wtorek, 13 maja 2014

Mały samochodzik z napędem odrzutowym

Zapieprzam, jakbym miała wiatrak w tyłku. W zeszłym tygodniu ostałam się sama do przygotowywania posiłków, bo moją panią odwołali do innej placówki. Nic prawie nie widzę moich ludzików, chyba, że w trakcie obiadu, cały czas mam zajęty w kuchni. Nie jestem zawodowym kucharzem, więc to wymaga ode mnie wielkiego skupienia, cały czas tryby we łbie chodzą, co gdzie, kiedy i jak, żeby było na czas, bo dwadzieścia kilka osób musi być codziennie nakarmione i to nie o którejś tam, tylko punkt 12 siadają do stołu, zakładają śliniaki w kratkę i czekają.
A potem każdy po kolei dziękuje za obiad. Przychodzą do drzwi kuchni i z uśmiechami od ucha do ucha, machając ręką albo obiema, wesoło skandują swoje podziękowania.
No mówię Wam, każde zmęczenie wtedy mija, żeby nie wiem, jak było wielkie. Bo to takie kochane gębole są.
Po drugiej przychodzą jeszcze na herbatę do jadalni. Potem dwóch takich najbardziej umnych przybiega do kuchni z kubkami, napuszczają cały zlew zimnej wody, bo im się myli, albo nie wiem, moze ktoś im pokazał, żeby nie używali kranu z ciepłą, bo jeszcze się poparzą (tak lepiej, słusznie), robią pianę po pachy i myją te kubki, wycierają. Potem wynoszą mi śmieci. To nie jest wykorzystywanie, mogłabym sama, ale to jest dla nich bardzo ważny punkt dnia, czują się ważni i pomocni.
Pytają sto razy, czy dobrze i czysto i czy jestem zadowolona.
A jedna taka pani, która już niewiele może, słabo chodzi, przygięta do ziemi, zawsze słabo mówiła, głównie po irlandzku zresztą (ja nie umiem, słabo rozumiem, nie mówię w ogóle, może pojedyncze słowa), zawołała mnie w którymś momencie w piątek, koniec tygodnia - macha, macha, więc rzucam wszystko i biegnę, może coś się stało? Ona na to patrzy na mnie wytężonym wzrokiem i mówi - you look tired czyli wyglądasz na zmęczoną. Ależ mnie wzruszyła.
Pewnie miała rację, bo dużo się działo w zeszłym tygodniu i faktycznie jechałam już na oparach, ale udawałam, że jestem ok.
Ten tydzień taki sam, nadal sama, do środy w następnym tygodniu.
A potem wyjazd o Warszawy w sprawach rodzinnych wprawdzie, ale przypadkiem okazało się, nie ja wyznaczyłam termin spotkania, więc nic nie było w tym mojej reki, że w ten sam weekend, w który przylatuję, są warszawskie targi książki.
Czyż to nie jest dowód na istnienie siły wyższej?
Będę się pławić w książkach, spotkaniach autorskich, mam zaplanowane kilka wyjść na spotkania promocyjne lub premiery książkowe, tudzież wieczór w Teatrze Żydowskim  o Tyrmandzie. Moze uda mi się zobaczyć film Powstanie Warszawskie? Kupić za wiele nie zdołam, bo raz, że bagaż tylko podręczny, a dwa, że kupić znaczy wydać pieniądze, a to nic, macanie nie kosztuje.
Ot ci cały apdejt czyli jak sprawy, jak zlewy

11 komentarzy:

  1. Ach, Kasiu. Bo dlaczego te książki takie drogie są? No dlaczego. Jak weszłam do EMPIKU to spędziłam tam chyba z 1,5 godziny, bo tyle tego choć to tylko empik. I tylko dlatego tak krótko, że cały czas, na pełny regulator łupało jakieś współczesne disco...
    Wyszłam z trzema dla siebie, dwiema dla syna, które i ja przeczytam. Mogłabym jeszcze co najmniej drugie tyle wybrać, ale piniądze nie z gumy...Ech...
    I jak to fajnie czuć się docenionym. Zobacz, każdy tego chce. Nawet twoi podopieczni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. provincial - nie mam na to odpowiedzi, sama borykam się z wyborami, co kupić, co odłożyć, co na czytnik, co w papierze. Jesli idzie o papier, przegrywam z kretesem.
      Jeśli idzie o docenienie, moi podopieczni nawet bardziej niż my

      Usuń
  2. Kasia (nie wiem w sumie, czy mogę tak na Ty czy może raczej Pani powinnam się zwracać, jak coś to przepraszam, a swoją drogą to ja też z Kasiek jestem) ja Ci zazdroszczę tej pracy, wiesz? Bo to to co robiłam w Polsce przez jakiś czas i chciałabym robić dalej. A teraz jestem w Anglii i chciałabym się kurczę załapać do takiego dziennego domu dla niepełnosprawnych, ale póki co kiszka. Szkoda, bo to taka praca w której się odnajduję.
    A na targach książki jeszcze nigdy nie byłam, więc tego też zazdraszczam. Jejuu, ale ta zazdrość ze mnie dziś przemawia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cat Rock, pewnie, że Kasia, jakżeby inaczej.
      Ty byś chciała pracować w takim środowisku, a ja zawsze myślałam, że się do tego nie nadaję, nie szukałam takiej pracy. Dostałam ją w ramach projektu zdobywania nowych doświadczeń zawodowowych, do którego się zgłosiłam, bo nie mogłam znaleźć pracy w sektorze, gdzie chciałam i gdzie miałam wykształcenie. No i okazało się, że to po prostu czad do kwadratu. Uwielbiam to. Nie wiem, jak to działa w UK, gdyby to było w Irlandii wiedziałabym, co ci poradzić

      Usuń
  3. n200.300olecam filmu o powstaniu...70 % to insenizacja, przerywane tylko od czasu do czasu prawdziwym materialem... po 30 minutach filmu zasnelam.Szkoda pieniedzy,naprawde....Za jakis czas pewnie i tak puszcza to w TVP1...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też się zastanawiam, czy nie poczekac na telewizyjną emisję, ale nie dlatego, że spodziewam się czegoś złego, po prostu nie wiem, czy znajdę czas. Spotkania twarzą w twarz ważniejsze

      Usuń
  4. Bez powolania nie da rady wykonywac tej pracy. Nie wiem, czy u was tez mowi sie tyle o zlym traktowaniu podopiecznych takich placowek opiekunczych jak ta, w ktorej pracujesz. W UK to juz problem, zwlaszcza kiedy okazalo sie, ze problem jest bardzo zlozony: personel nie jest wykfalifikowany, slabo oplacany i nikt nie kontroluje nalezycie, co sie dzieje z podopiecznymi. Kasiu, nalezy ci sie ogromny szacunek za to, z jakim sercem i oddaniem podchodzisz do swojej pracy. Gdyby bylo wiecej takich osob jak ty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to mnie zaskoczyłaś, bo ja myślałam, że wszędzie jest tak jak u nas. Nasze ludziki są naprawdę dobrze tu traktowane, nie dość, że przestrzega się higieny, chodzą wymyci, nasmarowani, uprane ciuchy, to jeszcze dba się o ducha, wozi na koncerty, spędza z nimi czas, a do tego inne małe przyjemności. Ach ile to radochy z nimi, mówię ci. Ja też nie jestem wykwalifikowana, wszystkiego muszę się uczyć. I też mnie słabo opłacają, bo przez tę naukę właśnie, dostaję tyle, co zasiłek, ale za pół etatu, to fakt, bo pracuję tylko 19,5 h. No, ale polubiłam to i nawet już nie jęczę, że mało płacą, tylko mi włosy dęba stają jak widzę swoje saldo na koncie. Skąd wziąć pieniądze? - to mój najczęstszy problem. Ale pracy w naszym regionie nie ma, gdyby była musiałabym odejść i wziąć to, co lepiej płatne, bo tak dalej trudno żyć

      Usuń
  5. wykwalifikowany - mialo byc!

    OdpowiedzUsuń
  6. Powstanie Warszawskie ponoć strasznie dołujące, zarówno w odczuciach 50-cio jak i 19-sto latka. Obydwaj się poryczeli.

    OdpowiedzUsuń
  7. Thanks for finally talking about > "Ma�y samochodzik z nap�dem odrzutowym" < Liked it!

    my web site goji berry como tomar

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.