poniedziałek, 5 marca 2012

Nic z tego nie rozumiem, ale może piosenka mi pomoże?

Skończyłam pierwszy etap miesięczny odchudzania i od razu zaczęłam od nowa cały program. Można tak. Mam dużo do zrzucenia, więc pomyślałam, że dobrze mi zrobi ta powtórka. Chwaliłam się, że zrzuciłam 10 kilogramów po dwudziestu kilku dniach. Ale od tego czasu, a to juz ponad dwa tygodnie, nie ubyło mi nic, ani jeden do tyłu. A jem tak jak jadłam, czyli wszystko według menu z książki. Czasem może kostkę czekolady czarnej, ale wcześniej też mi się te kostki przydarzały.
Ostatnio miałam trochę pracy siedzącej, terminy goniły, nie ruszałam się za wiele, chyba, że do słownika na półce. I z psem na spacery, jeśli nie padało. Ale to i tak nie powinno być tak mało, bo wcześniej lało ponad dwa tygodnie i nie uprawiałam sportu, więc bez przesady, zmiany wielkiej to nie wprowadziło.
I wiecie co, podupadam na duchu. Nie, nie rzuciłam się na jedzenie, nie zajadam, ale mam w sobie chęć na więcej, poczułam już jak to jest, kiedy spada waga i człowiek czuje się lepiej, ale już nie mam siły utrzymywać dobrego nastroju, kiedy wyników mojego działania nie ma. I nie chce mi się juz jeść jogurtów z otrębami, kurczaka i ryby. Dzisiaj wstałam i pomyślałam, że może po prostu nie jeść nic. Bo wracać do objadania się smakołykami i do poprzedniej wagi nie zamierzam, ale z drugiej strony już nie mogę patrzeć na to, co mi wolno. Martwi mnie to, bo od takiego myślenia krok do zaburzeń jedzenia, nie chcę wchodzić w skrajności.Poza tym mam naturę zadaniową, nie lubię przegrywać, a tu i jedno, i drugie mi szwankuje, bo ani wyników, ani nie mogę powiedzieć - melduję wykonanie zadania panie prezydencie.

No, dobra, nie będę wam już nudzić.
Widziałam wczoraj Prawo Agaty. Podobało mi się. Potrzeba mi rozrywki i wcale się nie wstydzę, że oglądałam to, czy Przepis na życie. Wprawdzie Agnieszka Dygant ma tak wielkie usta, że się nie mogę skoncentrować na tym, co mówi, ale gapię się, jak nimi rusza, ale mi przejdzie, haha.
Weszłam na stronę, zobaczyć, jak się to będzie rozwijać i uderzyły mnie komentarze. Wiem, słyszałam, ze internet jest wylęgarnią frustratów i chamstwa, ale nie bywam na onet forum i innych forach też nie, więc tego nie doświadczyłam. A właściwie raz zajrzałam, w związku z jakąś dyskusją, dowiedziałam się, że jestem szmata, która wyjechała czyścić kible do Irlandii i dość mi było.
Inna rzecz, że jak człowiek chwyci okiem jeden komentarz, to chyba w ramach przydziału dziennego masochizmu, musi przeczytać ich kilkanaście, zanim zrejteruje. To, co ktoś tam wypisuje o biednej aktorce, o tym, że brzydka, ze ma nogi krzywe itd woła o pomstę do nieba. Skąd w ludziach ta potrzeba robienia komuś przykrości? Wypowiadali się prawnicy, że nieprawdziwy, bo w Polsce po sali sądowej się nie spaceruje na przykład. Wiecie co, jak ja oglądam seriale, to mam w nosie, czy się po sali spaceruje czy nie, to nie jest film instruktażowy dla pierwszego roku prawa. Jeśli dla dramatyzmu sytuacji potrzeba taka, że ktoś spacerował, to niech. To samo tyczy się seriali w szpitalach - nie mam zielonego pojęcia, jak się intubuje i nie oczekuję od serialu instrukcji w tym względzie.
Panowie prawnicy - więcej dystansu by się przydało.
W tym serialu jest świetna muzyka. Mam do Was prośbę, strasznie podoba mi sie piosenka z czołówki pierwszego odcinka, akurat tu też jest w tym zwiastunie na samym początku, niech mi ktoś pomoże ją zlokalizować, kto zacz i co zacz, bo mam zamiar sobie ją puszczać na dzień dobry.
Bo w pierwszym odcinku Agata przekrywa rozgrywkę z życiem i robi to naprawdę z klasą, a ta piosenka lecie jeszcze wtedy, kiedy jest na topie i tak mi się skojarzyła. Tez zaczynam przegrywać jedną z partii, w tym wypadku to moje nieszczęsne odchudzanie wymyka mi się z rąk. Możecie się ze mnie śmiać, ale ja tak strasznie chcę, żeby mi się udało, wiadomo tonący piosenki się chwyta :-)



A serial polecam, można się naprawdę odprężyć przy kawie.

28 komentarzy:

  1. Witaj Kasiu,
    Z odchudzaniem sprawa nie jest łatwa.
    Od czasu, kiedy tak się zeszłej wiosny wzięłam za siebie i pożegnałam bez żalu z 9kg, przybyło mi - szczególnie ostatnio - coś między 3 a 4 kg.
    Już mi to przeszkadza, więc znów się za siebie biorę.
    Ale też wiem, że męczące jest pilnowanie się.
    Wczoraj na przykład miałam tak przeogromną ochotę na makaron z pesto z bazylią, że go sobie po prostu zrobiłam.
    No i co? Kilogram do przodu.
    Staram się więc jak najmniej robić takich przyjemności, albo w mniejszych ilościach.
    Głupio to jest ułożone, że z jednej strony praca siedząca, a z drugiej chęć ruchu - bo połączyć dwie godziny ruchu dziennie (bo pewnie to pozwoliłoby zachować właściwą wagę) z taką pracą jest bardzo trudno.
    Tak więc ja też jestem w przededniu kolejnych zmagań, tym razem chcę zejść z wagą jeszcze o 3kg niżej niż poprzednio, czyli w sumie mam ok 6 kilo do zgubienia.
    Póki co codziennie rano rowerek stacjonarny, a za momencik, jak tylko się do tego mentalnie przygotuję, wchodzę znów w fazę I, jak Ty.
    Bardzo Ci więc kibicuję i życzę wiary w siebie oraz zaufania do siebie, że dasz radę! :)
    Też oglądam te dwa seriale nota bene.
    I też mi się bardzo spodobały te dwa pierwsze odcinki Prawa Agaty a Przepis na życie również ma świetną muzykę i aktorów, dobrze się przy nim bawię :)
    Pozdrowienia!
    iw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dopiero straszne, jak człowiek pomyśli, że tylko zje coś bez kontroli i już ma więcej kilogramów na koncie. Powodzenia i Tobie. Ja się trzymam, dzisiaj na obiad kukurydza z kolby z odrobiną masła. Nie mogę już patrzeć na mięsa w grilla czy pary, ryby.

      Usuń
  2. Prawo Agaty to jeden z niewielu seriali polskich, jakie chyba będę oglądać, bo tak reszta to kiepska oj kiepska. Będę oglądać pod warunkiem, że nie zapomnę godzin i dnia emisji, bo zazwyczaj zapominam:)
    Już kilka razy łapałam się na tym, że czytam durne komentarze pod jakims artykułem i tylko niepotrzebnie się denerwuję. Ale z tym ciężko walczyć.
    A co do diety - przechodziłam ich już kilka ze skutkiem zazwyczaj takim samym ( zgubienie, fajne samopoczucie, przesyt ograniczeniami, powrót wagi plus bonus ) W zeszłym roku zdenerwowałam się, nawiązałam współpracę niezbyt ścisłą z pewnym miejsce, gdzie mnie poważyli, pomierzyli, dali rozpiskę co mogę czego nie, dodali tabletki warzywno-owocowe i poszło 21 kg. Przestałam już brać tamte tabletki, nie trzymam tez zbytnio produktów wyznaczonych, chociaż nie wróciłam do dawnych przyzwyczajeń i póki co ( odpukać ) utrzymuję wagę. Nie spada chociaż chciałabym jeszcze, ale chociaż nie rośnie. Uffff :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmijo, a ja takiego miejsca tu nie mam niestety i muszę sobie sama pomóc.
      Serial fajny i pamiętać łatwo, ja zawsze w niedzielne wieczory coś oglądam na TVN, wcześniej był Przepis na życie

      Usuń
  3. 10 kilo w dwadzieścia dni ? Kasiu, zbrzydniesz i zestarzejesz się! To jest bardzo szybkie tempo.
    Miałam koleżankę, która się kiedyś dość intensywnie odchudzała i chyba po trzech miesiącach nadeszło to, co u ciebie - stop. Jadła czy nie - waga się nie zmieniała. To znaczy - zmieniała, tylko nie tak spektakularnie. Ktoś jej wytłumaczył, że organizm przyzwyczaił się do innego funkcjonowania, że po pewnym czasie to jest normalne. Że jeśli się chce utrzymać takie tempo jak w początkach to trzeba na przykład zwiększyć wysiłek fizyczny. Ile w tym prawdy - nie wiem.
    A swoją drogą - coś ty jadła przez ten miesiąc ? pieczoną w folii pierś z kurczaka posypaną otrębami ?
    Masz jakąś radę w kwestii utrzymania silnej woli ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierś z grilla lub z folii, rybę też tak, zero węglowodanów czyli bez makaronu, ryżu i ziemniaków, czasem jedną dwie kromki chleba rano, ciemnego, dużo warzyw i owoców plus nabiał. To tak w skrócie

      Usuń
  4. Trzymaj się Kasia - teraz natchnieniem moim jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  5. W temacie "dyjety" to - podobno po takiej extra diecie waga sie zatrzymuje i nie trzeba sie martwic, wiec sie nie martw!
    W temacie opinii o Polakch - emigrantach to...ostatnio czytalam blog Pana Pasenta na stronie "Polityki". Poprosil Pan Pasent o opinie jak my sami siebie widzimy poza granicami RP. Wlosy mi sie na glowie zjezyly. A wszystko bylo w nawiazaniu do "akcji" w Holandii. Przykre to bardzo i dlatego nie dziwia mnie juz opinie mlodocianych gowniarzy, przepojonych chamstwem i brakiem podstawowych zasad kultury.
    Pozdrawiam serdecznie...z daleka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antyczko - cieżko mieć dobre zdanie o Polakach na emigracji, oj ciężko.

      Usuń
  6. Kasiu, ja zgubiłam 8 kg i dalej od 4 tygodni zastój. Tak jak piszesz, podjesz trochę więcej w weekend i kilo więcej, potem cały tydzień pracuję nad nim, ładnie poleci i znów kg więcej i ciągle stoję w miejscu.Wkurza mnie to!
    Nie jem owoców wcale(bo cukier), chleba zero(robię bułki otrębowe w mikrofali)ziemniaków, kaszy, ryżu też zero! i tak od 2 miesięcy.
    Chyba pójdę do jakiegoś wspomagacza. Zaczęłam pić chińska herbatkę na lepszy metabolizm, ale efekt marny. Chyba już niestety starość i przemiana materii słaba. Chodzę na aerobic wodny dwa razy w tygodniu i naprawdę daje nam babka czadu na tych ćwiczonkach.
    Kupiłam ksiązki(te ,,twoje") i stwierdziłam , że jem o wiele mniej, niż jest napisane. Jeszcze nie robiłam tych posiłków, ale mam zamiar je trochę zmodyfikować, uszczuplić i spróbować.
    Trzymam za Cię kciuki :-))
    Mariola
    Acha, trzeba się mierzyć w obwodach, bo w pewnym momencie waga stoi, a tkanka tłuszczowa przechodzi w mięśniową.
    Jest jeszcze Vitalia, która odchudza, ale ja nie cierpię ważenia i odmierzania żarcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale właśnie o to chodzi, żeby jeść tyle, co ona tam mówi, bo oszukuje się organizm, że dostaje dużo, a on dostaje inaczej, i zrzuca bo ma za dużo, czyli reaguje tak, że myśli sobie - oj nie potrzeba mi tyle, przestaję magazynować.

      Usuń
    2. Zastosuję się do Twoich uwag :-)
      Wiosenka tuż, tuż.
      Narobiłaś mi ochoty na rower. W sobotę ślubny dopompował luftu, ale cosik mnie lekko złamało przeziębionko, no i nie pojechałam.
      Fajnie, jak tak człek się nakręca dzięki innym.
      Dzięki:-))i pozdrawiam
      Mariola

      Usuń
    3. a ja się nakręcam Waszymi komentrzami, bo piszesz o aerobiki wodnym i mi wstyd, że ja nawet tego nie. I się mobilizuję

      Usuń
    4. Fajnie, że się wspieramy i nakręcamy wzajemnie :-))
      Ja kocham wodę!Lubię pływać, ale stwierdziłam , że jak ćwiczę uczciwie, to jednak gimnastyka w wodzie jest lepsza! Poszłam na aerobic kilka razy i mnie wkurzał, bo tam takie machanie(sobie myślę) Ale jak mnie trochę rozbolały mięśnie i dałam sobie czadu, to zrozumiałam, że bardzo dobrze się człek rozruszał, no i zaczęłam systematycznie chodzić.
      Jak masz możliwości, to spróbuj! Może polubisz :-))
      W czwartek jadę do Gdyni na Kolosy,spotkania podróżników. Impreza cykliczna do niedzieli, więc już nimi żyję. Będę w innym wymiarze- gdzieś daleko na wyprawie........
      Mariola

      Usuń
    5. Patrz, a ja się zmusić nie mogę, zeby z domu wyjść, bo u nas wszystkie takie zajęcia, jeśli w ogóle coś jest, a właściwie teraz tylko Zumba (19.30), siłowni nie ma wcześniej niż po 20tej, bo w szkole i wcześniej studenci jej używają (a smród tam!), basenu nie ma odkąd zamknęli hotel, a ja o tej porze, szczególnie na tej diecie, nadaję się tylko pod koc i filmy oglądać. U nas ciemno, że oko wykol. Do tego wiadomo, jak to w zimie, leje, wichry. Psa by nie wygonił. Ciężko mieć motywację

      Usuń
    6. To fakt! U mnie też ćwiczonka w wodzie o 18.30, bo wcześniej szkoła sportowa, ale trzeba się zmotywować i być dzielną ;-)
      Gotuję i przygotowuję żarełko na kila dni
      A rano jak wstaję do pracy na 7 to już jest widno, hurra!!!
      Kolosy nadchodzą............

      do poniedziałku
      Mariola

      Usuń
    7. Mariolu, w porównaniu z Tobą, to ja jestem leń śmierdzący :-)

      Usuń
  7. Zanim zaczęłam leczyć hashimoto chodziłam do dietetyczki. To własnie ona stwierdziła, że mam książkowe objawy niedoczynności tarczycy. I ta własnie dietetyczka (lekarz rodzinny tak na marginesie) powiedziała, że zdrowe tempo odchudzania to 2,5 - 4 kilogramy miesięcznie. Wolniej tez może być, byle szło regularnie w dół. 10 kilo w tak krótkim czasie wydaje sie być wielkim sukcesem, pytanie tylko jak na to zareagował organizm. Być może włączył się mechanim magazynowania, bo za dużo schudłaś...
    Życzę siły woli i zapału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie, może masz rację, może magazynuje, bo za dużo. Ale z drugiej strony ja naprawdę dużo mam do zrzucenia, to myślę, że to woda też była zatrzymana w organizmie itp. Nie wiem, bo ze mnie dupa nie dietetyk, jak się okazuje. Za to odkryłam Turnip, czyli brukiew, dobra zamiast ziemniaków do mięsa

      Usuń
    2. A jak robisz brukiew do tego mięsa? Tylko gotujesz?
      W Tczewie i na Kociewiu popularna jest zupa brukwiowa, ale mi średnio smakuje.
      Mariola

      Usuń
    3. Też mam sporo do zrzucenia. Na razie dałam radę wykonać tyle, że nie jadam żadnych słodyczy i ograniczam węglowodany. Na ścisłe trzymanie się wyznaczonej diety (w sensie konkretnych potraw) chyba nie mam siły z uwagi na to, że moja córka jest alergikiem pokarmowym i nie może jeść tak wielu rzeczy, że musiałabym gotować podwójnie - dla siebie i dla niej plus jeszcze mąż :) Nie mam siły na to. Staram się też regularnie chodzić z kijkami do nordic...

      Usuń
    4. Mariolu - brukiew gotujemy na parze, bo mamy taki garnek, czasem wkrajamy w to też marchew. Pokrojone w kostkę. Czasem jemy tak w kawałkach, lekko okraszone łyżką masła, czasem robimy tak, jak tłuczone ziemniaki, przyprawione tak jak lubisz. Pyszne zamiast ziemniaków

      Usuń
    5. Barbapapo - w takim przypadku faktycznie wychodzi na to, że ograniczanie tych szkodliwych rzeczy jest u Ciebie najlepszym wyjściem. Polecam mąkę orkiszową na różne wypieki

      Usuń
  8. Nie poddawaj się! Wychodzę na hipokrytkę, bo sama nie mogę wypracować sobie takiej wagi jak bym chciała, ale wiem, że podstawą jest niepoddawanie się. Masz motywację, dużo już osiągnęłaś, teraz jest mały zastój, ale to przecież chwilowe.

    A na forach Onetu roi się od chamstwa. Ja niestety sporo tego czytam, choć to czysty masochizm. Już od jakiegoś czasu myślę, że Polacy to wyjątkowo zawistny naród. Nie wiem jak jest z innymi nacjami, ale to, co się u nas dzieje w sieci, przechodzi ludzkie pojęcie. Dlatego jestem za ograniczeniem anonimowości - niech się przynajmniej IP pojawia przy wypowiedziach. Część szczekaczy stuliłaby gęby, gdyby wiedziała, że nie może bezkarnie bluzgać na innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się wydaje, że świetny jest na niektórych stronach system łączący komentujących z ich kontem na FB, no ale dyskryminuje tych, co na Fb nie mają konta, bo chyba wtedy się nie komentować. Od razu się zdjęcie pokazuje i wiadomo, kto głupoty wypisuje.

      Usuń
    2. To jest niegłupie, choć i na F. widziałam solidne kłótnie. Nie wiem czy ci ludzie nie wiedzą, że ich wypociny mogą przeczytać np. koledzy z pracy, szefowie? Zero wyobraźni. Ale przynajmniej można sprawdzić co kto myśli na różne tematy i oszczędzić sobie wątpliwych znajomości.

      Tylko właśnie rzecz w tym, że nie każdy ma profil na Facebooku.

      Usuń
    3. No właśnie, więc trzeba by innym też dać szansę.

      Usuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.