Zarzekałam się, że całe mistrzostwa będę czytać książki, filmy oglądać, w sieci buszować i odgrodzę się od piłkowego szaleństwa wszelkimi siłami. Syn się wprawdzie dopytywał, czy będziemy oglądać, bo on by razem, wespół zespół, chciał doświadczać, nie oponowałam, ale w myślach postanowiłam wydelegować małżona do tego zadania, a ja wiadomo, nos w książkę.
I co? Nico. Siedzę codziennie przed odbiornikiem i łamię palce wykręcając je z nerwów, a to za Polską, a to za Włochami (bo mi ich szkoda było, że wszyscy za Hiszpanią, a poza tym syn jednym, to ja drugim), a innego dnia za Holendrami (strasznie nie chciałam, żebyśmy się ewentualnie spotkali z Niemcami w ćwierćfinale).
Podoba mi się strasznie ta radość, łączenie się w euforii, poziomy endorfin osiągające zenit, połączenie kibiców wszelkiego pochodzenia w międzynarodowym porozumieniu i miłości dla sportu, który mnie w gruncie rzeczy będąc obojętnym, nie pozwala być poza tym zbiorem wielu elementów, z prostej przyczyny - chcę czerpać z tej międzynarodowej radości, dyskutować w banku o wynikach, przyjmować gratulacje smsowe, że nie daliśmy się Ruskim (chociaż nie wygraliśmy), a czekanie na kolejne mecze reprezentacji budzi dreszcz, a to taka niespodzianka.
Pamiętam mojego tatę, kiedy płakał podczas słynnego meczu z Anglikami. Pamiętam, choć przez mgłę, bo mała byłam, Tomaszewskiego wtedy, tym bardziej jestem w szoku słuchając teraz tych bzdetów, które wygaduje. Do tego w żałośnie atakującym tonie. Żałośnie, bo nie widać, żeby on coś wyjątkowego dla piłki, poza graniem w reprezentacji, zrobił, a krytykuje za trzech i to jak w podły sposób. Ale zostawmy Tomaszewskiego, o chłopakach miało być i o mistrzostwach.
Pamiętam moje kibicowanie w czasach, kiedy grał Boniek, Smolarek, Gadocha, Deyna, Lubański, Gorgoń, Szarmach czy Lato (nie chronologicznie, wiem), w pamiętniku z czasów szkolnych wpisywałam wrażenia z meczy Mundialowych 1982 roku, wklejałam wycinki z gazet, ucząc się do egzaminów wstępnych do liceum, śledziłam rozgrywki i przeżywałam bardzo, a było to tym trudniejsze, ze nie miałam z kim o tym porozmawiać, bo tata już nie żył, mama nie była zainteresowana i ja tak sama przed telewizorem jak palec. Dlatego teraz z synem kibicujemy, on się śmieje, bo pół meczu z Rosją przesiedziałam z poduszką na twarzy, mało się nie udusiłam. I tylko powtarzałam w kółko - ja tego nie przeżyję, ja na to nie mogę patrzeć. Ale się chłopaki ze mnie śmiali.
Kiedy Irlandia grała, a potem tak strasznie przeputali mecz, jak zaczęli śpiewać Fields of Athenry, a łzy płynęły im po policzkach strumieniami, myślałam, że mi serce pęknie. Nie wiem, dlaczego, jaka by to nie była drużyna, kiedy wygrywa, ja patrzę głównie na tych przegranych i to oni zajmują moją uwagę najbardziej.
Inną sprawą są komentatorzy i rzeczy, jakie oni wygadują na antenie w tych emocjach. Oczywiście prym wiedzie Zimoch i jego relacje, jakże inne od telewizyjnych, bo radiowe (dla PR 1). Wiadomo, nie widać co się dzieje na boisku, więc on wszystko opisuje, ale jak! O kwiatach wyrastających na piasku (to o stadionach), najlepsze jest o zapachu zwycięstwa, który jest całkiem jak zapach rzepaku na wiosnę i czuć go na stadionie. Na YouTube są te wszystkie jego niedorzeczne porównania. Faktycznie czasem jest śmieszny, ale jak zaczyna krzyczeć, kiedy Polacy strzelają gola, jest niesamowity, jakby płuca chciał wykrzyczeć i wystrzelić w kosmos. Warto posłuchać, nie ma osoby, która by się nie uśmiechała. Stara szkoła, Ciszewski taki był, Tomasz Hopfer też. Uwielbiam to. Nawet te pierdoły, które wygaduje w międzyczasie, dodaje to kolorytu.
Pytał mnie ktoś o moje odchudzanie. Trwa, ale juz tak nie śledzę wagi, koncentruję się na zmianie przyzwyczajeń. Wczoraj jedliśmy rybkę z grilla ze szparagami, a dzisiaj na lunch trzy kawałki sera brie light ze śliwką, małą brzoskwinią i morelą. Mniam
Nie muszę chyba dodawać, że zdjęcie w dużym zbliżeniu i na talerzach jest mniej niż się wydaje.
:))O, tak...rzepak był piękny:)Ja też kibicuję - Polsce i Niemcom. Myślę, że jeśli się spotkamy z Niemcami, to duch walki może być większy niż w walce z taką Holandią:)
OdpowiedzUsuńna pewno byłoby ciekawiej, tu masz rację
UsuńTeż byłam za Włochami :)
OdpowiedzUsuńja z przekory, ktoś musi, kiedy wszyscy w gorączce hiszpańskiej
UsuńKasia, te porównania, piętrowe przenośnie to właśnie koloryt jest. To jest to, czego wciąż mi brakuje bo ja na relacjach Ciszewskiego jestem wychowana. Takie komentowanie, emocjonalne i subiektywne to dodaje smaku i rozpala emocje.
OdpowiedzUsuńMecz Polska -Rosja kilka razy chciałam przestać oglądać, mało zawału nie dostałam. Moi też się śmieli. Ładnie chłopaki grali i stadion ładnie kibicował. Przemyśliwuję nad meczem sobotnim, że chętnie bym go większym gronie obejrzała...ale na razie kroi się, że będę go oglądać z...wnuczką. Ale niech tam - niech się dziecko uczy.
z wnuczką też dobrze, byleby nie samemu. A komentatorzy sportowi muszą byc dla mnie subiektywnie emocjonalni i z lapsusami językowymi, bo inaczej, nie byliby legendarni. Takie ugłaskane chłopaki modulujące głos są do d... pupy
UsuńCo się porobiło, kobiety oglądają mecze. Zimoch jest świetny, ten jego kwiecisty język to fantastyczna sprawa, uwielbiam go słuchać.
OdpowiedzUsuńano się porobiło. Chociaż cofłam się do przeszłości i okazało się, że zawsze byłam ukrytym kibicem, hehe
UsuńJa byłam w pracy i wyobraź sobie miny gości, gdy nasi strzelili Rosjanom gola - bezcenne! No nie można było się nie cieszyć, prawda?
OdpowiedzUsuńa krzyczeli? Chyba nie, bo byś napisała
UsuńJa krzyczałam, dlatego mieli głupie miny, hehehe!
Usuńja przez chwilę nie straciłam wiary, że Polacy wyjdą z grupy i tym zaraziłam innych domowników:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie warto mówić o tych, którzy nie potrafią cieszyć się, bo wciąż mają bielmo na oczach.
nie mogę tego o sobie powiedzieć, nieudane występy reprezentacji spowodowały, że wiary nie miałam za grosz. Ale jakie piękne jest odzyskanie nadziei!
UsuńJa również jestem za Polakami, niech wyjdą z grupy.
OdpowiedzUsuńMają takie poparcie, że nie chciałabym być w ich skórze, jakby nie wyszli. Chociaż grają dobrze, to pewnie im się to wybaczy
UsuńJa również miałam setki planów na spędzanie wolnego czasu podczas Euro, ale wzięły w łeb, bo wieczorami siedzę przyklejona do telewizora i kibicuję:):). Z tego chyba się nie wyrasta po prostu, a już mistrzostwa na własnym podwórku budzą podwójnie pozytywne emocje.
OdpowiedzUsuńmasz rację, nie tylko mecze, ale i doniesienia o kibicach, jak im u nas, co jedzą itp. To wszystko interesuje bardzo, szczególnie jak tak daleko od kraju, poza tym ciekawa jestem, co powiedzą 'nasi' kiedy wrócą z Polski
OdpowiedzUsuńpysznie wyglądają te obiadki.
OdpowiedzUsuńU mnie niestety porażka, zapomniałam że moja Mama ma stosować dietę z ograniczeniem błonnika.
Pozdrawiam.
To taka ryba ze szparagami dla niej jak znalazł, a teraz akurat sezon na szparagi, to tanie
Usuńno ale coś oprócz ryby ze szparagami musiała by zjeść. dziś był bób w pomidorach i jęczy że brzuch boli.:(
UsuńJutro może znowu ryba.
Patrze na te zdjęcia i ślinotok mam:)
ja to bym mogła kurczaka z salatami na różne sposoby bez przerwy jesc.
UsuńJa tez kibicuje (i szydelkuje w tym czasie :) bo to jest jakby nie bylo wydarzenie historyczne :)))
OdpowiedzUsuńAle nie czytam komentarzy, nie sledze tego co wygaduja czy tez wypisuja, owszem lubie dyskusje na BBC ale tylko tam :)
BBC jest ostatnio bardzo tendencyjne jeśli idzie o zdanie na temat polskich kibiców i tego, co się dzieje w Polsce, więc lepiej jednak znać zdanie innych komentatorów rzeczywistości niż li tylko, dobra, ale jednak też potrafiąca się zapędzić z osądami, BBC
UsuńOj, sama jak palec... hmmm Ania z Zielonego Wzgorza tez dala noge a nie wziela udzialu w takiej grze... mundialowej, ...hmmm to tak samo jak teraz twoja mmmm...hmmm...hmm...hmmm
OdpowiedzUsuńDawno nie słuchałam relacji z meczu przez radio, a to faktycznie szkoła sama dla siebie, jeśli ktoś umie to robić!
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
ja mam ostatni jakąś nadwrżliwość podczas oglądania meczy, wiec chyba przerzucę się na słuchanie.
UsuńA po mnie to Euro jak po kaczce, przyznam szczerze. Wszędzie pełno ludzi, wszyscy wykupują piwo i co jakiś czas słyszę o jakichś zadymach. Chłop siedzi na kanapie obok i ogląda mecze, więc, chcąc nie chcąc, i ja znam wynik. Ale ani mnie to ziębi ani grzeje.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na grilla. O, i to jak!
Nie wyobrażam sobie być tam i nie dać się ponieść. Twarda sztuka z Ciebie :-)
UsuńPo prostu niezbyt zainteresowana ;)))
Usuń