poniedziałek, 30 lipca 2012

Słów mi brak

Nie wiem, czy pamiętacie, że moja córka rok temu była w szpitalu na operacji usunięcia torbieli. Prawie dokładnie rok, za dwa tygodnie minie, pamiętamy, bo to były jej urodziny. I teraz znowu ją w tym miejscu pobolewa i coś czuje pod palcami. Wpadła w panikę, a wiadomo, jak trwoga to do lekarza.
Nie wiem jak Wy, ale my mamy zaufanie do ludzi tej profesji, w takim sensie, że się uczyli, traktujemy ich poważnie, liczymy na pomoc, nie mamy postawy roszczeniowej, cieszymy się, że możemy się zwrócić do lekarza, kiedy mamy problem.
W większości przypadków pomoc uzyskaliśmy, skarżyć się nie możemy. Dzisiaj córka poszła do lekarza. Znalazła przychodnię, gdzie przyjmują na kartę medyczną. Nie ma jeszcze pracy i dla niej każdy gorsz się liczy, ucieszyła się, że niedaleko niej takowa jest.
Okazało się, że nie przyjmują karty, info na stronie jest niepełne, a dokładniejsze wyjaśnienie gdzieś tam schowane, w każdym razie do GP nie, czyli płacić trzeba.
Potem okazało się, że lekarzem jest Polka, córka w stresie, bo wszystkie nazwy i info ma po angielsku i nie wiedziała, czy będzie umiała po polsku wytłumaczyc, co jej było i czy to to samo? Uspokoiłam ją, że przecież lekarz przyjmuje w Irlandii i mówi po angielsku.
Dziecko w stresie, nie myśli logicznie, już się boi kolejnej operacji, aż jej żołądek wysiadł ze stresu. A mnie tam nie ma :-(
Poszła i okazało się, że lekarka pomóc jej nie potrafi, wypisała tylko skierowanie do chirurga. W ogóle nie znała tej przypadłości, chociaż jest ona dosyć pospolita i wiele osób ma ten problem, a pani jest GP (lekarzem rodzinnym), więc obić jej się o uszy powinno.
Może wyda Wam się to dziwne, ale uważam, że dużo lepiej w tym kraju chodzić do GP irlandzkiego. Jakoś lepiej oni się poruszają na tym terenie, wiedzą jak załatwić wizytę, kiedy na cito, jakie leki są dostępne, nasi lekarze nie są gorsi, ale dziwią się wielu rzeczom dla tutejszych oczywistym, tracą przez to czas. Poza tym Irlandczyk nigdy nie zostawi roztrzęsionego pacjenta samego sobie, znajdzie czas na rozmowę, na wyjasnienie co i jak, upewni się, że pacjent się uspokoił, ja mam takie doświadczenia. Mam wrażenie, że naszych lekarzy uczą jak leczyć, ale nie uczą widzieć człowieka w pacjencie.
Po wizycie córka nie wie nic, lekarz nie wiedział nic, ona wydała pieniądze i to niemało, za usługę, która nie powinna być opłacona, bo jej właściwie nie było. Lekarz jak każdy inny usługodawca, fryzjer, kucharz czy kosmetyczka, jeśli spieprzy sprawę, nie powinien być opłacony, jeśli nie umie wykonać usługi, nie powinien być opłacony. Jestem oburzona i brak mi słów. 
A najgorsze jest to, że jestem bezsilna, bo daleko.


26 komentarzy:

  1. Lekarze na Wyspach, temat rzeka. Moja pierwsza przychodnia w Londynie prowadzona byla przez lekarza Chinczyka, nie dosc, ze slabo mowil po angielsku to nie wiedzial nic, absolutnie nic o nadczynnosci tarczycy. Brak slow! Na szczescie pozniej bylo juz tylko lepiej.

    Trzymam kciuki za Twoja corke, mam nadzieje, ze dobry lekarz sie znajdzie a w miedzy czasie pozostaje Mama i jej kojace slowa, szkoda ze tylko przez telefon.

    Pozdrawiam cieplo, Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry lekarz rodzinny to taki, który wie, że najpierw podaje się antybiotyk, ale musi wiedzieć, który, bo nie wszystkie na to działają. Umie znaleźć informację, jeśli się już tak zdarzy, że nie wie. A nie śpieszy się, żeby wypchnąć pacjenta za drzwi. I do tego w każdej polskiej przychodni u nas patrzą na ciebie z góry i zachowanie jest na granicy niegrzecznego. Nie rozumiem tego

      Usuń
  2. "Poszła i okazało się, że lekarka pomóc jej nie potrafi, wypisała tylko skierowanie do chirurga." - Niestety nawet lekarka (emigrantka z Polski) nie moze przekroczyc swoich kompetencji i dokonac 'operacji' sama (nawet gdyby potrafila)... eh, brak slow, Kasiu.
    A tak, to mam nadzieje, ze corka cos wykabinuje albo nie musisz jechoc (tys tez nie 'lykarz' no i Polka jestes) tylko podeslij jej troche 'pieniedzy' na te wizyty u lekarzy ... irlandzkich. Karty i banki chyba dzialaja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też niebawem musze się przejść do państwowej przychodni (po skierowanie do chirurga, gdyż też mnie pewnie czeka operacja, a ta w prywatnej służbie zdrowia to jednak droga sprawa) i drżę.
    Przykro, że lekarka okazała się mało empatyczna, ale i tak to chyba sprawa, która docelowo przekracza kompetencje GP?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. docelowo to jej robota była dać antybiotyk, bez tego się nie da. Nie chirurga robota jego wypisywać, on konsultuje, czy to jest operacyjne, czy tylko do leczenia farmakologicznego. Konsultuje, a nie je ustawia, bo ono już powinno być wdrożone. A pacjenta w panice z gabinetu się nie wypuszcza

      Usuń
  4. Dokładnie z tych samych przyczyn nie chodzę do polskich lekarzy (z wyjątkiem polskiego ortopedy w Cork- człowiek legenda, kompetentny, rzeczowy,z dużym dorobkiem klinicznym, co też jest ważne).
    Kilka lat temu do Irlandii przyjechało dużo polaków nie mówiących po angielsku,a że popyt nakręca podaż, pojawiło się przy okazji sporo naszych lekarzy ,niekoniecznie tych najlepszych. Pamiętam pewną panią doktor, która przed przyjazdem pacowała dziesięć lat na promie pasażerskim, czyli plasterki, tabletki na kaca, panadol i tyle.
    Po kilku przypadkach, gdzie musiałam płacić dwa razy za to samo, przestałam być patriotką, to samo reszta rodziny.
    Za dziesięć, piętnaście lat to się unormuje, ci co zostaną będą się dokształcać i inwestować w siebie, ale jeszcze póki co, my pacjenci robimy za swego rodzaju świnki morskie w laboratorium.
    Kasiu, trzymam kciuki oby córka jak najszybciej wyzdrowiała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Casablanco - pewnie strach przeze mnie przemawia i rozgoryczenie, ale od irlandzkich lekarzy nic mnie niedobrego tu nigdy nie spotkało, a i pomogli jak trzeba, a córka ma tych polskich w Dublinie i co trafi, to jakieś niepozbierane towarzystwo, do tego niezbyt to wszystko cuzamen do kupy miłe jest..

      Usuń
  5. O prosze i juz mi sie podoba podejscie irlandzkich lekarzy do pacjenta... tutaj w Polsce zostalo juz tylko odwiedzanie gabinetow prywatnych, chyba, ze ktos ma czas na stanie w dlugich kolejkach i zapisywanie sie pol roku wczesniej do ginekologa, jak to ma miejsce w przychodni szpitalnej w Wejherowie!
    Trzymam kciuki za Twoja corke, mam nadzieje, ze to nic powaznego, a Ty sie nie martw na zapas, bedzie ok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj wiem, bo mama po wielu bojach do prywatnego endokrynologa poszła, nie było wyjścia. Wołałam przychodnię przyszpitalną, bo chociaż byłaby jej dokumentacja, a jak gabinet poza to potem trundo to dla szpitala uzyskać.

      Usuń
  6. ja lekarzy omijam szerokim lukiem
    nie mam do nich zaufania, moze dlatego ze mialam z nimi za duzo przebojow, a moze dlatego ze wyssalam to z mlekiem matki,ona tez ich nie lubi


    a dla corki zycze zdrowia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blondynko - jeśli tylko się da, to tak trzeba, ale wiesz, z taką torbielą to możesz sobie unikać, jak trzeba do trzeba

      Usuń
  7. trzy razy pisałam komentarz i wszystkie wirtualność porwała...
    współczuję, przezywałam wczoraj koszmar szpitala, a rozumiem twoje leki jak córka daleko.
    Pozdrawiam i zdrowia życzę, wam obu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki futrzaku, a czemuż to wizyta Twoja. Muszę zajrzeć i poczytać

      Usuń
    2. a z zawodu położną jestem, pracowałam pięć lat w zawodzie, potem firma i dzieci pokrzyżowały dalszą karierę. Marzę o tym, żeby w końcu wrócić, ponoć jak się bardzo mocno czegoś chce, to jest to realne:D wiec będę próbować.

      Usuń
    3. futrzaku, położna to taki zacny, słoneczny zawód. Przeważnie położne pamięta się całe życie. Jesli dobre, z łezką w oku, jeśli nie, to z przekleństwem na ustach, ale nigdy się ich nie zapomina, bo towarzyszą nam w najważniejszych chwilach. Ja bym się pchała nazat, gdybym tylko miała talent do tego zawodu. A nie mam :-(

      Usuń
    4. skromna będę i powiem , ja mam :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Niektórzy chyba po prostu tak mają, że pacjent to tylko kolejna karta z wypisanymi chorobami, a nie człowiek. Rutyna też robi swoje.

    Odpukać, nie miałam nigdy jakichś specjalnych mecyi z lekarzami, ale nasłuchałam się historii z niedouczonymi i, delikatnie mówiąc, mało sympatycznymi doktorami. Moja mama wydała już masę pieniędzy na leki, które - jak mówi - w ogóle jej nie pomagają, więc myślę, że nasza lekarka przepisuje co jej przyjdzie do głowy i tyle. Pacjent odfajkowany, recepty wypisane i sru! następny. Co zrobić? Ona jest po tej ważniejszej stronie stolika, nie my.

    Życzę Twojej córce jak najszybszej poprawy zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja koleżanka związana z medycyną mówi, ze nie jest w interesie lekarzy ludzi leczyć

      Usuń
  9. Witaj, przybywam z rewizytą i powiem, że czuję się tu cudnie. Co do lekarzy, ostatnio stykałam się z nimi codziennie z racji choroby męża. Powiem tak - byli fachowcami i ludźmi, byli moimi przyjaciółmi. To samo mogę powiedzieć o lekarzach w przychodni rodzinnej. Nie zawsze tak jest, ale czarne owce należy tępić, rozliczać i dawać po łapach, natomiast system jest niewydolny i zła to sytuacja, kiedy trzeba w lekarzu liczyć na człowieka, a procedury nie ułatwiają leczenia ani lekarzowi ani pacjentowi. Pozdrawiam najserdeczniej Ceśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cesiu, miło mi, rozgość się, mam nadzieję, że nie ostatni raz wpadłaś.
      Jeśli idzie o lekarzy, jak napisałam, do tej pory nigdy się nie zawiodłam, mieliśmy szczęście. Natomiast tutaj polscy lekarze generalnie dają ciała. Generalnie piszę, bo oczywiście są tacy, którzy nie.
      Poza tym obserwuję zjawisko, że im cięższe przypadki, tym oni bardziej skupieni, ale na lżejszych, a przecież każda choroba dla chorującego ważna, lekce ważą człowieka w obrazie. I oto mam pretensję.

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. ano nie wesoło, jak się udajesz do kogoś po pomoc, a tu kicha

      Usuń
  11. Przykro mi z powodu córci, wyobrażam sobie, jak się przejmujesz jako Mama.
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo, ale na szczęście okazało się nie takie straszne, jak się wydawało

      Usuń
  12. No nie - wesela przeważnie dosć jajeczne są he he. Osobiscie nawiałam z poprzedniej przychodni rodzinnej, tak było cudownie, że szkoda gadac. Teraz to co innego - raj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesela mogą być super, ale jak nie są, to wygrywają w konkurencji najbardziej męczącej imprezy

      Usuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.