sobota, 5 lipca 2014

Gębę mi odjęło

W czwartek byłam w Dublinie na chirurgii szczękowej na operacji. Nasz szpital został zalany, kilka oddziałów zamknięto i z tego powodu podpisano umowę z prywatnym szpitalem w stolicy na wykonywanie tych zabiegów, na które czekają pacjenci z naszego hrabstwa.
Wydawało mi się to wszystko przesadą, nawet chciałam zdecydować się na powtórną próbę usunięcia korzenia przez miejscowego dentystę, ale okazało się, ze to jednak był dobry pomysł, poczekać.
Ale od początku.
Najpierw była konsultacja, konieczna ich zdaniem. Wydane pieniądze na podróż, stracony dzień, ale co tam, ich to nie interesuje. Trudno.
Potem stawiłam się na umówiony termin. Myślała, że usiądę sobie na fotelu dentystycznym i pan doktor mi zrobić bzyt piłką do usuwania przyrośniętych korzeni i będzie po wszystkim. Wishful thinking - chciałabym.
Zamiast tego wręczyli mi gajerek i kazali się do gaci rozebrać.
Pytam, czy na pewno wiedzą, ze ja z zębem, bo żeby zęba na golasa?
Ale oni, że tak, bo ja na główną salę operacyjną idę.


Wdzianko całkiem takie, jak Nicholsona w 'Lepiej późno niż później', kiedy to paraduje nawalony po zastrzykach, po korytarzu szpitalnym z gołym tyłkiem. Wyobraziłam sobie tę scenę i podstawiłam zamiast niego, siebie, obrazek mnie tak rozśmieszył, że kiedy weszła pielęgniarka, była niezwykle zdziwiona, ze się zaśmiewam, zamiast umierać ze strachu. Prawda jest taka, że ja tak mam, jak się bardzo boję, zaczynam dostawać głupawki i mi śmieszno jest.
Daaawno temu, kiedy byłam w szpitalu w celu usunięcia kamieni wraz z woreczkiem żółciowym, przysłali do mnie psychiatrę, bo siedziałam na łóżku chwilę przed operacją, machałam nogami i zaśmiewałam się z tego, ze w tym durnym operacyjnym czepku wyglądam jak traktorzysta z PGR. W ogóle mi wesoło było, co wydało się bardzo podejrzane i postanowili mnie skonsultować z odpowiednim ciałem medycznym. Ciało orzekło, że wszystko ok, po prostu taka samoobrona i wydalo mnie pod nóż.
I tym razem poszłam pod piłę, odwołania nie było.
Najpierw pan doktor, niezwykle przystojny facet z klasą, myślał, że to będzie kaszka z mlekiem, odesłał dwie panie z obsługi sali, coś tam pogrzebał i go zdziwko chapło, że nie poszło łatwo.
No to bardziej pogrzebał i nadal nic.
Potem straszył tego korzenia, że jak się nie zdecyduje, to będzie musiał użyć piły, ale korzeń nic sobie z tego nie robił. No i użyto sprzętu ciężkiego.
Powiem tak, najpierw byłam przerażona, potem mi było wesoło, a na sali jakbym to nie ja tam leżała. Aż mnie facet pytał, czy ja mu tam przypadkiem nie usypiam.
A to moje zdolności medytacyjne, które mi się włączają w takich chwilach. Szkoda, ze nie zawsze w stresie, tylko w takich spektakularnych sytuacjach, że mi sprzętem ostrym po kościach w gębie jeżdżą.
W każdym razie udało się, po godzinie pacjent zaopatrzony poszedł do sali pooperacyjnej. Pojechałam właściwie, na leżąco.
Po  kolejnych 60 minutach, pojechałam do sali i mi zapodali herbatę i tosta. Myślałam, że nic nie będę jeść, ale wtranżoliłam jednak, bo przed zabiegiem miałam nic nie jeść od siódmej rano, a to była już prawie szesnasta. Głodna byłam.
Wypuścili mnie gdzieś o piątej, w trasie do domu byliśmy już po 40 minutach, ale bardzo to był zly moment na wyjazd z Dublina, bo korki, ludzie pracę skończyli. A na dodatek na autostradzie spaliła się ciężarówka i była tylko jedna nitka czynna, jechaliśmy wiele kilometrów na jedynce, posuwając się o metr na minutę. Zamiast niecałych 4 godzin jazdy do domu, jechaliśmy ponad 5. A ja już bez znieczulenia i na tabletkach, które mi nie za bardzo pomogły.
O matulu, jak ja się umęczyłam.
Na drugi dzień masakra, ból, walka z jego opanowaniem, dużo mi dały rady udzielone przez znajomych na fejsie, w każdym razie przeżyłam i dzisiaj już lepiej.
Chociaż nadal boli, ale już wiem, jak to opanować.
Na pocieszenie dostałam pocztą książkę, wcześniej zamówiona i ręcami Kaliny dostarczoną autorowi do podpisania, własnie doszła, kiedy najbardziej chlipałam we własny mankiet, że już nie daję rady znieść tego bólu. Perfect timing. Uśmiechnęła mnie.


Oprócz tego dotarły pocieszajki w postaci ebooków od znajomych, och Wy wiecie, jak oderwać moją uwagę od trudnych spraw.
Zebrałam obowiązkowy zestaw rekonwalescenta i udałam się na łóżko, żeby oddać się całą sobą chorowaniu, a raczej dochodzeniu do siebie. I to jest jedyna dobra strona bycia niedysponowanym.


25 komentarzy:

  1. Ten sam wzorek na koszuli, ten sam dzwonek jak u nas, globalizacja totalna o_O
    Grunt, ze manipulacje przezylas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co znaczy 'u was', ale tak, zakładam, że jest to jakiś standard. Prywatny szpital nie różni się wiele od naszego publicznego. Nie znalazłam właściwie żadnych różnic, ale też byłam pacjentem prywatnym, to może dlatego nie widziałam różnicy. Cieszę się, ze to wszystko za mną, bo bardzo bałam się tego cierpienia, lepiej je przechodzić wiedząc, że minie, niż na nie czekać

      Usuń
  2. Bardzo serdecznie współczuje, ale pzecież 'już po wszystkiem'! Mieliśmy rację, kiedy wraz z drem ginekologiem wyraziliśmy opinię, że on o wiele jednak przyjemniejszy niże dentysta ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cesiu, już po wszystkim, to fakt. Też wolę jak mi robią coś na dole niż na górze :-)

      Usuń
  3. Szczerze współczuję - też mam takie przeżycia zębowe zaliczone. Ale najważniejsze, że już jest "po".
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pkela, jak napisałam wyżej, wiedziałam, ze mnie to czeka i dużo lepiej być już po niż czekać na.

      Usuń
    2. To samo twierdzi mąż Bożeny, który po usunięciu jedne ósemki uznał, że pozostałe trzy to on weźmie na raz. ;) (p.s. Bożena uważa, że na pewno na raz to nie da rady)

      Usuń
    3. Sekretarko Bożeny - w Stanach usuwają wszystkie 4 na raz, pod narkozą chyba, ale pewna nie jestem. Wiem natomiast, że ludzie się na to decydują, bo taniej i z pracy biorą tydzień wolnego, żeby to zrobić. A musza, bo te zęby są tak problemowe, że żeby zachować ubezpieczenie, muszą się ludzie poddać takiemu zabiegowi. Przynajmniej tak było w latach dziewięcdziesiątych.

      Usuń
  4. Z glupawka mam tak samo :-) W najmniej oczekiwanych momentach smieje sie jak glupi do sera. Co wiecej im momenty powazniejsze tym glupawka wieksza,. Juz kiedys nawet sie zastanawialam, czy to nie aby jakies chorobowe ? Radosci lekturowych zycze i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KaBu - myślę, że to reakcja na zwiększenie hormonu stresu, w sumie leipiej się śmiać niż płakać

      Usuń
  5. Kasiu, dopiero noga teraz korzeń... Na nudę to Ty nie możesz narzekać dziewczyno ! O bólu po usunięciu coś wiem: Córcia miała historię z ósemkami :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - ten korzeń to czekał na swą kolej ponad 2 lata. Przypadek, że akurat teraz znaleźli dla mnie czas. Cieszę się, że nie w styczniu, kiedy noga do niczego i pogoda do jazdy też.

      Usuń
  6. Czasami, żeby nie bolało, najpierw musi trochę poboleć...
    A u Ciebie nawet operacja opisana z przymrużeniem oka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta, też sobie kiedyś takie 'chłopskie mądrości' powtarzałam, ale teraz już chyba za stara jestem, żeby w to wierzyć. Jedni mają szczęście do mocnych zębów, a ja mam szczęście do słabym ale za mocnych, haha

      Usuń
  7. I jak, dalej boli ? W takim przypadku powinni wydac recepte na silny lek przeciwbolowy, jak po usunieciu osemki. Ketonal forte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ale ketonalu tutaj nie dają, bo są oczadzeni na punkcie fenomenalnego paracetamolu, który dostałam na receptę z codeiną, haha. I nic nie pomógł. Ale pyralgina w tej kombinacji tak

      Usuń
  8. Ja wiem, że Ciebie boli, że poważny temat, ale znów się uśmiałam i z tego gołego tyłka Nicholsona i wyobrażonego Twego, i Ciebie traktorzystki.
    Pozdrawiam i życzę mniej bólu:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ło mateczko kochana, co za przeżycia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :) O wiele łatwiej rwać jak korzenie nie są przyrośnięte, masz pecha... ;-(

    OdpowiedzUsuń
  11. pierdu pierdu nnie da sie tego czytac...

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluję odwagi, bo szczerze mówiąc brzmi to straszniej niż mój poród, który względnie mile wspominam...
    Pozdrowionka serdeczne :)
    PS. Zapraszam do nas na poprawienie nastroju, bo akurat serię zdjęć Zalewu Siedleckiego prezentujemy... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak dowiedziałam się, że był poród. Gratuluję

      Usuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.