrody'. Już się kończy. Muszę odwrócić czymś swoją uwagę, bo mi serce wysiądzie. Zanim go obejrzałam, myślałam o swoim związku z mamą, że jest niepowtarzalnie popaprany i że nikt, nigdy nie zrozumie, dlaczego musiałam uciekać, dlaczego musiałam się ratować. Nigdy o tym nie potrafiłam mówić, bo w społeczeństwie nie ma zgody na to, że matka jest sama, że córki nie ma obok, natomiast jest zgoda, bo nikt o tym nie chce wiedzieć, ani słyszeć, na to, zeby matka gnębiła córkę i doprowadzała ją powoli do upadku.
'Szare ogrody' są o nas, mojej mamie i mnie. Jakby ktoś widział dokładnie moje życie. Z tą różnicą, że ja jednak wzięłam walizkę i wyjechałam do szkoły, po czym już nigdy na stałe, żeby z nią zamieszkać, nie wróciłam. Podświadomie, bo nie byla to decyzja w żadnej mierze świadoma, postanowiłam sie ratować. Nie było innej opcji, maszeruj albo giń. Mój tata zmarł, kiedy miałam 14 lat. To już było traumą samą w sobie, ale nikt się dziecka nie pytal, co ja czuję, natomiast ja stałam się opiekunką matki, która upijała się na umór, a kiedy w takim stanie, siadała w nocy na moim łózku i mówiła, mówiła, mówiła. Wiele nocy nieprzespanych. Potem w domu było pełno ludzi, wciąż ktoś przychodził, wychodził, przyjeżdzał, zostawał na trochę, znikał bez śladu. Był też mężczyzna, który ją pokochał, ale odszedł, bo go przegnała, zniechęciła. Zostałyśmy same. Mama mówiła, ze nie zaserwuje mi zastępczego tatusia, a ja się o takiego modliłam, bo to by zdjęło ciężar ze mnie.
I tak byłam opętana pajęczą siecią toksycznych zależności. Wciąż słyszałam, że jestem wartościowa i fantastyczna, a zaraz potem jaka jestem beznadziejna, nie dość dobra na to czy tamto. Wszystkie moje plany padły, bo mama wmówiła mi, że albo one nie są dość dobre dla mnie, albo ja zdecydowanie nie dorastam do nich.
Stał się cud, po liceum wyjechałam do Warszawy na dalsze nauki, a tam poznałam fantastycznego mężczyznę, który ugłaskał moje lęki, zagłuszył moje niskie poczucie wartosci, pozwolił uwierzyć, że naprawdę jestem wyjątkowa i mam prawo do życia szczęśliwego. Nigdy nie udało mu się zlikwidować mojego poczucia winy, ale to już inna rzecz. Rozpaczliwie chciałam kochać i być kochana bezwarunkowo, ale nie mogłam nic poradzić na to, że wydawało mi się, że nie zasługuję na to, gdyż w ten sposób oddalam się od matki. A oddalałam się, bo ona nie akceptowała mojego wyboru i nie dała się włączyć do naszej rodziny, chciała mnie na wyłączność, mnie, a nie mnie wraz z mężem.
Gdybym nie założyła własnej rodziny, gdybym nie była silna w tym postanowieniu, skończyłabym jak córka w Szarych ogrodach. Jestem tego pewna. Wszystko, co tam było, zdarzyło się i mnie. Dom zawalony śmieciami, odgruzowywałam co roku, takie były moje wakacje, czyszczenie domu z syfu, bo mama nie ruszyła palcem, nawet nie wyrzucała śmieci, tylko te organiczne, ale papiery, butelki itp czekały na mnie. Nie chciała sprzedać domu, wciąż mówiła, że to jest nasze gniazdo, ojciec zbudował i jej obowiązkiem jest w nim trwać. Wciąż opowiadała o swoim zmarnowanym życiu, wielu talentach, których nie mogła pielęgnować i ograniczeniu, ale nic w życiu nie zrobiła, przynajmniej ja nie pamiętam, że je zmienić. Miała i nadal ma, hrabiowskie zachowania, nigdy nie sprząta, natomiast bez skrępowania pokazuje palcem, co ma być zrobione i egzekwuje swoje standardy, bardzo wysokie dodam. Nic nie dała wyrzucić, a kiedy juz robiliśmy to siłą, sprawdzała worki, przynosiła ukradkiem z powrotem do domu i zarzucała nam kradzież jej bezcennych futer i biżuterii. No właśnie, jej precjoza, niewiele warte, za komuny kupowane od jakichś tam handlarzy, włoskie złoto itp, ale teraz to zwykłe pierścionki, jakieś tam łańcuszki. A pilnuje ich, jakby miała największe diamenty z Afryki. Diabeł tkwi w zaburzeniu postrzegania rzeczywistości, kiedy obejrzałam ten film, zobaczyłam kopię mojej mamy, pomyślałam, że to musi być jakaś jednostka chorobowa w psychiatrii, że ludzie w śmieciach i totalnym brudzie widzą królewskie salony. Kiedy im posprzątasz, mają pretensje o to, że brakuje tych śmieci. I nie widzą, bo przecież gdyby tak, coś by w tym względzie zrobili, że chylą się ku upadkowi, że inni ich za uszy ciągną w górę, ale to jest syzyfowa praca, bo ci znowu idą w dół.
'Szare ogrody' w każdej minucie są historią mi doskonale znaną. Jedyna różnica jest taka, że ja w odróżnieniu od córki, stałam mocno na ziemi, nie łudziłam się, że zrobię karierę w teatrze, starałam się sprostać przemianom dziejowym i utrzymywać na powierzchni za wszelką cenę. Cała reszta, nawet zachowanie postaci granej przez Jessikę Langę, było dokładnie takie, jak pamiętam i jakie jest nadal. Gdyby nie mąż, nie przyjaciele, którzy mi w wielu trudnych sytuacjach pomogli i nie zawaham się użyć tego słowa - uratowali życie, poszłabym na dno wraz z nią.
Jednego się tylko boję, że to jeszcze nie koniec, że dzieci będą miały swoje życie, a ja zmienię się w potwora i nie zauważę, że idę na dno i zarastam śmieciami. Że ta choroba jest przenoszona w genach. A jeżeli tak, proszę Boga tylko o jedno, żeby miała chociaż jeden przebłysk świadomości, zeby to zauważyć i tyle siły, żeby coś z tym zrobić. Albo ze sobą skończyć.
Ten film mną wstrząsną, ale paradoksalnie też jakoś oczyścił, otworzył. Trzeba o tym mówić, koniecznie, bo to porządkuje myśli w glowie, a i pomaga innym. Jestem przekonana, też po mailach, które dostałam po poprzednim wpisie, że jest nas wiele, takich dzieci ofiar, bo i nasze matki czy rodzice musieli być ofiarami, skoro takimi się stali. Pogrzebałam trochę w historii rodziny, to co zobaczylam przeraziło mnie tak bardzo, że się wycofałam, wolę tego wszystkiego nie wiedzieć.

8 komentarzy:

  1. Nie widziałam tego film. Ale serce mi wali po przeczytaniu twojego postu. Przejmująco, szczerze i mądrze napisane..
    Wygrałaś swoją kartę od losu:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Lotto, ten film jest świetny, zdobył wiele nagród, a poza tym prawdziwy, jak się przekonałam na własnej skórze, tak pawdziwy, że aż boli. Ale tylko tych, którzy mają takie rany

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam napisać Ci, że tak tu teraz pięknie na blogu... Ale... popłakałam się, jak czytałam Twoją historię... jakbym słyszała moją własną mamę, jej dzieciństwo z ojcem pijakiem, utrzymywanie się za wszelką cenę na powierzchni i te... zachowania z dzieciństwa... może nie poczucie winy, ale takie właśnie dziwne niedowartościowanie, choć jest wspaniałą, mądrą kobietą. Ale jej to zostało, choć dziadek się zmienił, uspokoił...
    Kasiu, pozdrawiam Cię serdecznie i gratuluję tej odwagi, którą nie każdy ma...

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, to mama ma szczęście, że się jej ojciec uspokoil z wiekiem, ja mam wrażenie, że moja mama z wiekiem daje sobie większe jeszcze przyzwolenie na bolesną 'szczerosc'. Dzieki za dobre slowo

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj ! przeczytałam Twój blog pierwszy raz zresztą weszłam na coś takiego ,podziwiam Cię ja nie miałam takich przezyć mam wspaniałą mamę miałam wspaniałego ojca niestety zmarł mam syna ktory ma 28 lat bardzo go kocham niestety los nas rozdzielił pracuje w Holandii widzimy się rzadko ale jutro jedziemy do Grecji na wczasy z czego oboje się bardzo cieszymy ,podziwiam Cię Kasiu i życzę wszystkiego dobrego i obyś zawsze była dobrą matką dla swoich dzieci to się naprawdę zwróci wiem to po sobie a już trochę zycia za mną pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Basiu - staram się i jak dotąd mi wychodzi. Nie sztuka w tym, żeby nie popełniać błędów, sztuka umieć przepraszać, wybaczać i starać się ich nie powtarzać. Wybaczyć trudno, kiedy się widzi, że z drugiej strony jest przekonanie o absolutniej wyjątkowowści i wysokie mniemanie o sobie, im wyższe tam, tym niższe u mnie.
    Ale mierzę się z tym, lepiej lub gorzej.
    Pozdrawiam również i mam nadzieję, że będziesz zagladać

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu muszę to napisać: nigdy nie będziesz taka jak Twoja mama. Mój przyjaciel psycholog powiedziałby, że powinnaś zdobyć się na całkowite odcięcie się od toksycznej matki.
    Trudne to na pewno, ale możliwe. Ściskam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.