Tak mąż śpiewa, kiedy przechodzi korytarzem i widzi nasze nowe nabytki. Martwie się, bo musiałam się zadłużyć na swój. Jego rower kupiliśmy na Bike to work scheme, czyli dostał z pracy czek, a w cotygodniowych ratach, przez rok będzie ten rower spłacał, bez odsetek i przed opodatkowaniem, czyli trochę dodatkowo zaoszczędzi. A i spłacaniem nie musi się martwić, powolutku może.
A oto mój rower z bliska.
Cieszy się, że w tym roku będziemy szusować po drogach razem. Szusować jak szusować, chyba na wyrost powiedziane, ale przyznam, ze kiedy podchodzę do mojego niebieskiego ptaka, czuję mrowienie w stopach, nie mogę się doczekać powrotu na rower. Po tylu latach, pewnie pojeżdżę 15 minut i mi tyłek odpadnie. Trzeba się jakoś z powrotem wciągnąć w to jeżdżenie.
A oto moja niedzielna niespodzianka. Tosia, moja biblioteczna kuleżanka lat trzy, narysowała dla mnie rysuneczek, mój portret. W spodniach, bo ja zawsze w spodniach jestem i włosy mają taki kolor jak moje. Piękna pani ze mnie na tym obrazku. Zdjęcie nie za dobre, bo u mnie lodówka w ciemnym miejscu stoi.
Tosia zawsze mnie obejmuje na powitanie i się do mnie przytula. Fajnie sobie przypomnieć, jak to jest z małym dzieckiem, bo moje to wielkoludy już :-)
Wczorajszą noc zarwałam na Oskary, moje wrażenia na Notatkach Coolturalnych
Ogłaszam, że u mnie sezon rowerowy otwarty. Dzisiaj boli mnie pewna część ciała:)
OdpowiedzUsuńJa też bym już pomykała po mieście, ale się boję. Dzieści lat nie jeździłam i muszę najpierw się przestać bać jeździć na nim. Odkąd jestem kierowcą, wydaje mi się, że jak nie ma karoserii wokół mnie, to mi się coś stanie.
OdpowiedzUsuńAle cudo! Pomysl tylko - wiatr we włosach, pęd z gorki, wolnosc i swoboda. Tez chce taki, ale nie mam na razie kasy. Ale kiedys na pewno!
OdpowiedzUsuńSocjo - pęd z górki? Aaaaaaaaaaaaaaaaaa, połamane nogi to jest to, co nastepne mi przychodzi do głowy. A na rower się załużyłam bo nigdy kasy nie miałam. I będę teraz stres długowy odreagowywać na rowerze
UsuńCuda a nie rowery, obydwa!
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi jak w latach 80-tych ubiegłego stulecia (!)
zapyrdalałam na spawanym (już) składaku brata z Wygody na Bródno...i z powrotem. Kiedy ostatnio przemierzałam tą trasę samochodem nie mogłam wprost uwierzyć...ale może to przez te korki ta wyobraźnia tak głupieje? :D
Niedawno przypomniałam sobie jakie dystanse pokonywałam w Warszawie na nogach i też mnie zdziwko chapło :-)
Usuńjestem :)))
OdpowiedzUsuńmedieval beast - witaj. Na rowerze nie jeździłam prawie 30 lat, więc teraz się obawiam, że nie podołam. Chciałam znaleźć sposób na fajne spędzanie czasu na wolnym powietrzu (poza siedzeniem na tyłku na plaży z książką w ręku i hasającym psem w tle). Ciekawe jak to będzie?
UsuńUwielbiam NIEBIESKI!!! Piękna Kasiu maszyna!
OdpowiedzUsuńMój czerwony w ubiegłym sezonie trochę odpoczywał;-)
Zapał miałam (po jego kupnie) i to wielki!Przez kilka lat jeździłam codziennie. Raz się wywaliłam ( przez gapiostwo), kolanko ucierpiało mocno i trzeba było doprowadzić je do stanu używalności. No i zapał trochę osłabł. Fakt, że w moim Tczewie nie ma zbyt wielu ścieżek rowerowych, a jeżeli są to prowadzą donikąd, bo się urywają i ..........nic.
Rowerro traktuję jako relaks. W tamtym roku pojechaliśma na ścieżkę na półwysep helski. Można przejechać z Władysławowa na Hel, trasa ma ok.40 km. Mnie stać najwyżej na 20 km. Mój ślubny się przy mnie męczy, bo pokonuje trasę dwa razy szybciej, no i nie może się napić piwka po drodze(chyba dlatego tak szybko jeździ , hi, hi).
Ale fajnie trochę popedałować. Próbowałam kiedyś jeżdzić na plaży, ale nie dałam rady. Ponoć za cienkie mam opony!U nas jeszcze od czasu do czasu sypnie śniegiem, więc o rowerze na razie muszę zapomnieć. Za to chodzę na basenno, na aqva aerobic.
Trzymam kciuki za pedałowanie po okolicy :-)
Nie rozglądaj się za dużo na boki, bo ja tak się wywaliłam.
Pozdrawiam
Mariola
A portreto piękne! Jesteś uśmiechnięta i szczęśliwa, normalnie fuwasz w powietrzu. Tak trzymaj:-)
Prawda, że śliczna fotografia lodówkowa? Z tym rowerowaniem wraz z mężem, mój się strasznie cieszy, ze do niego dołączę. Może dlatego, za po nie chodzi na piwko, haha
UsuńPróbowałaś po piachu na plaży?
UsuńA to czy się będzie cieszył, to się pewnie okaże? hi, hi..
Ja się strasznie wlekę(tak mój mi mówi), bo lubię podziwiać widoki dookoła.
Mariola
To całkiem tak jak mój małżon, on jeżdzi i się zachwyca - jaki piękny świat. Ja natomiast bym jechała do przodu i nie oglądała się na boki. Bym, bo nie wiem, ile mi zajmie powrót do formy, żebym dwa kilometry dala radę, bez utraty tyłka, przejechać. Po plaży nie próbowałam, bo prawie 30 lat na rowerze nie siedziałam. Wszystko przede mną. Ale nie sądzę, żebym się na plażę rwała
UsuńŻe Cię nie korci spróbować!!!
UsuńA rower czeka.....
Ja też wsiadłam po wielu latach i poszło jak po maśle. A tyłek zawsze boli, jak się zaczyna sezon. Czy przejedziesz 2 km, czy 20(jak się da). Jak zaczepiłam licznik, to zdziwko mnie chapnęło, że tyle przejechałam.
Czekam na pierwsze foty z wypadu pedałowego
Mariola
Rower ma cudowne kolory! Rowerek ma małe ale grube koła i kilka przerzutek (pomaga to czy utrudnia jazdę?). Nie masz bagażnika! Ani koszyka na kierownicy! Masz osłaniacz żelkowy na siodełko? Masz taką pelerynę przeciwdeszczową z kapturem z okienkami chroniącą rownież kolana przed deszczem i posiadającą paski odblaskowe? Masz kask ochronny na rozwiany włos i „pień mózgowy”? Masz rękawiczki skórkowe bez palców? Masz system zabezpieczający przed kradzieża? Masz stojak do parkowania rowerów na podworku?
UsuńMasz szalenie okazaly caly rower :-D
Piękny ten Twój niebieski szerszeń :) a i siodełko wygląda na baaardzo wygodne, więc raczej nic Ci nie odpadnie:). Miłego szusowania1
OdpowiedzUsuńPrzez wiele lat zarywałam noce na Oskary, po prostu brałam wolne w pracy i robiłam 2 kawy. Potem nagrywałam, a teraz (dzisiaj) obejrzę jedynie powtórki na C+. Nie dałam rady obejrzeć skoro wstaję o 6 rano...
OdpowiedzUsuńKachno - jak się wstaje raniutko, to nie ma sensu. Kiedyś tak zrobiłam, na 7 do pracy i Oskary w nocy, nie był to dobry pomysł wcale, a wcale.
UsuńMariolu - mówisz, ze tak czy tak będzie tyłek bolał, to mi humor poprawiłaś, Nie ma licznika na swoim rowerze, moze kiedyś? Kupię tylko kask, na resztę mnie po prostu na razie nie stać
OdpowiedzUsuńCo tam masz na tym magnesie napisane lodówkowym? "As far as anyone knows we are..."? nie mogę odczytać dalej - normal? :))
OdpowiedzUsuńNas z moim mężem połączyła pasja do roweru, bo oboje jesteśmy zagorzałymi cyklistami, więc dołączam się do popierających krok zakupowy :)Ja to nawet przed dwa lata jeździłam do pracy rowerem - a wyznam Ci, że śnieg nie był mi przedszkodą, bo miałam górala z grubymi oponami! :)
Remember as far as anyone knows we are normal family. Rowery - wydatek duży, ale musimy znaleźć sposób na zdrowy wypoczynek, ruch na świeżym powietrzu. Zobaczymy jak uda mi się powrót do jeżdżenia.
UsuńJak mi sie marzy powrot na rower! Po wypadku niestety nadal mam problemy z trzymaniem kierownicy wystarczajaco mocno. Lewa reke mam slabsza wiec dopoki jej nie wzmocnie to unikam wycieczek rowerowych. A kiedys tak kochalam pedalowanie...BUUUUU.
OdpowiedzUsuńPS: Baaaaardzo mi sie podoba Twoj rower!
Magdo - w takim razie lepiej nie wracać za szybko, bo może to się skończyć kolejnym wypadkiem.
UsuńLubię niebieski kolor :)))
OdpowiedzUsuńOj, poszusowałoby się, poszusowało. A nawet nie wiem czy mój rower tam, hen daleko, na wsi, nie zardzewiał od nieużywania :)))
zawsze można go potraktować specjalną farbą, byleby był na chodzie
UsuńWiększy problem to ściągnąć go do miasta - transportu brak. A jednak przyjechać na nim ode mnie z wioseczki... wyplułabym płuca :)))
UsuńJak coś, to marzą mi się rolki. I o nich myślę, jak zrobi się milutko i ciepło.
Rower wyczesany i piękny, niech się dobrze jeździ :)))
OdpowiedzUsuńDzięki
UsuńKasiu Teatr6.piętro Michała Zebrowskiego szuka blogera. Od razu pomyślałam o Tobie, a Ty tak daleko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mariola
Oj, żal straszny, że ja tak daleko
UsuńMichał Żebrowski był jurorem w Blog roku, pewnie się naczytał i wpadło mu do glowy, że dobrze by było też na blogach zaistnieć
UsuńKasia, ja po każdej zimie, ba! po każdej dłuższej przerwie powrót na rower odczuwam boleśnie.
OdpowiedzUsuńU mnie się taka wiosna zrobiła, że niech mnie tylko zaraz odpuści to wsiądę i pojadę...dokądkolwiek, najchętniej do lasu. Ale to pewnie nie w ten weekend będzie, niestety
u nas lasów niestety niet, ale i tak piękne tereny mamy, będziemy tyłek wozić.
UsuńOd tygodnia zaczęłam jazdę na rowerku stacjonarnym, więc mam nadzieję, że do lata przygotuję się do jazdy na prawdziwym rowerze :) A Tobie polecam takie specjalne "gatki z pampersem", wiesz z wszytą warstwą pod tyłek. Mnie pomaga i nie mam problemów z jazdą nawet po dłuższej przerwie :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
iw
nawet nie wiedziałam, że jest tyle ciekawych gadżetów dla rowerowców, haha. Gatki z poduszką na tyłku, to coś dla mnie
UsuńKasiu, takie gatki można upolować w Lidlu :D (w moim przypadku tak było). Ubieram pod dłuższa tunikę :D
UsuńRower to cudowna rzecz, szczególnie kiedy jest gdzie na nim jeżdzić.:)
OdpowiedzUsuńCzarny pieprzu, ja wielu rzeczy tutaj nie mam, ale rowerowych ścieżek skolko ugodno
Usuńja bym wolała wprawdzie różowy, ale te sey-floresy i siodełko są boooskie. Jeeej jak ja bym sobie też poszusowała... Tylko ja się trochę boję jeździć, bo mam problem z błędnikiem. Ale powodzenia moja droga, na pewno się rozjeździsz. Początki zawsze bywają trudne :)
OdpowiedzUsuńRóżowego bym nie zdzierzyła, chyba, że taki pudrowy, z odcieniem szarości, francuski
Usuń