Nie ma to jak otworzyć okno rano i pierwsze co, usłyszeć ptaki w szaleńczym trelu, a zaraz potem poczuć, jeszcze chłodnawy, ale już zdecydowanie wiosenny aromat. Kiedy piszę 'szaleńczy trel' mam właśnie to na myśli, śpiewają głośno, w różnych tonach i melodiach. Niesamowite. Teraz na chwilę umilkły, jakby 'podsłuchiwały', co piszę, ale zaraz znowu zaczną. Tak od rana.
I ten zapach - ziemi, kwitnących krzewów wokół, wody z oceanu (glonów raczej). W taki dzień łatwo kochać życie.
Winszuję sobie wyczucia. Wczoraj wstałam raniutko, żeby posprzątać w domu u siebie, bo po 12 umówiłam się ze znajomym, że do niego przyjdę i przygotujemy wszystko na przyjazd jego żony z pracy, kończyła wczoraj 40 lat i to była niespodzianka. Posprzątaliśmy dom, wyszykowałam sypialnie na przyjazd gości, trudna logistycznie to była operacja, bo tak musieliśmy wszystko ostatnie dwa dni robić, zeby ona nie zauważyła zmian. Czyli pościel, która była już na łóżkach w gościnnych sypialniach (ona nie ma dzieci i gości u siebie siostrzenice, stąd ta pościel), musiała być zdjęta i uprana, wysuszona i obleczona dokładnie tak samo, żeby różnica była niewidoczna. Ona miała przyjechać, zobaczyć, że nic a nic się nie zmieniło, że posprzątane, ale to się mąż postarał, ze nie będzie żadnej imprezy, bo nie chciała, jedynie kolacja w pubie. A już jechało całe komando jej przyjaciółek, z całej Irlandii ściągały.
Dostałam smsa późnym wieczorem, że się wszystko udało.
A winszuję sobie, że wstałam i zrobiłam prządki u siebie też, chociaż zwykle w sobotę to robię, bo po pierwsze, mam dzisiaj czas, jak nigdy, na poczytanie książki kilka godzin, a po drugie mój syn ślęczy nad matematyką z kolegą i wyczułam, że to będzie sobota i to TA sobota. Chłopaki siedzą w kuchni, a ja nic nie muszę i nie wściekam się, że nie posprzątane i nie mogę tego robić, bo chłopaki.
Poza tym dumna jestem z syna, że ma takich przyjaciół i z tych przyjaciół dumna jestem, ze tacy fajni, że pomagają sobie nawzajem uczyć się do egzaminów, usiedli przy stole, rozwiązują zadania i dyskutują co i jak. Nie stać nas na korki dla syna,, tutaj to drogie strasznie. Nie ma studentów w naszym mieście, więc odpada taka opcja, że taniej, bo w college ktoś potrzebuje dodatkowych pieniędzy, a 25 euro za 45 minut, dla nauczyciela za korki w jego czasie wolnym (nie Wojtka nauczyciela, ale nauczyciele dają korepetycje), to dla mnie zaporowa cena. Syn w tym roku przeszedł z klasy o poziomie medium, do klasy z wyższym poziomem i teraz musi nadrabiać, a mała matura zbliża się wielkimi krokami. Zresztą on potrzebuję matematyki w przyszłości i tak, musi po prostu ją zrozumieć i być dobry, bo chce studiować informatykę i coś tam jeszcze związane z komputerami. Dobrze, że chociaż wie, co chce, łatwiej się ukierunkować.
A humor odzyskałam, bo mi kilogram ubył. Nareszcie. A poza tym wczoraj ugotowałam wreszcie coś innego niż do tej pory. Zajrzałam do ksiażki pani Makarowskiej dalej, poza miesięczny program i wybrałam naleśniki pełnoziarniste (z mąki orkiszowej) z kaszą gryczaną i twarogiem. Zmodyfikowałam trochę i oprócz cebulki podsmażonej dodałam zgrillowane cukinie i kilka pieczarek. Tego mi było trzeba, jakiejś odmiany, bo już na łeb dostawałam po półtora miesiąca. Podsmażyłam przed podaniem na piórku dosłownie masła klarowanego. Właściwie można powiedzieć, że prawie na suchej patelni. To było pyszne.
A w ogóle to się przed chwilą tak strasznie spłakałam na Downton Abbey, z zeszłego tygodnia odcinek (na TVN Style), miałam nagrany na dysku. Miętka jestem na tych warzywach. Syn mówi, że zawsze jestem miękka na filmach, haha.
Hmm nie ma to jak wstać z rana, otworzyć okno i dostać kroplami deszczu po oku :) tak to mniej więcej u nas:)
OdpowiedzUsuńNaleśniczek wygląda pysznie, nie wiem czy się nie skuszę na poszukanie przepisu:)
Zmijo - ależ przepis jest bardzo prosty, naleśniki tak jak z białej tylko z orkiszowej pełnoziarnistej, ja mam wypróbowany taki - duża szklanka, taka od napojów wysoka - mleka, druga gazowanej wody (daję też zwykłą, ale w przepisie jest gazowana, więc wypróbowałam), trzy jaja, które najpierw ubiłam dodając trochę oleju, a do tego 2 do 2.5 szklanek mąki. Bałam się, ze mi pełnoziarnista nie zda egzaminu zupełnie, dałam orkiszowej białej odrobinę. Kaszę ugotować (jedną torebkę prażonej), do tego jedne cebula biała, jedna czerwona, kostka chudego twarogu, dwie couurgetty, czyli wąskie długie cukinie, rozcięte wzdłuż i zgrillowane i kilka pieczarek dorzuconych do cebuli. To wszystko wymieszać doprawić, nadziać. To jest proporcja dla 4 osób, albo dla dwóch na dwa dni.
UsuńGratuluje wytrwalosci i osiagniec! U mnie troszke gorzej, ale sie nie daje! Pogoda chyba w calej Irlandii wiosenna- R. caly dzien kosil trawe, mruczy teraz cos pod nosem, ale ten zapach, jak sie otworzy okno...
OdpowiedzUsuńJuż trawę. Mąż jeszcze nie, czyli u Was musi być generalnie cieplej i wzeszła była :-)
UsuńTy nie masz takich osiągnięć, bo duuuużo mniej musisz stracić, tak to już jest. Zresztą od dawna mówię, że w tej kwestii nie ma sprawiedliwosci na świecie.
Kasia... duzo, duzo, duzo jeszcze mi zostalo.BARDZO DUZO.
OdpowiedzUsuńChcialabym juz, ale tak sie nie da.W koncu nie wrzucilam tych kilogramow na siebie w jeden miesiac...
A ptaszyska faktycznie wydzieraja sie juz coraz glosniej.I wczesniej-wczoraj obudzilam sie kolo piatej rano i to juz bylo na tyle.Przysiadly sobie na lawce pod oknem i wrzeszczaly wnieboglosy:)
Zapomnialam dodac, ze dobrze, ze idzie do przodu- czyli mozna:) Chociaz, caly czas twierdze, ze rzucanie palenia jest duuuuuzo latwiejsze!
Usuńpewnie, że łatwiejsze rzucanie palenia, przynajmniej dla mnie. A najłatwiejsze było rzucenie picia, haha, bo ja prawie w ogóle nie piję i nigdy nie.
UsuńPowinnaś sobie sprawić tę moja książkę, nie mam w tym zadnego interesu, uwierz mi, ale ona jest naprawdę super i pomaga
I tak więcej radości w notce i tak trzymaj. Napisałam najpierw "w poście", ale zaśmiałam się, że opacznie mogło to być odebrane, cha cha:)
OdpowiedzUsuńWiosna bucha u ciebie, a ja co chwilę kożuszek z szafy wyjmuję (już schowany na zimę!). Jednak ptaki też świergolą, czyli wiosna będzie.:)
wiesz, wydawało mi się,że słońce nie ma takiego znaczenia dla czlowieka, ze jest przereklamowane, ale jednak nie, tylko troche wiecej wyszło i już oszalałam z nadmiaru energii
UsuńMyśmy dzisiaj przestawili zegarki o godzinę do przodu, i o ile nie lubię tej zmiany - zachód słońca dopiero o ósmej wieczorem wprawia w naprawdę dobry nastrój...
UsuńJej, mam nadzieję, że to tylko Wy, bo jak my też, to mąż się dzisiaj do pracy spóźnił
UsuńSobota tylko dla siebie... marzenie większości kobiet:) A naleśnik wygląda bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńRuda, zgadza się, moje też :-)
UsuńNo i widzisz, waga poszła w dół! :)))
OdpowiedzUsuńKurczę, u nas studentów zatrzęsienie, a mój Przemek bierze 30 zł/h. Co roku go zmuszam, żeby podnosił cenę, bo wszak nie jest zwykłym studentem, a doktorantem, ale konkurencja wystawia ogłoszenia z głodową stawką, żeby tylko wybrano ich. A miała być u nas druga Irlandia... Chętnie bym go wypchała do Was, na samym korepetycjach zarobiłby więcej niż tu w zwykłej pracy.
Tutaj korki są drogie, takie u nauczycieli, profesjonalne, ale oni też i kładą na szalę swoją reputację, jeśli student zda miernie, bo to małe miasto. Gdyby Przemek zrobił z tego swój zawód, to by miał wzięcie na pewno.
UsuńMarzę o tym, żeby gdzieś wyjechać, bo u nas jest coraz bardziej nieciekawie. Jeśli nie z kraju, to choć do innego miasta. Ale chętnie z kraju. Tylko nie do Niemiec ;)))
UsuńNie wiem, czy kraje skandynawskie nie najlepsze teraz, Dania, Norwegia
UsuńO Norwegii słyszałam. Drogi kraj, ale zarobki mają niezłe. Moja koleżanka jedzie tam do pracy jako przedszkolanka. Kiedy mi powiedziała ile będzie tam zarabiać, otworzyłam japę :)))
UsuńMówiłam Przemkowi o tych cenach korepetycji i wpadł na pomysł, że mógłby udzielać ich przez Skype. Oczywiście taniej (np. 15 euro) i spokojnie po angielsku - mówi, że angielski matematyczny ma oblatany przez konferencje. Może to i nie jest głupia myśl. Spróbować zawsze można :)))
Myślę, że to jednak trzeba widzieć ucznia i patrzeć mu na ręce co on tam wyprawia w tym zeszycie, ale z drugiejs trony, nie spróbujesz, nie będziesz wiedzieć
UsuńNo jak Skype, to i kamerka, więc z obserwowaniem nie byłoby problemu :))) Ale masz rację, jak nie spróbuje, to nie będzie wiedział. Tłumaczy dobrze i cierpliwie, więc myślę, że mogłoby mu się udać :)))
UsuńAch, jaki naleśniczek smakowity! Uwielbiam. A daj przepis na orkiszowy, co?
OdpowiedzUsuńA ja też w końcu zobaczyłam upragnioną szóstkę na wadze dziś rano, hip hip hurrrra....!
przepis jest bardzo prosty, naleśniki tak jak z białej tylko z orkiszowej pełnoziarnistej, ja mam wypróbowany taki - duża szklanka, taka od napojów wysoka - mleka, druga gazowanej wody (daję też zwykłą, ale w przepisie jest gazowana, więc wypróbowałam), trzy jaja, które najpierw ubiłam dodając trochę oleju, a do tego 2 do 2.5 szklanek mąki. Bałam się, ze mi pełnoziarnista nie zda egzaminu zupełnie, dałam orkiszowej białej odrobinę. Kaszę ugotować (jedną torebkę prażonej), do tego jedne cebula biała, jedna czerwona, kostka chudego twarogu, dwie couurgetty, czyli wąskie długie cukinie, rozcięte wzdłuż i zgrillowane i kilka pieczarek dorzuconych do cebuli. To wszystko wymieszać doprawić, nadziać. To jest proporcja dla 4 osób, albo dla dwóch na dwa dni.
UsuńA ta szóstka do z przodu, czy z tyłu? Jak z przodu, to cię nienawidzę :-))
Usuńkoty kosteczek nie podbierają .. za duze dla nich ;)
OdpowiedzUsuńcałe szczęście :-)
UsuńDokłądnie przestudiowałam przepis. Farsz spróbuję przystosować do mojej kuchni- ciekawe, co rodzina powie na naleśniki z kaszą;)
OdpowiedzUsuńdla mnie to też nowość
Usuń