Ja to mam albo nic, albo za dużo, nigdy w sam raz. Cały tydzień syna nie widziałam, bo na festiwalu się udzielał, a to grał koncerty, a to próby, gość w dom.
Córki nie widziałam miesiąc, zawsze planujemy telefonicznie, co to my, kiedy ona wreszcie przyjedzie.
Jak zjechała do domu na trzy dni zaledwie, to ja na wesele idę. Pierwszy raz od lat taka impreza mi się przytrafiła. A do tego dzisiaj festiwal piosenki rosyjskiej w TV, a przecież wiecie, że ja to lubię takie klimaty.
Od czego technika, serial się nagra, Daleko od szosy też teraz na dysk twardy się zapisuje, bo ja przed lustrem, z przerwą maleńką na komputer. No, ale córki żadną techniką nie nagram, szkoda, że te pół dnia i wieczór nam odpada.
Z nią już lepiej, okazało się, że to blizna się podrażniła i podpuchło, bo to gorąc, ona chodzi na zumbę, pewnie podczas ćwiczeń dresy obtarły, nie wiadomo. Lekarz dziwił się, że lekarz rodzinny nie widział (a) różnicy między podrażnieniem blizny a wznową torbieli. Wiem, zaraz podniosą się głosy, ze nie chirurg miał prawo, otóż nie, chirurg stwierdził,że to podstawowa wiedza w diagnostyce, że różnica jest gołym okiem i ręką w rękawiczce wyczuwalna i nie potrzebnie córka się wyczekała 9 godzin w poczekalni izby przyjęć w szpitalu. Za to jej badania krwi zrobili :-)
A lekarka może i rodzinna, ale nie naszej rodziny będzie.
Mama ze szpitala wyszła, bo poszła, ale zrobili badania i okazało się, że nie nerki, czego się obawialiśmy, a rwa kulszowa jej się odezwała. Mamę zabrali do szpitala tego dnia, co córkę, więc ja wylądowałam na Xanaxie, bo już nie dawałam rady nerwowo.
No nic, było minęło, do następnego razu
Poza tym umarła moja ulubiona pisarka, bardzo to przeżyłam, a mnie samą to zdziwiło. Piszę więcej o niej na Notatkach Coolturalnych.
A ja na to wesele jak na ścięcie, wcale mi się nie chce.
Idę pazury malować, tudzież twarz tapetować i fryz postawić.
Ja za weselami irlandzkimi nie przepadam..sześćset gości, jedno danie , jeden drink. Recepcja, czekanie, wieczorem muzyka dopiero. Co tam kto woli, ale mnie dynamika wesel irlandzkich się nie podoba zbytnio.Ja z tych co lubią polskie wesela. Dobrze ze córka ma się lepiej. Buziaki.
OdpowiedzUsuńja w ogóle za weselami nie przepadam
UsuńAle sie porobilooooo :D: jak nie urok to ... wesele :D i to bez dynamiki. Grunt, ze syn wrocil chociaz.
OdpowiedzUsuńPonoć wtedy kiedy najmniej się chce iść, to najlepsza zabawa jest:D
OdpowiedzUsuńDobrze że z córką dobrze i z Mamą. Pozdrawiam.
ponoć taka prawda i tak było, ale o tym w kolejnym wpisie
Usuńzachęciłaś mnie do tej Maeve (jak to się wymawia?). Poczytam to, co na szybko uda się znaleźć w internecie. A jak mi przypasuje to będę szukać i kupować.
OdpowiedzUsuńZnasz Kasiu Rosamunde Pilcher ? Jej fabuły są dość proste, ale coś w tych książkach jest takiego, że...Uwielbiam pasjami. Mam wrażenie, że z Maeve może być podobne.
Rosamunde Pilcher Zapach rumianku czytałam, czy jakoś tak, nie mam jej, pożyczona była. Ona jest bardzo w stylu 'Mejw' tak się czyta jej imię
UsuńNie narzekaj, zobaczysz, że bedzie super impreza - zawsze tak jest, gdy nie ma się ochoty iść. Rób się na bóstwo i baw się do rana!
OdpowiedzUsuńMasz rację, taka jest reguła. I tak było, o tym napsizę w kolejnej notce
UsuńNapsiz Kasiu tak jak napsizałaś: ..."Z nią już lepiej, okazało się, że to blizna się podrażniła i podpuchło, bo to gorąc, ona chodzi na zumbę, pewnie podczas ćwiczeń dresy obtarły, nie wiadomo."... Mam nadzieję, że nie tańcowałaś ... bo ty też masz skłonności do cyst..torbielowatych. Napsiz, napsiz. - Cicho napsizę!
Usuńna wesele sama bym poszła;))
OdpowiedzUsuńIva, a ja nie lubię, nigdy nie lubiłam
UsuńŻyczę zdrówka całej twojej rodzinie, z tą regułą o niechceniu to święta prawda, mnie zawsze się sprawdza:)
OdpowiedzUsuńMnie niestety też. Piszę niestety, bo jednak częściej jestem entuzjastycznie nastawiona niż nie
Usuń