Straszny mnie leń ogarnął. Jezzzusie, jaki straszny. Aż fizycznie to odczuwam, nie tylko w głowie mi się nic nie chce, ale mi ręce omdlewają normalnie i nogi odmawiają posłuszeństwa, kiedy o chodzeniu mowa. Najchętniej bym tylko leżała.
Nie robię tego, bo jakieś resztki przyzwoitości jeszcze mi zostały, ale gdyby mi ktoś kazał leżeć, jeszcze bym w rękę pocałowała, jak bum cyk cyk.
Coś tam sobie podczytuję, coś obejrzę w necie, ale dosłownie kilkanaście minut, w TV nic mnie szczególnie nie zachwyca, wiem, że mam stos filmów do obejrzenia, ale nie chce mi się poszukać tego, co bym chciała. I tak sobie żyję jak ameba i mi z tym dobrze.
Dzisiaj się jakoś zmobilizowałam, bo koleżanka zapowiedziała, ze z listem przyjdzie do napisania po angielsku, sprawa urzędowa, pilna, to nie było dyskusji.
Stwierdziłam, że leń leniem, ale muszę sobie łeb umyć, bo jeszcze tego nie było (powiedzmy), żebym się komuś z tłuszczem na łbie pokazywała, z mężem włącznie. Tego się pracowitemu mrówkowi męskiemu nie robi. Łeb umyłam, nawet jakiegoś wigoru nabrałam, starczyło mi na decyzję, że jak już ubrana i umyta, zwarta i gotowa, to może pójdę odwiedzić znajomą.... jak rzekłam, zrobic musiałam, ale mi się w międzyczasie odechciało i bym wcale nie poszła, gdybym nie obiecała.
Od koleżanki Moniki dostałam plotkarskie gazety. Nie kupuję takich, ale jak dostane to postanowiłam poprzeglądać. Okazały się idealne, bo głównie obrazki oglądam i tekstu akurat tyle, żebym dała rady przeczytać przed zapadnięciem w sen, tudzież w stupor leniowy.
Musze powiedzieć córce, że jak przestanę zamykać usta i mi ślina zacznie ciec, to ma mnie w łeb walnąć jakimś szpadlem lub równie wielkim i ciężkim przedmiotem płaskim (patelnia?), tylko z wyczuciem, żeby mnie nie zabiła, bo pójdzie siedzieć.
Opowiem Wam o koncercie syna, ale zdjęć nie mam, bo córka jeszcze mi na kompa nie wrzuciła, to następnym razem. A teraz idę się rozłożyć na łopatki.
Nawet jakby świat się walił - przetłuszczone włosy nie mogą ujrzeć światła dziennego! Trzeba je umyć w trybie natychmiastowym !
OdpowiedzUsuńDaj się wylenić temu leniowi! :)
Auroro - no, ale łeb mnie swędział i przeszkadzało mi to w moim leniuchowaniu, haha
OdpowiedzUsuńAch..a ja miałam bardzi ambitne plany na ten tydzień, jakoś padły i leżą pod schodami, kiedy koło nich przechodzę to trącam noga i patrzę w drugą stronę. Gdyby nie psy to pewnie bym nogi za drzwi nie wystawiła. Leżę, czytam, oglądam, gadam i niech mi wszyscy dadzą spokój:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nie do wiary! Mam dokladnie identyczne odczucia, co ty! Siedze w łóżku i mam głęboko w tyle wszelką przyzwoitość. Muszę się zwlec przed 3:00 bo Małżonek wraca i byłoby mi trochę głupio. Ale wiedz, że łączę się z tobą w lenistwie!
OdpowiedzUsuńCzarny Pieprzu, Socjo
OdpowiedzUsuńCieszę się, że łączycie się ze mną w tym lenistwie, w kupie raźniej, haha
Chyba nie tylko Ty masz takie coś. Może to po-świąteczna resztka lenistwa, co się nie odczepia, bo czuje, że to końcówka roku i już się nie chce masakrycznie? :))) A od nowego z nową energią. Tia... ;)))
OdpowiedzUsuńMyślę, że to pogoda i święta, tak wpływają na człowieka. Ja takiego lenia mam od dawna. I jakąś chandrę. Ale to zdjęcie u Ciebie mnie rozbawiło. Zawołałam całą rodzinę do komputera i ich też rozbawiło. Dzięki za to. Malutki, tak rozłożony na łopatki: ha, ha, ha.
OdpowiedzUsuńKen.G - najpierw trzeba dociągnąć do tego nowego roku, haha
OdpowiedzUsuńkultkiewiczanko - to zdjęcie zawsze mi poprawia humor, cieszę się, że i Wam też
Ten opis pasuje mi idealnie do nieleczonej niedoczynności tarczycy :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za głupie skojarzenie, ale też tak miałam.
Pola - dzięki, że o tym napisałaś, bo gdybym nie miała sprawdzonej tarczycy, to bym dostała od Ciebie informację i poleciała to zrobić, ale mam. Komplet badań mi lekarz zrobił. Na depresję też nie wygląda. Tak więc lekarz specjalista, do którego poszłam na końcu, bo najpierw rodzinny i komplet badań, a dopiero do niego z wynikami, powiedział, że taki miała przegląd zrobiony, że hoho. I nic. Ale on zna takiego wirusa, który nawet na pół roku może siły odebrać. Trzeba dać mu się wyżyć
OdpowiedzUsuńHhahahahahaha to się uśmiałam, bo takowy leń mnie dopadł dzisiaj:DDDDDD
OdpowiedzUsuńKasiu, łączę się z Tobą. Ten leń jest zaraźliwy :) A tłuszczu na głowie to nie noszę nawet przed samą sobą :))
OdpowiedzUsuńAl - bo nawet lenić się trzeba z klasą, haha
OdpowiedzUsuńA tam! Każdy ma od czasu do czasu lenia. No i co z tego? A psiaczek na zdjęciu jest słodziutki! Oj!!!
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba trochę poleniuchować Kasiu! :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego Naj w Nowym Roku!!!
iw
Czterdziestko - słodziak straszny
OdpowiedzUsuńIw - Wszystkiego naj i dla Ciebie. Widzę, że jakieś zmiany, idę wyśledzić
Leniwa kasia, ale za to jaki post! hihihih dobry, naprawdę dobry:)
OdpowiedzUsuńCzasami ,jak mam taki totalny spadek energii i nic mi sie nie chce chciec, a nie jest to zwiazane z zadna choroba,to mam wrzenie, ze irlandzki klimat jest za to odpowiedzialny. Dokladniej, notoryczny brak slonca. Lato bylo do d...,codziennie szaro,buro i ciemno, jak ma nasz sustem odpornosciowy sam sobie z tym dac rade?
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze to przejsciowe i chociaz wiosna nas pozytywnie zaskoczy i pozwoli naladowac baterie na nastepne miesiace?
Wszystkiego najlepszego w Nowym i dobrej zabawy dzisiaj wieczorem:)))
Monika - a Ty widzę w domu już. Podrówka
OdpowiedzUsuńAggie - pogoda zdecydowanie nie sprzyja takim stanom, a słońca faktycznie w tym roku nie było. Czytałam u socjo, że się zamykasz i będziesz oglądać filmy i czytać, miłego leniuchowania w takim razie