Dawno nie pisałam, ale co zrobić, jeśli człowiek spiczniały jakiś i nos na kwintę, pogoda w tym wydajnie pomaga, a skarżyć się nie chce? Zamilknąć
Pogoda od trzech dni u nas piękna. Słońce, wiosna, ciepłe powietrze, pachnie ziemią rodzącą się do życia, wiecie taki nie do pomylenia z niczym innym aromat trawy, gleby, krzewów szykujących sie do wypuszczenia pierwszych pąków i torfu z kominków. Do tego ptaki po prostu oszalały, od rana trele, gonitwy, rejwach w karmiku, życie w ogrodzie wre.
To i żyć się chce. I łatwiej myśleć o czekającym mnie wyjeździe do kraju do mamy, który ja zwykle będzie trudny. I łatwiej się odchudzać. Tym bardziej, że chyba z 10 kg spadło w 20 dni. Ale ja mam dużo do zrzucenia, więc to nie jest syndrom żadnej choroby, tylko trzymam się zasad i nie pozwalam sobie na wielkie odchylenia, chyba ze już mnie tak przyciśnie, że nie daję rady. Dzisiaj zjadłam Grześka. Jezu, muszę się zaraz zważyć ;-) Albo nie, obiecałam sobie, że tym razem nie będzie terroru wagi stojącej w łazience i liczenia kalorii, bo i tak tego nie umiem. Niby głupia nie jestem, a i tak zawsze na tym poległam wcześniej - wciąż mi się wydawało coś za dużo lub za mało, mimo, że zapotrzebowanie kaloryczne i tak było niewielkie, na wszelki wypadek nie dojadałam, a potem wilczy głód gonił mnie do jedzenia. Nigdy w ten sposób nie umiałam, dlatego przepisy z książki i menu na miesiąc bardzo mi odpowiadają.
Ciągle ostatnio chciało mi się spać i małżon zauważył kilka razy, że jakaś bladzieńka jestem (w życiu tak do mnie nie mówił, więc naprawdę musiałam być). Już się zastanawiałam, czy jakiś suplementów diety nie muszę zacząć zażywać, ale Pani Magda mówi, że magnez z B6 koniecznie, to może od tego zacznę na razie. Martwiliśmy się, że to od diety ta bladość, szarość raczej moim zdaniem, ale okazało się, że zdrowie jest, nie ma natomiast wystarczającej ilości słońca ostatnio i stąd to przygnębienie i kolor skóry. Jak tylko wyszło słońce, ja dostałam rumieńców i zmęczenie też jakby mniejsze.
Pojechałam dzisiaj po rower, pożyczyłam pieniądze i postanowiliśmy odebrać dziś. Nic z tego, ani rower męża nie gotowy, ani mojego nie było sensu brać, załatwimy to za jednym zamachem za tydzień. Małżon był dzisiaj pierwszy raz w sklepie od czasu, kiedy wynalazłam rower dla siebie, zobaczył go i mnie wyśmiał, że za stara na niego jestem, że on jest dla dziuni. Dzidzię piernik ze mnie zrobił. Naigrawał się między tymi rowerami, ciągnął mnie po piętrze - może sobie jakiś inny wybierz? Pewnie, bym może i, ale wszystkie inne w stylu holenderskim prawie 400 euro, tylko na ten jest specjalna oferta, na inne mnie po prostu nie stać. Poza tym pięknisty jest i taki, jakby to rzec, ekscentryczny, a ja lubię tak czasami szokować, ubiorem już nie, ale rowerem, dlaczego by nie? Potem jeszcze u znajomych strzelił jakiś tekst i oni też się śmiali z kolorów i mojego wyboru. I zasiali we mnie, wespół zespół, wątpliwość, że może ja faktycznie za odważnie sobie poczynam, może powinnam statecznie na czarnym posuwać po mieście? Czarny bym sobie kupiła, też ładny, może nawet bardziej, ale takiego nie ma. A innych, nijakich, srebrny metalik, co to ukradną i nawet swojego w masie nie poznasz, nie chcę. Mój ci tamten. Ale teraz się boję, że będzie mi wstyd na nim jeździć. Siedzę i układam buzię w podkówkę, bo tak się cieszyłam na te jazdy rowerem, a teraz się jakoś wzdrygam.
A jutro jadę do teatru. Zbieramy się w 4 dziewczyny i zaszalejemy. Najpierw pójdziemy do knajpki obok teatru na pogaduchy, kawę i może jakąś przekąskę, zobaczę, co bym tam mogła zjeść, żeby diety nie zawalić. I tak z tego wszystkiego pogaduchy najważniejsze, no i sztuka, mam nadzieję, że dobra. Dam znać, jak było
Ach, jak ja dawno nie byłam w teatrze! A na co idziecie, Babeczki?
OdpowiedzUsuńhttp://www.angrianan.com/list/2012/roughmagic.html Plaza Suite, gościnnie przyjechała trupa znana w całym kraju o wdzięcznej nazwie Rough Magic. Nie mogę się już doczekać
UsuńA wiesz co? Własnie wczoraj stwierdziłam, że wyglądam jak zombie. To ten brak słońca i ruchu chyba (mam nadzieję). Tutaj teraz mróz, a już niedługo śnieg i trochę mniejszy mróz. :)
OdpowiedzUsuńTeatru zazdraszczam:)) bo ja ostatnio w godzinach pracy teatru jestem albo w pracy, albo w szkole:)
To musi być pogoda i brak słońca, bo ja czuję się lepiej na tej diecie, a nie gorzej, czyli nie powinnam być 'bladzieńka'
Usuń10 kg w 20 dni?! Matko Bosko- jak Ty to zrobiłaś?! To tak zdrowo? Ja sobie nie radzę z dietą, a mam 20 kg nadwagi :( Już sama nie wiem czy iść do jakiegoś dietetyka, czy co zrobić :( Ech...przerąbane, a jeszcze ta zima i brak warzyw...Teraz pomidory smakują jak woda, rzodkiewka jak papier, a szczypiorek jak wióry :( Fuj!
OdpowiedzUsuńAle co tam, nie będę Ci smęcić- udanego spektaklu życzę :)
Mag - sęk w tym, że ja się nie wazyłam przed rozpoczęciem diety, ale ważył mnie lekarz na wizycie, a teraz zważyła się po 20 dniach i na moje oko, bez kokieterii 10 kg mniej. Może jakiś błąd między jedną wagą a drugą, w tym utrata nadmiaru wody, bo też to czuję, bez kozery powiem przynajmniej 8. Ale myślę, że 10. Z tym, ze ja mam do zrzucenia jeszcze 20, to wiesz, było z czego.
UsuńTo już drugi post, w którym czytam o wiośnie i pytam się: gdzie? Gdzie ona jest? U mnie co prawda pojawiło się dzisiaj cudne słoneczko, ale za to przymroziło pośladki, że o wiośnie ani nie pomyślałam.
OdpowiedzUsuńI waga mi się zepsuła. Łazienkowa, znaczy się. I nie wiem ile ważę, czy udało mi się przytyć. Heh, tak źle i tak niedobrze :)))
Ken - a może to trzeba nie myśleć, a wtedy przytyjesz? Może to stres, że nie przytyjesz, cię odchudza? Nie znam się na tym, tak tylko dedukuje
UsuńWielki szacun, nie wiem jak to robisz...to znaczy niby wiem, ale u mnie to by tak nie zeszło...
OdpowiedzUsuńAniu, z tą dietą na pewno. Ja też nie wiem, jak robię, po prostu stosuję się i zagryzam palce, jak mi się chce coś słodkiego. Dwa razy podjadłam, ciasto i grześka wafelek, to w sumie nie tak źle
UsuńPowiewu wiosny zazdroszczę (u mnie minus 20), a za odchudzanie kciuki trzymam. :)
OdpowiedzUsuńksiążkowcu - no własnie, powiew, jest jutro już nie będzie. Ale trzeba wąchać i korzystać póki jest :-)
UsuńGratuluję - 10 kg!!, ja bym chociaż z 5 chciała, nawet ostatnio kupiłam twister do ćwiczeń . A rower zaposiadam różowy i nie interesuje mnie że się patrzą :)- pewnie patrzą bo wyjątkowo ładny i z koszykiem na dodatek!
OdpowiedzUsuńKachna, dziesięć łatwo, jak ma się dużo, a ja tylko pięć nadwagi, to trudno zrzucić, Tak to już jest.
UsuńWitaj Kasiu!
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, czytam z ciekawością:-))
Letę po książkę (odnośnie odchudzania)i spróbuję (choć pewnie mi opornie pójdzie) ale co tam!!
Życzę efektów i proszę też trochę wiosny na Pomorze gdańskie:-)
(dziś zero, ale słonka brak)
pozdrawiam
Mariola
no jak na pomorze gdańskie to ciepły prąd idzie od nas, wpada w okolicach Darłowa i dojdzie i do Was. Jest szansa, pewnie odwilż lada dzień.
UsuńJeśli idzie o odchudzanie - uda ci się, tylko stosuj się do przepisów i menu, ja spadam z wagi.
No i witaj u mnie, bo jeśli nie pierwszy raz zaglądasz, to na pewno pierwszy raz komentujesz. Czy się mylę?
Zaglądam codziennie, a komentowo pierwszy raz:-)
UsuńPozdrawiam
Mariola
(w sobotę na kulig jadę)
W takim razie witam w komentarzach. I będę kciuki trzymać, żeby odwilży nie było, bo jak kulig to musi być pięknie
Usuń