poniedziałek, 7 listopada 2011

Life Sucks

Czyli życie jest do bani. Czasami. A czasami nawet bardziej niż czasami.
Nie dostałam tej pracy.
Jakoś nie widzę dla siebie żadnej drogi, już po prostu nie wiem, co zrobić, żeby się gdzieś zaczepić i żeby to nie było jakieś rujnujące nerwy miejsce.
Fajnie było mieć nadzieję przez chwilę.

Mama pojechała dzisiaj do szpitala.
Lekarka rodzinna miała nadzieję, że ją zatrzymają na badania tarczycy, bo do endokrynologa czeka się długo, a w warunkach szpitalnych szybko by ustalili jej leki. Jest po udarze, z opiekunką byłoby trudno jej latać po przychodniach.  Nie zatrzymali, dali jakieś leki i odsyłają do domu. Nikogo to nie obchodzi, ze mnie nie ma na miejscu.
A ja nie moge pojechać, bo zwyczajnie nie mam na to pieniędzy.
A jak pojadę, nie będą płacić mi zasiłku, bo nie mogę opuszczać kraju, a nie przysługuje mi jeszcze zasiłkowy urlop, bo dopiero zaczęłam.
Jak nie będą płacić zasiłku, nie będzie na opłaty, włączając mamy opłaty, które też muszę ponosić.

Mam jakiś kryzys energetyczny, jakbym zupełnie baterie miała na wyczerpaniu. Jestem po serii badań i nic. To chyba w głowie. Tak sobie tłumaczę, bo jak inaczej, skoro wyniki badań bardzo szczegółowe i prześwietlenia nic nie wykazały? A ręki nie moge podnieść jak się nie zmuszę. Nie codziennie tak jest, większość czasu.

No i tak, dzisiaj z tymi wiadomościami to już zupełnie mi się żyć nie chce.
Idę sobie popłakać.

20 komentarzy:

  1. Kasiu, jeśli Ci to tylko pomoże, to płacz - ale Ty jesteś silna, wszystko da się jakoś załatwić - dzisiaj po prostu gorszy dzień, jak bardzo wiele w moim życiu - wiesz, jak to z lekarzami w Polsce, byle zepchnąć i mieć problem z głowy. Myślami jestem z Tobą

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedzenioholiczko - życie w ogóle jest ciężkie, inni mają jeszcze gorzej, wiem, ale trudno kiedy i tu się nie układa, i w kraju z mamą nie za dobrze. Ludzie oceniają, krytykują, że ona tam (nie nadaje się do transportu po udarze), ja tu, a nie wiedzą, jak trudne są takie wybory.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hannah - dzięki wielkie za te słowa. Adres sobie zapisałam, jak mnie przyciśnie, będę nachodzić

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, Kasia! Moja mama trafiła dzisiaj do szpitala. Jeszcze nie wiem, o co chodzi (ponad 100 km, a więc też daleko chociaż w jednym kraju), była przeziębiona. Mam nadzieję, że w szpitalu chociaż zrobią jej badania - medycyna na wsi jest straszna, mężowi mojej mamy lekarka przepisała leki, które są już wycofane z listy leków i o dziwo w aptece je otrzymał.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasiu ja wiem ,że to głupie pocieszenie ale ...naprawdę wszystko minie.Sama pewnie doskonale o tym wiesz,że to tylko chwile słabości.Trzeba płakać jak sie czuje potrzebę płaczu.Wrzeszczeć gdy przychodzi wściekłość.Korzystać z każdej pięknej chwili gdy wreszcie nadejdzie.Duzo ludzi trzyma za Ciebie kciuki możesz być pewna.Masz rodzinę,dom...Jutro będzie lepiej.Słońca i dużo serotoniny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu płacz, pisz o swoim żalu i nie wymagaj od siebie bycia twardą heroską. Owszem ,czasami życie totalnie sucks. Wiedz, że tym bardziej jestem moimi myślami z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  8. tam płakać od razu- może cosik chluśniemy? ;) Żarcik taki...A pooglądaj sobie jakiś kabarecik, włącz dobrą muzę, poczytać pewnie nie poczytasz, bo trudno myśli uładzić, ale może coś odmóżdżającego?
    Albo mi na smutki i głębokie doły albo wysokie górki pomaga szybki spacer.
    Albo wypij meliskę i idź spać.
    Albo przytul się do drzewa- to mówię całkiem poważnie, drzewa mają uspokajającą energię.
    Albo zrób sobie wypasiona czekoladę na gorąco.
    Albo zrób sobie kąpiel, taką ze świeczkami, kadzidełkami itp.
    Albo...hmmm..zacznij znowu wysyłać CV :))))
    Dziękuję za uwagę- to była Ciocia Madzia Dobra rada :)
    Uszka do góry- jak kangury ! ! !

    OdpowiedzUsuń
  9. Czterdziestko - no to na jednym wózku jedziemy, tyle, że możesz wsiąść w samochód lub autobus i jesteś na miejscu, a ja nie bardzo. Ech, ciężko
    Mam nadzieję, ze z twoją mamą będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  10. kotanja - wiem, ze minie, ale dzisiaj mi straaaaasznie źle

    Auroro - dzięki

    Mag - gdyby to tylko o pracę chodziło

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem. czytam. nic mądrego nie napiszę, bo czasem człowiek ma dość i musi popłakać. ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  12. uszy do góry! Może dzisiaj jest już lepiej? - Jola

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasiu. Trzymaj sie, przeczekaj te "burze zyciowe"... bo jedno jest pewne... sa przejsciowe. Bedzie dobrze. Prace znajdziesz... tylko niestety w dzisiejszych czasach trzeba na nia dluzej czekac... a czlowiek z natury niecierpliwy. Zobaczysz, okaze sie ze przyjdzie do ciebie w najmniej oczekiwanym momencie... Rozumiem, ze martwisz sie o mame... to jest wlasnie ta cena ktorej nienawidze jako imigrant, ze jestesmy tak dalego od bliskich... i nie mozemy byc z nimi kiedy nas potrzebuja. Masz moze kogos z rodziny/znajoma, ktora mogla by tymczasowo pomoc? Pozdrawiam cie serdecznie i przsylam garsc energii......Edi

    OdpowiedzUsuń
  14. zakurzona - a co tu można mądrego? A nawet gdyby było można, człowiek niby wszystko to wie, ale musi przez ten żal przejść. Dzięki

    Jolu - dzięki

    Edi - dzięki za garść energii. Wydaje mi się, że wykazuję się wyjątkową cierpliwością oraz zaparciem w dążeniu do celu, ale wyniki są tak marne, że mi ręce opadają

    OdpowiedzUsuń
  15. W pracy nie poznali sie na Tobie, ich strata! A w zyciu, sama wiesz, pewnych spraw nie mozemy przeskoczyc, choc energii, cala moc tej pozytywnej mocno CI zycze!

    OdpowiedzUsuń
  16. hundredacrewood - może się i nawet poznali, ale po prostu byli lepsi, na których też się poznali. Ech, już nie mam siły o tym myśleć

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam nadzieję, że przyszła do Ciebie nowa dawka mocy. Ściskam wirtualnie, bo tylko tyle mogę. Wytup się i proszę Cię do przodu. Za fajna z Ciebie kobietka, żeby wolno Ci było się poddawać. Jak życie jest do dupy, tym gorzej dla życia, Ty i tak dasz radę! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. A moze sa jakies wyjatki od reguly? Z tego co sie orientuje u nas w takich sytuacjach mozna pisac do prosbe o zgode na wyjazd i nie zawiweeszanie wyplaty z powodow waznych, bo masz wazne powody. Moze sprobuj do nich napisac. Cos mi sie wydaje ze wyspiarze i kangury maja troche podobne przepisy. Glowa do gory, nie daj sie!!! Nie placz bo to nie pomaga, wrecz przeciwnie. Madra to ja nie jestem, ale doswiadczona. Wlasnie to przeprabiam...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Monika, Wierchoł - dzięki
    Antyczko - jest coś takiego jak urlop, dwa tygodnie, ale należy się nie od razu. A zawieszenie zupełne nie wchodzi w grę, bo zasiłek nie jest duży, ale i tak wyrwa z budżetu spowoduje, ze nie nadrobimy zaległości, bo kredyt hipoteczny mamy (wzięty lata temu w czasie prosperity) i nikogo nie obchodzi, spłaty muszą być. A dzieci jeść muszą itd

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.