niedziela, 23 stycznia 2011

Kwiaty na jajach z nutą herbaty

Jakoś powoli wygrzebuję się z szoku po śmierci znajomej. Może to i okrutne, ale show, czyli w tym wypadku life must go on. Jeszcze sobie zafundowałam do tego dołującą książkę (o tym TU), to nic dziwnego, że mi się tragedie różniste po nocach śniły. Przypłaciłam to wszystko upierdliwym bólem głowy, takim co i szczęka, i oczy, i skóra na głowie, wszystko po prostu napieprzało mnie niemożebnie.
Dzisiaj, jak zwykle w niedziele, pojechałam z Wojtkiem do polskiej szkoły, on na lekcje, ja do biblioteki. Było trochę ludzi, czas szybko minął. Wkurzyłam się kilka razy, a właściwie jednym ciągiem z kilkoma sytuacjami podnoszącymi bardziej ciśnienie, bo ludzie książki niemożebnie niszczą, wracają one pogryzione przez psy, pozaginane na wszelkie sposoby, juz nie mówię o tym, że śmierdzą - wilgocią i papierochami. Jestem zaskoczona, jak ten zapach nikotyny siada na kartkach, takim nieznośnym kwachem jedzie. Gdybym ja miała taką książkę do ręki wziąć, do domu nie daj Boże, do czytania, to bym się chyba co chwila wymiotowała z obrzydzenia. Wiem, że nie mozna oczekiwać,żeby ktoś rzucił palenie, bo książki czyta, ale nic na to nie poradzę, ze się zirytowałam. Poza tym niszczenie książek, ktore z takim trudem są do biblioteki polskiej zdobywane, jest aspołeczne.

No, ale dosyć biadolenia. Właśnie podlałam kwiaty w domu i pomyślałam, że może podzielę się z Wami takim oto sposobem na nie - żeby je odżywić, żeby ładnie wyglądały i w ogóle dobrze się miały, co jakiś czas podlewam je wodą, w której moczyły się torebki herbaty i skorupki używanych przeze mnie jaj. Jak mi zostanie herbata, fusy też, to ją rozcieńczam wodą i podlewam krzewy przed domem, to jest sposób mojej szwagierki. Też działa. Ot i tym zielono-jajecznym akcentem mówię Wam dobranoc i miłego tygodnia.

EDYTUJĘ, BO WIDZĘ, ŻE W NOCY PISANE I NIEJASNO CHYBA, BO PYTANIA SIĘ POWTARZAJĄ (NA BLOGU BLIZNIAKU NA BLOXIE) - SKORUPKI JAJ DO POJEMNIKA (POKRUSZONE) DORZUCAĆ W MIARĘ UŻYWANIA W KUCHNI, DO TEGO MOŻNA DORZUCAĆ SUKCESYWNIE HERBATĘ (FUSY LUB TOREBKĘ), TEŻ ZA KAŻDYM RAZEM JAK PIJECIE, ZAMIAST WYRZUCAĆ DO KOSZA, SRU DO POJEMNIKA - A TAM WODA I ONA SOBIE TĄ HERBATĄ I SKORUPKAMI NASIĄKA. TO DLA KWIATÓW DOMOWYCH. A KIEDY ZOSTANIE HERBATY W CZAJNIKU NA PRZYKŁAD, ALBO BYŁO U WAS KILKA KOLEŻANEK I MASZ FUSÓW I HERBATY DUŻO, MOŻNA TO NA BIEŻĄCO, ZAMIAST DO KOSZA CZY DO ZLEWU, WLEWAC DO OGRODU POD KRZAK. TAK CZY TAK - DZIAŁA CUDA.

2 komentarze:

  1. Nie słyszałam o tych jajach herbaty na liściach.
    Ja w ogóle jestem na etapie, kiedy nie mam jeszcze ani jednego kwiata przed domem.
    Nie lubię podlewać, nie mam ręki do roślin, nie pamiętam. Ale może akurat jakoś obejdę te aspekty i będę miała zielone roślinki kiedyś i jaj herbaty na lisciach;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Monika - ale się uśmiałam - jaja herbaty na liściach :-)
    To nie tylko dla krzewów, ale i dla roślin wewnątrz. Kruszę skorupki jaj, dodaję herbatę, którą parzę, czyli w woreczkach czy fusy, to się moczy kilka dni w wodzie, a potem tą wodą podlewam. To jest naprawdę dobry sposób. Nie wyobrażam sobie domu bez kwiatów doniczkowych, jeśli nie masz do tego głowy, może sztuczne? Teraz robią takie piękne, że nie wiadomo, czy prawdziwe, czy nie

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.