niedziela, 27 maja 2012

Pogoda jak drut, a tu lenić się nie ma jak. Wspomnień polskich ciąg dalszy

Dzisiaj było ponad 30 stopni w cieniu, ale temperatura odczuwalna, jak to mówią pogodynki, mniejsza, bo wiatr znad oceanu dosyć mocny mamy. Nawet ostrzegają żeglarzy, żeby sobie odpuścili, jakichś tu ratowali z jeziora, bo nie wyrobili i pewnie jacht położyli. Taką pogodę bardzo lubię, bo nie ma nic gorszego jak upał i jak powietrze aż pływa, a asfalt się topi.
Lenić się niestety nie mam jak, bo najpierw przygotowywałam się do rozmów kwalifikacyjnych do pracy, w dwa miejsca, nie wiem, jak mi poszło i wyników też nie ma, więc nic więcej nie powiem. Tyle tylko, że do jednej, zanim dojechałam, nic nie szło tak jak powinno. Makijaż sobie schrzaniłam, jakieś plamy na gębie mi wykwitły i musialam wszystko zmazywac, potem do banku pobiegłam, a tam policja i wojsko, pieniądze zabierali do wozu opancerzonego, oczywiście zamknięte i trzeba było czekać, potem traktory i ciężarówki na drodze, jacyś turyści podziwiający krajobraz, fakt, ładny, ale mnie się śpieeeeeszy, chciałoby się krzyczeć. Potem myslałam, ze drogę zgubiłam, a na końcu tak mi się siku chciało, że zameldowałam się i elegancką nonszalancję szlak trafił jaśnisty, bo musiałam się o toaletę pytać i widać było, ze nogami przebieram.
Tak mnie już męczy to rozmowo-kwalifikowanie, bo to i emocje, adrenalina, budowanie nadziei, tracenie nadziei, puszenie się jak gołąb, pawich piór stroszenie, a potem i tak człowiek ląduje zbity jak pies. Tym razem spokojnie do tego podeszłam, nie robiłam z siebie kolorowego ptaka gotowego na wszystko, powiedziałam, co umiem i co mogę robić, a oni niech już decydują. Pewnie i tak nic z tego. Tyle razy byłam pewna, że to już może tak, że teraz jestem bardziej niż ostrożna w przewidywaniach.

Wracam do wspominek, bo to mi humor poprawia.
Po prawie dwóch tygodniach w rodzinnym mieście, trochę przypadkiem, a trochę naumyślnie, ostatnie dni spędziłam w Warszawie i Siedlcach. Wylot miałam z Warszawy, musiałam się zmieścić w dwóch tygodniach ze względu na zasiłek, a ze Szczecina lata tylko w określone dni, wyszło więc, że skoro i tak muszę jechać do innego miasta, a w stolicy są targi, to niech będzie Warszawa. Poza tym, ze względu na współautorstwo książki, czekały mnie spotkania z Autorką i dziewczynami, a potem z czytelnikami na targach. Jakże mogłabym sobie tego odmówić. A jak już Warszawa, to grzech było do Siedlec nie pojechać, chociaż na pół dnia, bo to i miasto w sercu mojem, w zakamarku jego ukryte, a i ludzie mili i oczom utęsknieni (że pojadę romantykami).

W sypialnym najpierw nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok (a to sztuka, bo leżanki wąskie), nastawiłam budzik w komórce, komórkę do torebki, torebkę w nogi pod kołdrę, czy ktoś z Was jest zdziwiony, że nie słysząłam? Wstawałam dwa razy, w Gdańsku gapiłam się na miasto, na bloki, światła w oknach, rozmyślałam, kto tam mieszka, czy szczęśliwy, czy samotny, a może chory, a może właśnie po ślubie? - uwielbiam takie zabawy. Zmęczyło mnie to wreszcie i usnęłam. A jak oczy otworzyłam i okno odsłoniłam, to już był Łowicz. Wyszło mi, że mniej niż godzinę jazdy pociągiem, a ja przecież z odciskami na twarzy po poduszce, umyć się trzeba, coś zjeść, bo potem do autobusu i do Siedlec. Zdążyłam, ale było gorąco, bo walizę otworzyłam i jej zamknąć nie mogłam, jak to ja, pełno tam było różności.
Miałam szczęście, bo busa na Podlasie złapałam jakiegoś wcześniejszego, zapakowała się do niego i zapadłam w drzemkę. Niestety przeszkadzał mi smród niemytych facetów i głupie gadki. Ja nie wiem, co ci panowie mają, że się nie myją, a to rano przecież i każdy powinien być świeży. Chyba do pracy jechali. Dwóch capiło po wczorajszemu, wódką przetrawioną, inni po prostu potem, papierochami i nie powiem, czym jeszcze. I te rozmowy na widok fajnej kobiety na ulicy - tę  to bym chętnie puknął. Pomyślałam - musiałaby być koleś nieprzytomna, żeby ci się udało.
Po przyjeździe to już raj na ziemi. Najpierw spotkałam przyjaciółkę Ewę, wzięła mnie do siebie i mogłam wziąć prysznic i łeb umyć, od nowa makijaż zrobić, pyszne śniadanko zjadłam, a potem to już Mariola przybyła i pojechałyśmy fruuu 'na miasto', a z Ewą umówiłyśmy się na wieczór u Bożenki. Koniecznie musiałam zobaczyć, jak się zmieniło wokół, tyle słyszałam o tym..
Poprosiłam Mariolę, żeby mnie zabrała nad Zalew i na Poznańską, gdzie mieszkaliśmy przez te 5 lat. Całe letnie dnie przesiadywaliśmy na tej miejskiej plaży, która mi zastępowała nadmorskie tereny. Dzieciaki pluskały się godzinami w wodzie, Wojtek kopał w piachu, Michalina czytała, a ja na posterunku, na krzesełku składanym. Kiedyś posłyszałam rozmowę w sklepie, jedna pani drugiej tlumaczyła, że bezpiecznie jest puścić dziecko nad Zalew, bo są tam ratownicy i punkt medyczny. Ten punkt to byłam ja, zawsze zwarta i gotowa, z apteczką, bo Wojtek był 'wypadkowy', a jak już miałam plastry i wodę utlenioną, to za każdym razem jak była potrzeba, użyczałam innym. 


W tym bloku mieszkaliśmy, prawy rząd balkonów, drugi od góry - nasz, nade mną Bożenka, o której jeszcze będzie mowa, a obok po lewej, na samej górze mieszkała Iza. Teraz Kasia, też kuleżanka sąsiadka. Niżej lekarka pediatra, która mi pożyczyła powieści Kłosowskiej, o której pisałam na Notatkach Coolturalnych.
Wspaniałe to było sąsiedztwo, lubiliśmy się i odwiedzaliśmy, wspominam tamten czas z łezką w oku. Zachęcam wszystkich do poznawania swoich sąsiadów i zaprzyjaźniania się z nimi, to mogą być super znajomości w przyszłości.


Potem pojechałyśmy do miasta na Jarmark Sw. Stanisława, nie mogłam odmówić sobie pajdy chleba ze smalcem, potem jeszcze wtranżoliłam oscypka z grilla i stwierdziłam, że to takie niebo w gębie, że całe szczęście, że nie mieszkam w górach i nie mam takich małmazji na co dzień. Spojrzałam na górala i rzekłam, że może jednak bym nie przytyła, bo jakby mnie juhas po halach przegonił, to bym może nawet mniej miała kilogramów na koncie niż mam. A góral przystojny byl nie powiem (ale powiedziałam).

Spotkałam kilka osób, które mi Mariola przedstawiła, prezydenta miasta Wojciecha Kudelskiego, który mi trochę o inwestycjach opowiedział i skwapliwie polecił Marioli mi kilka miejsc jeszcze pokazać, potem pognałyśmy, a jakże, do biblioteki, tam chwila odpoczynku, bo upały i już zygzakami chodziłyśmy, a potem to już do Marioli na ranczo, czyli Smocze Pole. Zdjęć umieszczać nie będę, bo może sobie nie życzy, ale jedno muszę.
Gospodyni gości u siebie 16 psów i 10 kotów, z tego większość to adopcyjne, które miały ciężkie przejścia i u niej znalazły przystań. Byłam świadkiem karmienia i mówię Wam, to jest sztuka nie lada, żeby je wszystkie w ryzach trzymać. Mam całą masę zdjęć zwierzaków, ale jedno Wam tylko pokażę, suczkę Józię, obiektywnie najbrzydszego psa świata, subiektywnie - najwspanialszą modelkę psią, która ma jedno oko na Maroko, drugie na Madagaskar, fryzurę na 'mokrą Włoszkę', do tego brak zębów i język jej wylata co chwila. Po kilku chwilach w obecności Józi, każdy uważa, że jest cudowna, chociaż Mariola uważa, że ona jest nieadopcyjna i dlatego u niej, ja tam wiem swoje - Mariola ją zawłaszczyła i nikomu nie odda, chociaż pewnie byłaby kolejka.


Ona mnie zawsze uśmiecha.
Były też inne psiaki i koty, nagłaskałam się i natulałam, ale to Józia skradła moje serce.

Ze Smoczego Pola udałyśmy się do siedliska niedaleko, jak się okazało, prawie po sąsiedzku, do mojej przyjaciółki Bożenki. I znowu nie będę umieszczać zdjęć, chociaż mam, może tylko werandy i pięknego stołu, na którym po chwili wylądowała piękna biała waza z żurem na własnym zakwasie i z przepyszną chudą kiełbaską. Dojechała do nas Ewa i jak to wszystkie Ewy - kusiła


takim ciastkami. Kusiła, kusiła i skusiła. Zjadłam. Zgrzeszyłam.


Ale jak można było nie, skoro gospodyni zapaliła świeczki w kieliszkach, było ciepło, bezwietrznie i bez komarów, z werandy widać było staw i słychać było kumkanie żab (uwielbiam), ze mną byli ludzie, których nie widziałam wieki, a za którymi tęskniłam bardzo.


Długo w noc rozmawiałyśmy, aż przyszła pora spoczynku, a rano już był czas wracać. Szkoda, że tak krótko.

32 komentarze:

  1. Przyjaźnie, romantycznie... Rozmarzyłam się. Było za czym i za kim tęsknić. A zwierzaki wzruszające. Oceniam ludzi po stosunku do zwierząt i nic tego nie zmieni. Czekam na c.d.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też, nie ma dobrych ludzi, którzy nie lubią zwierząt. To jest po prostu niemożliwe. Albo mają jakiś defekt, nie ich wina, albo są po prostu nie z mojej bajki.

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba zdjęcie ze stoliczkiem, taki z niego wypływa miły klimat. Chciałbym tęsknić za takim miejscem, ale jakoś grzebie w pamięci i nie mogę się doszukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tam jest wspaniały klimat, jeszcze bardziej wspaniali gospodarze i zwierzaczek Szpilka, która najpierw się bała, a potem prawie ze mną spała. Prawie, bo jednak poszla do swojej pańci

      Usuń
  3. Wspominki ... :) Tak, zawsze poprawiają humor :) Dzięki za podzielenie się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam szlochać po każdym twoim wpisie, bo tęsknię po tobie. I cieszę się, że cię poznałam, że jesteś cud malina, ale jednak żal, że tak daleko. Jednak, ponieważ, albowiem miłością do ciebie pałam, staram się widzieć tylko pozytywną stronę tej sytuacji, czyli fakt,że na świecie jest taka mądra, dobra babeczka. Nie wiem, czy ci ktoś już mówił, ale dla mnie jesteś kobietą idealną. I nie będę pisała bloga, bo ty to robisz tak dobrze i tu, i tam, że nie mam nic do dodania. Zwłaszcza, że książki lubimy te same:) Pozdrawiam kochana.
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś, co ja mogę dodać. I vice versa :-)
      A nadzieję na Twojego bloga mam, bo ona umiera ostatnia, hehe.
      Jesteś dowodem na to, że internet nie jest li tylko złodziejem czasu, ale może pięknie życie realne wzbogacić o wspaniałych ludzi poznanych za pomocą sieci. Cieszę się, że jesteś

      Usuń
  5. Wspomnienia wspomnieniami, a ja sie pytam gdzie ta zgrzebna polska rzeczywistosc? Tos na fotach wyglada lepiej niz na zachodzie :) co mnie oczywiscie zawsze cieszylo, ciezy i cieszyc bedzie :D Nareszcie powialo optymizmem.
    Pozdrowienia od Echa dla 'babki' idealnie idealnej :D (to tak ´a propo idei :D:D:D:D)

    OdpowiedzUsuń
  6. Stolik wygląda cudnie i elegancko, ciastka też-sama bym zjadła...i jeszcze ten góral:) tylko pozazdrościć!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Góral to tylko częstujący był. Szkoooda. A ciacha pysznościowe, zapomniałam z jakiej piekarni siedlcekiej, z jakiejś nowej, nie bylo jej, kiedy tam mieszkałam. I dobrze, bo źle by się to dla mnie skończyło.

      Usuń
  7. Stosik ciastek wygląda apetycznie, tylko go schrupać.

    OdpowiedzUsuń
  8. boszsz, za te ciasto, powinnam Cie udusic, slinotoku dostalam! :)

    apropos rozmow kwalifikacyjnych, mnie zawsze dobijalo pytanie, jakie to, ja niby uwazam, mam mocne strony, na koncu jezyka zawsze mialam, ze kiedys, to kopa mialam silnego...ehhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. marga, o to to, też tak mi się plącze po języku. Okropne pytania.

      Usuń
  9. Wracam pomalutki do czytania i z czasem nadrobię zaległości. Ale fajny post! :))) ja też uwielbiam w polskim pociągu patrzeć przez szybę i zastanawiać się ktotam mieszka, co robi itp w tych mijających budynkach przy stukocie szyn..:))) był czas jezdziłam mnóstwo pociągiem do Warszawy, więc mnie naszły wspomnienia. Tęsknię za wyjazdem do Polski, nie było mnie tam 4 miesiące!!! Koniec lipca jedziemy. Ten post wzniecił moją tęsknotę..szkoda tylko że tak nieczęsto widzisz tych ludzi, z którymi łączy cię tak wiele. ale za to mega intensywne są to powróty ja juz przebieram nogami tak mi się chce sybkowi pokazać moje Kolorowe Miasteczko i rodzinę całą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz Henryczkowi będziesz wszystkie swoje miejsca pokazywać i na święta będzie Wam obrus u kuzynostwa ściągał :-)

      Usuń
  10. Mnie też trudno wracać z Polski - te stare miejsca, ludzie, ciasta, chleby i wszystko to, czego nie mamy na Wyspie. W tym roku biję wszelkie rekordy częstotliwości - byłam już 4 razy i za tydzień znowu lece. Za każdym razem jest świetnie. p.s. napisz proszę o targach : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O targach napisałam już dwa wpisy wstępne na Notatkach Coolturalnych http://www.notatkicoolturalne.blogspot.com/

      Usuń
  11. Kasiu tak blisko mnie przejeźdżałaś pociągiem :-)
    No, ale Cię czas gonił, bo co to dwa tygodnie!!
    Cieszę się, że odpoczęłaś i miło spędzałaś czas i pogoda dobra się trafiła. Siedlisko stołowe piękne i w cudnym otoczeniu. Uwielbiam siedzieć wieczorami, jak ciepło! Chociaż tych wieczorów do tej pory było tylko ze 4!
    pozdrówka
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariolu - głównie do mamy pojechałam i to było clue programu, te trzy ostatnie dni to po prostu dla mnie odpoczynek, żebym niezeswirowała.
      Gdyby było inaczej, na pewno odwiedziłabym Trójmiasto. Patrz, tylko kilka wieczorów ciepłych i ja trafiłam na jeden z nich, ale mam farta

      Usuń
  12. I co dalej ?! I co dalej ?! Blagam nie przerywaj pisania!!!!

    Biale roze zdecydowanie nie sa pnace ale te czerwone to zdecydowanie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pójdziemy w te róże, bo podobają mi się domy nimi obrośnięte.
      Ciag dalszy wkrótce nastąpi

      Usuń
  13. Jak sie rozmarzylam po tym wpisie! Zeby miec takich przyjaciol, do ktorych moznaby wracac... Ach Kasiu, zazdroszcze. Tak pozytywnie ale Ci zazdroszcze bo ja takich nie mam.

    A Jozia cudo, tez mi skradla serce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo - to faktycznie jest wielkie błogosławieństwo mieć tak świetnych znajomych i przyjaciół.

      Usuń
    2. A, no i miło mi, że tak zupełnie nie zniknęłaś. Wróciłam z Polski, a u Ciebie zamknięte i zakończone. Szkoda

      Usuń
  14. Fajna podróż,fajne miejsca, szkoda że tak mało zdjęć.
    Powodzenia na rozmowach, też się stresuje bo mam pomysł żeby wrócić do byłego zawodu, ale trochę przerażają mnie koszty- psychiczne i fizyczne.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musisz rozpatrzyć za i przeciw, czasem koszty okazują się za duże, a czasem strachy na lachy

      Usuń
  15. super musi być taka sentymentalna podróż ............ zdjęcia i relacja to potwierdzają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bezcenna, i dla ducha, i dla tzw baterii wewnętrznych

      Usuń
  16. Przypomniałaś mi, że też muszę zacząć latać po rozmowach kwalifikacyjnych. Ostatnia praca okazała się niefajna, bo do tej pory nie dostałam kasy za marzec i kwiecień. Sama już nie wiem, co robić... Ech, w tych czasach wszędzie tylko próbują wyzyskiwać ludzi...
    Pozdrawiam
    Sol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to prawda, im trudniejsze czasy, tym więcej wilków do gryzienia kości, a kości coraz mniej, to i wilki złe. A samce Alfa bardziej brutalni

      Usuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.