wtorek, 17 maja 2011

Niezwykła 'cenność' czasu

Zorientowałam się dzisiaj, że mam czasu tak mało, wciąż go dzielę między pracę, moje pasje a rodzinę, że zrobił on się tak cenny, że mi go juz żal na byle co. Kiedyś bez mrugnięcia okiem pomagałam, załatwiałam, dojeżdżałam, całkiem jak doradca kredytowy z ING. Teraz, jeśli to niezbędne i konieczne - pomogę. Ale jeśli widzę, że ktoś mnie o coś prosi, bo samemu mu się nie chce, z lenistwa, bo 'łatwiej, żeby ona to zrobiła', jeżę się i coraz częściej odmawiam. Wskazuję sposób, metodę, jak zrobić i tyle. Nie wyrywam się już tak z pomocą. To samo z pogadankami przy paluszkach i kawie. Jeśli wiem, że rozmowa będzie ciekawa, o czymś, co mnie interesuje, staram się znaleźć czas (Monika, napewno się jakoś spotkamy wkrótce), ale kiedy mam pewność, że to będzie tłuczenie kotka za pomocą młotka - już się tak nie naginam, wolę poczytać, wolę coś fajnego obejrzeć, w necie posiedzieć.
Czy ja się robię sobek i odludek?

11 komentarzy:

  1. No i jesteś na dobrej drodze. Ja długo do tego dochodziłam. Asertywności uczyłam się z Biblii, gdzie jest napisane: "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego". Czyli nie bardziej.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jesteś odludek czy sobek, tylko po prostu potrafisz lepiej oceniać, lepiej pożytkować swój czas. A to bardzo dobra cecha.. Ja marnuję czas póki co...

    OdpowiedzUsuń
  3. książkowcu - przedtem w wydawało mi się, że jestem jak szwedzki stół - wszyscy mogli do mnie przyjść i czerpać garściami. Aż zorientowałam się, że to mnie wyczerpuje, frustruje i nie daje zadowolenia. W Polsce, z przyjaciółmi, to co innego, bo to ludzie, z którymi mogłabym spędzać 24 godziny na dobę (wiem, bo przyjechali do nas tutaj jedni, a potem drudzy i w ogóle nie byłam nimi zmęczona, nie mogliśmy się nagadać, a jak wyjechali to pustka straszna). tutaj mam znajomych zaledwie, serdecznych, ale to jednak nie przyjaźń jeszcze, do tego trzeba więcej. I ludzi, których zaledwie znam, ani serdecznie, ani nie, ale znam. Nawet jeśli nic ode mnie nie chcą, ale tylko pogadać, a to ma być o niczym, tak żeby zapewnić rozrywkę komuś, kiedyś nie umiałabym powiedzieć nie i bym się męczyła, teraz nie i już. Tu mam tyle osób to wymiany poglądów, ciekawej dodam, na stoliku nocnym książki jedna ciekawsza od drugiej, filmy czekają na obejrzenie, z mężem lubię sobie pogadać przy winku, dla jakiej idei mam się męczyć?

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani M - tak jak napisałam powyżej w komentarzu dla książkowca, do tej pory byłam jak bufet szwedzki - ale to się już powoli kończy, teraz jestem a'la carte po wcześniejszym zarezewowaniu stolika

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że każdy dochodzi wcześniej czy póżniej do takiego wniosku, tylko różne rzeczy to powodują. U ciebie to jest brak czasu, u mnie był swego rodzaju przesyt i zmęczenie również. No bo ileż można. Między 19 rokiem życia a 27, nie miałam męża, dzieci, chwytałam tysiąc srok na raz, wszystkiego musiałam spróbować, wszystko mnie interesowało, wszystko było ważne by odkryć i zasmakować, ludzie z różnych krajów, znajomosci,języki, imprezy, spotkania,kółka, to i tamto. Cztery prace, studia, zainteresowania itp itd. Przychodzi moment, że człowiek już tak dłużej nie może, nabawiasz się anemi, ludzie zaczynają cie wkurzać i czujesz jakieś wypalenie , zaczełam łatwo się irytować i wszystko przestało mieć jakość... i zaczyna się wybierać co ważniejsze, a co sobie odpuścić. I nie ma to nic wspólnego z byciem snobkiem czy odludkiem. Od kilku lat w wolnym czasie skupiam się na tym co sprawia mi największą radość, reszta, co lubie a jest tego wiele, może poczekać. I nie przemawiają już do mnie argumenty ze ''może warto''. Bo wszystko warto jak się człowiek nakręci i ja to znam bo taka kiedyś byłam hihi. Dobrze myślisz Kasia, to się nazywa równowaga:) A rodzina jest najważniejsza. Wiadomo. A co do spotkania, spokojnie, przyjdzie czas, będzie spotkanie, nic kasia na siłę. Wolę widzieć cię raz na pół roku i przeżyć super rozmowę o książkach niż widzieć się co tydzień i pierdzielić bez sensu by zabić czas:) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaraz odludek! Kasiu, troche egoizmu nikomu jeszcze nie zaszkodzilo.

    Mamy jedno zycie i trzeba je sensownie przezyc, a nie marnowac czas na byle co i byle kogo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Monika - chciałam żebyś wiedziała, że to nie o Ciebie chodzi, bo akurat spotkania z Tobą zaliczam do tych, które są wyjątkowo pełne treści szczegółnie miłych memu sercu. Jeśli idzie o resztę - musze selekcjonować, bo inaczej nie podobłam, a rezygnować ze swoich przyjemności - książek, dobrego filmu, dla czegoś wątpliwej jakości, nie zamierzam nigdy więcej

    OdpowiedzUsuń
  8. Magdo - oj tak, jedno i do tego, mimo pozorów długości, krótkie

    OdpowiedzUsuń
  9. należy być TROCHĘ egoistą bo inaczej zjedzą nas nieważne sprawy i nieważni ludzie...
    Odzywam się chyba pierwszy raz chociaż już trafiłam kiedyś na Twój blog i czytuję, wobec czego pozdrawiam.......

    OdpowiedzUsuń
  10. szpilka - dzięki za odwiedziny, fajne, że się odezwałaś, i ja mam szanse odwiedzić Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  11. Najgorzej jak czas tak paskudnie szybko ucieka/przecieka, że się go nie ma dla samej siebie i swych przyjemności :)

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.