piątek, 27 kwietnia 2012

Ryba podstępnie zaatakaowała twaróg, a horror walizowy trwa

Na wstępie chciałam przeprosić Kate i Cezara, bo to wspaniali ludzie i ich wizyta zasługuje na oddzielny, długaśny wpis, ale niestety podziało się tak jak podziało, zbiegło się to wszystko z moim wyjazdem i kicha.
Przyjechali do mnie w zeszłym tygodniu, ponad 3 godziny w samochodzie się tłukli. Nawet nie pamiętam jak się poznaliśmy, na pewno korespondencyjnie jakoś, Kate czyta moje felietony i się odezwała, chyba mailowo. W każdym razie od słowa do słowa, dwa lata temu pierwszy raz spotkaliśmy się w realu, a w tym roku była powtórka. Jak zwykle - Kaśka ja Cię zabiję - wjechała do domu z ciastem i siatami, a tam same produkty dla 'biednych' odchudzaczy, czyli przyprawy różniste Fit Up Kamisu, z błonnikiem, kiełkami itp, do tego dodatki do mleka, maca, ciemna czekolada, ryżowe i owsiane ciasteczka, dżem bez cukru dla łakomczucha, czego tam nie było. Ciasto natomiast buraczane, przepyszne. Kate przepis miałaś wysłać!
[dygresja - chudnę!!!! Cały czas trzymam się wytycznych z książki Makarowskiej, i po kilogramie, powolutku gubię kilogramy. Niesamowite. Nie pamiętam, kiedy jadłam ziemniaki i mi ich nie brakuje. Ryżu i makaronu też prawie nie jadam, a jeśli to ciemne. Chleb tylko rano na śniadanie, ciemny. Wszystko to, co mi przeszkadzało powoli przestaje byc dla mnie ważne, zmienia się styl żywienia na stałe, to cud - koniec dygresji]
Pojechaliśmy na plażę, trochę pozwiedzać z okien samochodu, ale najważniejszy punkt programu to jednak pogaduchy, wymiana myśli, energii.
Oczywiście nie obyło się bez utrudnień, bo u mnie zawsze musi być i śmieszno, i straszno. Akurat w ten dzień musiałam wyskoczyć do szkoły Wojtka na spotkanie z nauczycielami po ogloszeniu wyników próbnego egzaminu Junior Cert. Godzina, ponad nawet, z tego spotkania stracona. Mąż mnie godnie zastępował. Dzięki Kate i Cezarowi za wizytę.
No, ale to już przeszłość, niestety. Teraz w sypialni leży częściowo spakowana waliza i mnie straszy. Terror walizowy normalnie. Nienawidzę tego widoku, nie w takich okolicznościach. Sciągam uprane ciuchy, szykuję do prasowania i segreguję do zabrania, ale wszystko we mnie krzyczy, że nie chcę jechać.
Jednocześnie wiem, ze się nakręcam sama, że nie jest tak źle, ale wiecie jak to jest - w ciemnym pokoju wszystko straszy, nawet nasza ukochana lalka zamienia się potwora. No i ja tak mam, zgasiłam światło w głowie i się boję. Tego, co tam zastanę, decyzji, które będę musiała podjąć, mojego poczucia klęski jako córki, wyrzutów sumienia, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i faktycznym stanem rzeczy. Tak, mną też rządzą stereotypy, chciałabym żeby było tak, jak u Mostowiaków, ale nie jest to możliwe.
Teraz czuję wyrzuty, a jak mama zacznie na mnie krzyczeć, to się będę kulić w sobie i liczyć do dziesięciu. Kalms już spakowany, mam nadzieję, że pomoże
Teraz wyglądam tak

 (uwielbiam 'paczizmy')

Głowę mam już gdzieś hen na wysokościach w samolocie, lęk też bierze górę i nawet fakt, że na końcu mam wspaniałe spotkania, że w rodzinnym mieście też mam ukochanych przyjaciół i ciekawych znajomych, których spieszę się zobaczyć, nie pomaga. No cóż. Muszę poszukać włącznika światła, oswoić strachy. To, co nie znane, zawsze gorzej wygląda.
Ciekawe ile jeszcze 'małych katastrof' sobie tutaj zgotuję, czego zapomnę? Na dobry początek tej masakry sowicie doprawiłam poranny twarożek, który miał mi poprawić humor, przyprawą naturalną do ... ryb. Mężowi się nie przyznam. Zjadłam i teraz mi się rybą odbija, haha. A na obiad ... ryba. Potwory z morza atakują.
Jutro olimpiada szkół polonijnych w Dublinie, gdzie zgodziłam się pisać test z angielskiego. W swoim stanie ducha dostanę chyba ze 20%, oto przepis na popis.
Wieczorem córka zaprosiła mnie do japońskiej restauracji, mojej ukochanej Yamamori. Ja to mam szczęście.
Kochane dziewczyny i kochane chłopaki - nie będzie mnie dwa tygodnie. Nie sądzę, żebym miała dojście do komputera na tyle, żebym mogła tu pisać, komentować czy Was czytać. Zajrzę jeszcze wieczorem zobaczyć, czy są jakieś komentarze, a potem wio.
Mam nadzieję, że na mnie tu zaczekacie i nie 'wszystek umrę'.
Trzymajcie kciuki.

28 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki.Mamie sie nie daj nie masz juz 15lat,ciesz sie spotkaniami z przyjaciolmi i znajomymi.Dasz rade na tescie (kto jak nie ty)zazdroszcze Jamamori.wdychaj targi pelna piersia tylko sie nie zachlysnij buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety czasem włącza mi się to '15 lat'. Yamamori doczekać się nie mogę

      Usuń
  2. Z utęsknieniem będę na Ciebie czekać :-) Jak będą na Ciebie krzyczeć, to też tupnij nóżką i się odezwij jeszcze głośniej (powinno pomóc!) Dasz radę, choć pewnie będzie trudno!
    Pogoda u nas zapowiada się wspaniała!
    Odskocznia od codzienności jest wskazana!!
    Do miłego
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tupać nogą na mamę to raczej nie, trzeba uszy po sobie i przeczekiwać. Cieszę się, że pogoda będzie łądna

      Usuń
  3. To ja Ci przekażę po prostu tyle pozytywnej energii ile się tylko da. Nie daj się!

    OdpowiedzUsuń
  4. :D Idac twoim sposobem myslenia , tym 'optymistycznym', to ty zostaniesz w tej Polszy, gdzie nie ma Internetu na tak dlugo, ze nawet ja, Echo, zatesknie za toba :D
    Milego pobytu w chmurach, miekkiego ladowania i tylko szeptow a nie krzykow w rodzinnym gronie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzyć mi się nie chce Jolanto, że zatęskinisz!
      Tak długo Cię nie było, że myślałam- dała spokój!!
      Mariola

      Usuń
    2. Mrjollllo, moja dollo... Czasem i ja tylko pacze. :D :D (lubie tak Kasia paczyzm czy tez paczizm :). Czy ciebie tez mozna (s)patrzec na targach ksiazek w stolicy? Mnie mozna, tez :D Ale sie ciesze i nie pacze tylko pacze kto jeszcze paczy :)
      Paczam - Echo

      Usuń
  5. Kasia,szykujesz się do wyjazdu do Polski jak na podróż dookoła świata hihihi wyczuwam mega nerwy i stres...ale to chyba tylko i wyłącznie sprawa domowej wizyty:( Myśl o tych lepszych stronach wyjazdu do Polski a przecież będą. Znajomi, targi książkowe- rarytaski, o!!! No i gratuluję ci że tak dietka super idzie do przodu, masz siłę widać:) Udanej podróży, ja bym ci do torby weszła z chęcią i też gdzieś poleciała, ale się nie zmiesciłabym nawet..bo klocek ze mnie oboecnie;D Dam znać smsem co i jak kiedy nadejdzie wiekopomna chwila pozdr.szczęsliwej podróży!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zamknęli by mnie za extra dwie osoby przemycane, nic z tego. Będę przejeżdżać przez Twoje miasteczko, pomacham od Ciebie. Ty masz ważnego podróżnika w drodze, pozdrów ode mnie, jak już zobaczysz na oczy

      Usuń
  6. Będzie dobrze i fajnie, zobaczysz! Myśl o pozytywach, co do negatywnych spraw...dwa tygodnie to przecież bardzo krótko.
    Ciekawe czy po powrocie będziesz tęskniła? No i nie mogę się doczekać tych tytułów, które przywieziesz...szczęśliwej podróży!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że może tak być, że będzie fajnie i zatęsknię. Mam nadzieję. Stosy będę na zdjęciach

      Usuń
  7. To paczaizmy nawet oficjalnie są, a ja tu w nieświadomości sobie tak po cichutku paczałem :) Powodzenia w przestworzach i w tej podróży dookoła świata co się na nią tak szykujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oswój strachy, nawet jak nie znikną, staną się mniejsze. Trzymam kciuki i będę ciepło o Tobie myślała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Agnes, pewnie, ja to rozumiem, Ty rozumiesz, a i tak czasem czlowiek dopadna.

      Usuń
  9. Fascynująco napisałaś o tych swoich horrorach. Nie daj się im, jeśli musisz, to nie pacz, ale idź do przodu :))
    Choćby na siłach miał Cię trzymać twarożek rybny (opatentuj go!!!!!) :*

    OdpowiedzUsuń
  10. No...to może jestes już w drodze, albo nawet przelatujesz nad wielką wodą...Nich Cię moje mysli wzmocnią. I nie daj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze u znajomych zatrzymana przed odlotem, jutro fruuuu

      Usuń
  11. Powodzenia i uszy do góry! Fajno masz- dwa tygodnie wrażeń- Targi, spotkania ze znajomymi- udanego wyjazdu :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano fajno, to mnie trzyma przy zyciu, te ostatnie dwa dni

      Usuń
  12. Miłego wyjazdu! Gratuluje wytrwałości w odchudzaniu , mnie teraz gubią moje Kobiety bo codziennie mnie pasą czymś dobrym i z odchudzaniem na razie kiepsko będzie:) tyle pyszności, chociaż chleba, makaronu i ryżu nie jem, to co dzień jak nie grill to ognisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najwazniejsze zeby to grillowanie bylo z warzywami a nie z gora chleba i ciezkich salatek ziemniaczanych. ale zazdroszcze :-(

      Usuń
  13. bardzo się cieszę ż edobrze idzie Pani walka o dobrą sylwetkę i że dzięki swojej wytrwałosci i moim skromnym radom waga spada, życzę wytrwałości w powstrzymywaniu sie od kluchów i makaronów, jak dojdzie Pani do wymarzonej wagi to prosze o sygnał to zaczniemy stabililizację:) makarony wrócą:)
    pozdrawiam
    Magdalena Makarowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ale zaskoczka, Pani Magdalena we własnej osobie. Jestem w Polsce i w zaganianiu trudno utrzymać dietę, ale się staram. Dzięki Pani naprawdę juz mnie nie nęcą różne ciężkości mączne, niesamowite. Poza tym polubiłam lekkość żołądka bardziej niż smakowite frykasy, bo nawet jak się skuszę, to potem cierpię i pamiętam to sobie na następny raz. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  14. po prostu wie Pani że trzeba wybierać to co jest warte zjedzenia, nawet na wakacjach, w Polsce jest wspaniałe jedzenie tylko ludzie nie maja czasu nad nim przystanąć:(
    życzę udanego pobytu i świadomych wyborów:)
    magdalena makarowska

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.