czwartek, 16 lutego 2012

Teatralnie, poszpitalnie, nie-pączkowo i latająco

Po kolei - mama pojechała do domu, ale z tego, co rozmawiałam, jest nieźle. Leki tylko kosztowały jak za zboże, ale dla wszystkich, którzy mieszkają w Polsce to chyba nic nowego.

Teatr okazał się strzałem w dziesiątkę. Wprawdzie miałam marny ubaw, bo martwiłam się mamą i z torebki wysyłałam smsy, lepiej by mi było w ogóle nie pójść, ale po pierwsze - w domu były urodziny syna i byłoby mi  jeszcze gorzej zebrać myśli w rozgardiaszu i grupie prawie dziesięciu nastolatków, a po drugie bilet to mój prezent walentynkowy, nie dało się tego spektaklu obejrzeć inaczej, a prezent to prezent.
Sztuka była wystawiona przez znaną trupę teatralną Rough Magic Theatre Company, tytuł Plaza Suite. Jeden pokój w hotelu, trzy pary tam zamieszkujące, trzy historie, jedna cecha wspólna - o życiu, o związkach i śmiesznie. Nie dlatego, że były jakieś gagi, że się ktoś na skórce od banana przewrócił, ale dlatego, że dialogi były pełne humoru, chociaż dotykały ważkich tematów. Tak też można, a nawet trzeba.
Córka kupiła bilety na ten sam spektakl, ci sami wykonawcy, ale grany w Dublinie. U nas bilety 20, w stolicy 36 najtańszy.

Zobaczcie filmik reklamujący spektakl



Tego dnia zaliczyłam swój pierwszy sukces dietetyczny. Przed spektaklem usiadłyśmy we włoskiej restauracji na przekąskę. Wcześniej nie miałam nic w ustach oprócz chwytanych w pośpiechu owoców i śniadania. Zanim zorganizowałam przyjęcie synowi, zanim podzwoniłam w sprawie mamy, już musiałam jechać do Letterkenny, to prawie godzina drogi. Usiadłam w restauracji, przejrzałam kartę i powiedziałam sobie - dobra, stres wielki, nic nie jadłam, do łózka idę za kilka godzin, zjem pizzę. Comfort eating mi się włączyło. Trwałam w tym postanowieniu, aż do przyjścia kelnerki. Kiedy przyszło do zamawiania poprosiłam o... kurczaka w lekkim sosie cytrynowym, a zamiast ziemniaków czy frytek - sałata z lekkim dressingiem.
Siedziałam potem i sobie w brodę plułam - dostanę pewnie tradycyjnie (bo ja zawsze zamawiam najgorsze danie w danym miejscu) jakieś g.. którego nie zjem i padnę trupem.
Moja decyzja została nagrodzona jednak przez los, bo na talerzu dostałam strasznie smacznego kurczaka z grilla, polanego nie jakimś ciężkim sosidłem, a dużą ilością świeżo wyciśniętego wraz z miąższem soku z cytryny zmieszanego z łyżką lub dwiema sklarowanego masła, sałata też była świetnie i lekko przyprawiona. Fantastyczny posiłek, lekki i mieszczący się w ramach mojego dnia diety, bo właśnie powinnam jeść pierś drobiową. Wygrałam z własną słabością do zajadania stresów i było mi z tym dobrze.
A dzisiaj NIE zjadłam pączka, ani faworka (pewnie dlatego, ze go nie miałam), ale też i nie szukałam. Wprawdzie byłam w sklepie i miałam taką myśl, żeby zahaczyć o stoisko z pączkami i wyjąć jednego i w ukryciu skonsumować, ale w porę stwierdziłam, ze to by było jednak żałosne i wpędziłoby mnie w dół bez dna.
I to też było zatrzymanie się przed zajedzeniem stresu, bo wczoraj w nocy kupiłam bilety do Polski i przeżywam to cały czas.  Moje wizyty w kraju zawsze są trudne, przykre i wykańczające mnie nerwowo na tyle, że leczę je jeszcze wiele tygodni po powrocie. Nic to, w garść się trzeba wziąć.
Strasznie trudno być dorosłym.

15 komentarzy:

  1. Katarzyno, do Ojczyzny leci sie bez uprzedzen. Bedzie jak bedzie. Nalezy myslec jak rozwiazac pewne problemy a nie, ze bedzie trudno jak zawsze, bo wtedy bedzie chocby nie mialo byc.
    Pozdrowienia - Ech!

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie. Ostatnie zdanie. Strasznie trudno być dorosłym. Czasem mam wrażenie, ze to ja zachowuję się bardziej odpowiedzialnie niż bliskie mi osoby, które teoretycznie powinny być dla mnie wsparciem, a jest na odwrót...
    Pączki. Ja miałam odłożone w pracy dwa. Koniec końców nie zjadłam ani jednego :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego własnie się obawiam kiedy myslę o emigrowaniu - że nie będzie mnie na miejscu kiedy np. rodzice zachorują. Z daleka ten stres chyba bardzij zżera....
    Czemu Twoje wizyty w kraju są takie przykre??

    OdpowiedzUsuń
  4. Migracja jest czasami trudna! Dziś zostałam teściową :-) Nasz(ja i men) syn miał dziś ślub w Menchesterze w ambasadzie, a nas tam nie było! Serducho się kraje,bo to nasze dziecko, ale to była tylko formalność (ponoć)bo cywilny, za rok kościołowy.
    W ogóle z czasem człek się robi sentymentalny i trza się wziąć w garść, tak jak piszesz Kasiu.
    Książkę kupiłam. Ten wiosenny powiew o który prosiłam,chyba dotarł do nas z Irlandii, przez Darłowo na wybrzeże gdańskie, bo dziś 4 w plusie i chyba kuliga nie będzie :-)
    Trzymam kciuki za pobyt w Poland i zdrowie mamy.
    Pozdrawiam gorąco
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurczę, a miałam nadzieję, że będziesz jednak miała ten kulig

      Usuń
    2. Jednak kuligo się odbył:-) Jeździliśmy po resztkach śniegu na łace, bo w lesie nie było. Potem pieczenie kiełbachy i suszenie zadnich części przy ognisku. Wieczorem zaczął padać deszcz. Dziś 5 na plusie i śniegu prawie nie ma.
      Pozdrawiam wiosennie
      Mariola

      Usuń
    3. szkoda, że nie mieliście takiego prawdziwego białego, skoro już się odbył. No, ale trochę atmosfery, z tego, co piszesz, było.

      Usuń
  5. Kalino - mam takie wrażenie do wielu wielu lat niestety. Dzieckiem przestałam być w momencie śmierci ojca, kiedy miałam 14 lat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Barbapapo. odsyłam do wpisu w 3 stycznia roku poprzedniego. Moje stosunki z mamą bardzo trudne, bardzo skomplikowane, zawsze po wizycie w mieście rodzinnym zapadam na choroby o podłożu psychosomatycznym i długo potem leczę się z tego. Powinnam to może przepracować z psychoanalitykiem, ale nie mam na to odwagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, przeczytałam i dopiero zrozumiałam.
      Pozdrawiam Cię bardzo gorąco
      Mariola

      Usuń
    2. Mariolu, ja też przesyłam pozdrowienia.

      Usuń
  7. Lata całe nie byłam w teatrze:(. Muszę to naprawić. odchudzanie jak zawsze w .. myślach ale zgłaszam wolę i chęć poprawy. Co do wylotów do Polski- nic dodać nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zośku :-) Odchudzanie w myślach to ja miałam od wieków, teraz pora na czyny.
      Jeśli idzie o wyloty, tak zazdroszczę tym, którzy jadą tam z uśmiechem na ustach

      Usuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.