sobota, 30 lipca 2011

Bigosowe wiadomości wbiły mnie w krzesło, a syn nieźle przetrzymał do drugiej.

Oczy mam na zapałkach, zrobiłam sobie kawę i się relaksuję przed pracą, wiem, wiem, dzisiaj sobota, ale z okazji festiwalu odbywającego się w naszym mieście, a raczej przez ten cholerny festiwal, muszę pracować. No nic, jeszcze tydzień. Cieszę się, ale jednocześnie przestałam spać ze zmartwienia, co dalej? Odcinałam centymetry z metra jak żołnierz przed wyjściem z wojska (młodszym tłumaczę, że kiedyś była obowiązkowa dwuletnia służba wojskowa i uwięzieni tak świętowali ostatnie sto dni, ze odcinali po jednym centymetrze każdego dnia), no więc i ja odcinałam, a teraz się boję wrócić do domu bo 'a nuż mnie narzeczona z najlepszym kumplem zdradzała'. Człowiek się zawsze boi tego, co za rogiem, kiedy straci pewność, grunt pod nogami.
A oczy na zapałkach, bo mnie mój syn przetrzymał do drugiej w nocy wczoraj. Pojechali całym gangiem na dyskotekę do sąsiedniego miasta. Od nas wyjeżdżają autobusy. Takie wiejskie irlandzkie rozrywki. A jak wracają to lubią jeszcze pójść do nocnego take away, czyli takiego makdonalda nocnego i każdy musiał zjeść po paczce frytek, niektórzy do tego jeszcze coś kurczakowego. Tyle energii stracili, haha. Poza tym to taki zwyczaj chyba bardziej niż potrzeba, zeby jeszcze omówić co się działo i jaka laska jak dzisiaj wyglądała. Syn zadzwonił i poprosił, czy jeszcze może na te frytki. Przecież mu nie będę odmawiać. To i siedziałam do drugiej i czekałam na znak sygnał, że potrzebuje podwózki do domu.
Ale mi się wcale nie nudziło, założyłam słuchawki na uszy, włączyłam Radio Zet (oni w nocy świetnie grają) i zatopiłam się w linkach i tym, co tam było, wysłanych przez Bigosową. Poprosiłam ją o to, kiedy zobaczyłam jej piękny baner na bloga i kiedy ona wyznała mi, że sama tymi ręcami wykonała. Oczywiście zapałałam żądzą, że ja też tak chcę. I tak dowiedziałam się o digital scrapbooking. Tak, tak, znowu oszalałam. Nie dość, ze decoupage, to i jeszcze to. Dla osoby, która nigdy nic 'tymi ręcami' to jest wieeeelka rewolucja. Kleić to ja nie bardzo, jeśli idzie o scrapbooking, ale takie cudeńka na bloga baaaardzo mnie zainteresowały. Photoshopa muszę sobie przypomnieć, bo nieużywana wiedza zardzewiała, ale przypomnieć to zawsze lepiej niż od nowa, czyż nie?

10 komentarzy:

  1. potęga internetu, moja droga:)
    mnie tam się żadne rękodzieła nie trzymają, za to namiętnie tracę czas na grę w kulki. Nienawidzę ścierwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bluuu - mnie się też do tej pory nie trzymały, ale uznałam, ze trzeba to zmienić. Ale półsłupami dziergającej mnie nie zobaczysz
    Na wszelki wypadek nie pytam, co to za kulki, bo i ja wpadnę w nałóg

    OdpowiedzUsuń
  3. monotema - nie chcę wiedzie, to za kulki, z tego, co bluuu pisze, lepiej nie zaglądać do kulkowni. Ja już i tak czasu mam jak na lekarswo

    OdpowiedzUsuń
  4. Co to sa kulki? We Francji faceci na trawnikach graja w kulki ale domyslam sie, ze to nie o takie chodzi.

    Ja tez trace grunt pod nogami bo wiesci o restrukturyzacji mojego dzialu ostatnio nadeszly. Staram sie nie martwic na zapas, ale niepokoj we mnie siedzi. Trzymaj sie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda - to chyba nie o te francuskie kulki chodzi, ale nie wnikajmy, bo się może okazać za dużo zgubnych informacji.
    Mam nadzieję, ze restrukturyzacja (cóż za okropne słowo) Ciebie nie obejmie, a raczej nie wyrzuci poza nawias

    OdpowiedzUsuń
  6. ja swój baner wykonałam na PhotoFiltre i i myślę że też wyszło całkiem do rzeczy co do kulek to też tam tracę bezproduktywnie czas i jeszcze czasem na Mahjong - beznadzieja to jest jak nałóg1!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam też dwie lewe ręce do robótek, ale decoupage mnie kusi od pewnego czasu, a na temat kulek wolę się nie wypowiadać, bo jakiś czas temu wyszłam z nałogu

    OdpowiedzUsuń
  8. szpilka, wiem, fajny, taki moderny

    OdpowiedzUsuń
  9. mpoppins - nie można się wypowiadać, trzeba chronić innych

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.