czwartek, 5 maja 2011

Serce nie sługa

Tak to już jest, że jak coś się dzieje niedobrego, to los czy jakkolwiek to nazwać, zsyła zaraz coś miłego, zeby jakaś równowaga była. Zaraz po pożarach, same niespodzianki. Od wtorku dostaję książki, a to w prezencie, a to zamówione z Merlina. Nie będę wchodziła w szczególy, bo opiszę to na blogu książkowym wraz ze zdjęciami (dzisiaj już nie, może jutro), wzmiankuję tylko, żeby dac pełny obraz sprawy. Książki w podarunku to dla mnie największa radość, stąd ta informacja na pierwszym miejscu. Tym bardziej, że te podarowane, oprócz od koleżanki stąd, są od osób, których wcześniej nie znałam i przyszły w pakietach pocztą. To takie miłe.

Udało mi się znaleźć irlandzkiego producenta rolet do okien dachowych Fakro, sprzedaż online, ceny duuużo niższe niż w Polsce, a do tego przesyłka za darmo, więc problem światła w pysk od szóstej rano w pokoju córki rozwiązany i to za mniejsze pieniądze niż sądziłam.

Wojtek poszedl na siłownię i nic nie zapłacił, bo z panem, który się siłownią opiekuje, gasił pożar ramię w ramię, od kolegów z pola walki nie biorę - tak mu powiedział, haha. Tu nie chodzi o to, ze to jakiś wielki pieniądz, ale liczy się gest. Chłopak jeszcze większy urósł, jeśli to możliwe.

Przeżyłam kolejny dzień w kafejce, a nie byle jaki to był wyczyn, bo musiałam nakarmić 21 chłopa z kursu 'zacznij swój biznes' - zupa, kanapki i wszystko tymi ręcami. No, niezupełnie, muszę tu wspomnieć o wkładzie zupnym męza, bo mnie myszy zjedzą. On ją zrobił wczoraj wieczorem, ja tylko podgrzałam i kanapki ulepiłam. Nie dałabym rady od rana tych kanapek tyle narobić i jeszcze zupę, nie jestem kuchara tylko jakis dziwny twór kawiarniany bez przeszkolenia. Ale mam ja tam wesoło, co nie?

Powoli dochodzę do siebie, chociaż mam momenty, ze bym się najchętniej połozyła i z łóżka nie wstawała przez tydzień. Ale co zrobić, życie wzywa.
A dla poprawy humoru (na mnie zadziałało), wklejam na dole dwie reklamy serce i rozum, które mi nadała kolezanka Gosia, ta pierwsza chyba jeszcze nieemitowana, polecam, spłakałam się ze śmiechu


6 komentarzy:

  1. Zacznę od końca, ok?
    Uwielbiam reklamy z sercem i rozumem :) Szczególnie, że głos serca to Jarosław Boberek, kóry jest dla mnie dubbingowym misrzem (patrz> król Julian z "Mdagaskaru")
    Zazdroszczę Ci ych podarunków. KOCHAM książki.. jak kiedyś pisałam sa dla mnie jak pyszny deser, na który czeka się czasem cały dzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani M - czyż pieprz yourself nie jest genialne? Też lubię tę parę.
    Podarunki książkowe topią moje serce, cieszą duszę i to nie przez moment, ale dni całe macam te przybyłe książkeczki, przegladam, wącham, kładę się z nimi na kanapie i znowu przegladam. Świr po prostu

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta pierwsza reklama- genialna:D A książkowych podarunków szczerze ci zazdroszę, bardzo to miłe musi być:) Ponawiam propozycję kawki, daj znać jak juz odpoczniesz, odetchniesz i będziesz miała ochotę, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Monika - kawka koniecznie, ale ci z tego wszyskiego nie napisałam, że ja teraz codziennie pracuję, więc musimy przemyśleć kiedy? Chyba ze przed pracą, bo ja od 1.30 zaczynam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe, no to pierwsza wymiata :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Agnes - a pieprz yourself jest tak celne i genialne, że aż trudno uwierzyć

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.