czwartek, 27 września 2012

Nawet najdłuższa żmija kiedyś mija (Kalina pamiętam), tylko dlaczego moja taka długa i do tego wraca jak bumerang?

Dzieje się, jakby na przekór przyrodzie, która roztacza ostatnie uroki, straszy nas zapowiedziami sztormów, ale zdecydowanie skłania się już do zimowego snu, co oczywiście rzutuje też i na nas, bo niechcący spowalniamy wydatki energii i też się zaczynamy ogacać. Wiem, że w Polsce rzuty upałów, ale u nas już zdecydowania środek jesieni, nie ma litości. A tu trzeba się spiąć, kilka spraw nas czeka, a do tego, jak na złość, rachunki się piętrzą i z przepływem kasy ciężko. Płacę rachunki za telefon i prąd co dwa miesiące, jak to się zepnie z kolejną ratą podatku za samochód to już w ogóle rozpacz. A tu jeszcze nieoczekiwane sprawy, to znaczy niby oczekiwane, ale nie wiedziałam, kiedy dokładnie się zdarzą. Graduation córki w połowie miesiąca. Kilka lat ciężkiej pracy i teraz wszystko to znajduje finał w imprezie kończącej studia. Togi, fruwające czapki i te sprawy. Wcześniej rocznica ślubu nasza, całe 25 lat, już wiem, że moje plany na huczne obchody chyba spaliły na panewce, nie udźwignę tego finansowo. Będzie skromnie, ale najważniejsze, ze nadal razem, że się kochamy i zdrowi w miarę jesteśmy, za brylantami nie tęsknię, co mi po nich? Reszta najważniejsza.
Do Polski muszę wyskoczyć na kilka dni. Trudne sprawy, przykre to wszystko, chmury na głową. I wydatki. Chrystusem nie jestem, a nalewam z pustego. Ale to musi w którymś momencie strzelić jak stara guma w gaciach. Ciekawa jestem tylko kiedy?
Taka jestem przybita, że nawet nie potrafię zrobić nic, co by mi jakoś ulgę przyniosło. Oglądanie TV ani filmów - nic z tego, bo nie wiem, na co patrzę i co tam się dzieje; książek nie jestem w stanie czytać, bo gubię wątek najdalej po drugim zdaniu, muzyki trochę słucham, ale to przynosi ulgę tylko na kilka minut.  I tak siedzę w ciszy, zasłuchana we własny strach i zniewolona niemocą. To minie, wiem, ale takie stany wiele mnie kosztują. Trzeba walczyć, też wiem i podnoszę obie ręce zwinięte w pięści, stawiam gardę, nie poddaję się, ale czasem mam wrażenie, że mięśnie mi odmawiają posłuszeństwa, że nie utrzymam.
Nie ma co się roztkliwiać, staram się nie, ale paradoksalnie jak sobie tutaj napiszę, to mi jakoś lżej. A mówią, że blogi są po nic. Nieprawda.

 P.S. Wróciłam edytować, bo jak to napisałam, to oczywiście zaraz mnie dopadły myśli, że inni mają gorzej, że też przechlapane, że dodatkowo bez wsparcia, albo chorzy. Ja to wszystko wiem, głupia nie jestem, ale się człowiek musi trochę ponurzać w swoich troskach, taka nasza natura.

31 komentarzy:

  1. Czyli dalej ciężko...Chciałabym cię przytulić i dobrego alkoholu się napić z tobą. Trzymam kciuki, żeby się żmija skończyła, a jak nie to może jakoś tasakiem na pół czy w łeb, sama nie wiem, bo ze swoją też się mocuję. Co przyduszę, to bydle wraca i to jakby żwawsze, w lepszej formie. Ale nic to! Do boju, do boju, do boju!!! Ściskam, całuję w pyska i parę zdrowasiek też klepnę w intencji, co by ci żmija zdechła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, te życiowe żmije, co im łeb utniesz, to odrasta, i faktycznie, jakby więcej energii za każdym razem miały. Gdzieś tam sukces, zaraz dwie porażki, kurczę, życie potrafi dopiec, czyż nie? Ale nie dajemy się. Ty masz chociaż przed sobą wielkie wydarzenie - premierę Twojej książki.

      Usuń
  2. Czasami tak, jest, niestety.
    Życie nie rozpieszcza, pieśćmy się sami.
    Życze powodzenia, żmiji urwij łeb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. futrzaku, ciągnę, kręce i nic, ale się staram. Pewnie jak wszystko w takich wypadkach, niezależnie od naszych starań, po prostu musi minąć, czyli przepełznie przez naszą rzeczywistość i się oddali w nieznanym kierunku, żeby nas wziąć z zaskoczenia następnym razem

      Usuń
    2. całkowicie Cie rozumiem w kwestiach żmiji i trudnych spraw.
      Ściskam!

      Usuń
  3. Bywa czasem tak, że ma się wrażenie, że kiedyś było może źle, ale i tak lepiej niż teraz, że ogólnie dobrze to już było. Ale jak parszywe minie - a w końcu minie - to znów weźmiesz oddech. Najważniejsze - jak sama piszesz - to to, że jesteście razem i że się kochacie. Bez kasy trudno (wiem sama jak bardzo), ale w samotności znacznie gorzej.Mentalnie jestem z Tobą i wierzę, że szybko się wykaraskasz. A na żmiję rzucam urok - nie zdradzę treści, bo jest obsceniczna i nieparlamentarna głęboko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po to my właśnie jesteśmy żebyś mogła się nam wyżalić, też jak wywalę żale od razu mi się robi lepiej, chociaż troszkę. Przykro mi, że tak ciężko ostatnio, ale pamiętaj, że to minie. Ty to zresztą wiesz.
    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. papryczko, myślę też o Was, jak Wam się układa?

      Usuń
  5. Była taka piosenka Czapińskiej:
    'Ciesz się z tego co masz
    albo przynajmniej śmiej
    ciesz się z tego co masz
    jutro będziesz miał mniej!'

    (chociaż bez melodii to nie brzmi tak optymistycznie jak było w zamyśle, hm)

    Pozdrawiam optymistycznie.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. inwentaryzacji - jeszcze mniej? Można wiem, ale to mnie jakoś nie pociesza :-(

      Usuń
  6. Nie wiem, jak cię pocieszyć. To bardzo trudne, a wiem, bo mamy co miesiąc podobne problemy i tylko modlę się, żeby nic nieoczekiwanego się nie wydarzyło.
    Ściskam serdecznie, to niewiele, ale naprawde szczerze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak widac nie jestes sama. Ja rowniez lacze sie w bolu..
    Nie daj sie zmiji zadomowic. Zwalcz gada w zarodku.
    Czasem, ale nie zawsze pomaga mocny alkohol. W niewielkich ilosciach najlepiej.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toya, w alkohol to ja nie będę iść, bo jeszcze mi się spodoba. Gada chyba trzeba polubić, bo zwalczyć niepodobna

      Usuń
  8. ja tez sciskam, sciskam, sciskam, mooocno, najmocniej

    u mnie nastroje dolujace, bo synek w wieku mojego zdiagnozowany bialaczka( czy to po polsku???) bezsilnosc okropna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M, Jezusie, jaki synek w wieku Twojego, Twój?
      W sumie Twój czy nie Twój, jednakowo straszne. Białaczka u malucha, namęczy się.
      Kurczę, a ja tu o takich pierdołach

      Usuń
    2. Nie mój, kolezanki, Polki, kuracja trwa 2 lata.
      Rokowania dobre.
      A Twoje pierdoly są Twoje- ważne....głowa do góry!

      Usuń
    3. rokowania może i dobre, ale co się namartwią, nachodzą po szpitalach, to ich.
      Wiem, że moje są mojsze, ale taki zimny prysznic w postaci choroby gdzieś tam, dobrze robi

      Usuń
  9. Nie sciskam, bo mnie pewnie podejrzalabys o usilowanie uduszenia :)))) (przy twoim czarnowidztwie) ale tez nie pocieszam: zmija nigdy nie przemija, rodzi mlode zmijki, ktore rosna i sie dluuuuza. Dla pocieszenia - zmija to nie hydra i nie odrasta po odcieciu glowy ani ogona.... Mozna unikac zmiji jak zmiji i zyc obok :).
    Jesien czuje sie nie tylko u ciebie. Ja mam radosc dla oczu z kolorowych lisci jesieni, na szczescie mam duzo drzew obok siebie i ani jednej ... zmiji, nosze kalosze wiec nie patrze pod nogi ale przed siebie.
    Pozdrawiam (nie sciskam) kolorowo - A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A - no tak, tu masz rację, nie zdycha a się rozmnaża. Fakt. Trzeba się uodpornić

      Usuń
  10. Ja tam udaję, że gadziewia nie widze. A do Polski i tak będę wkrótce dryłowała. To przypadłość związana z wiekiem Kaśka....

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie myśl o tym, że inni mają gorzej, ale ze Ty nie masz czegoś naprawdę najgorszego - wiesz, o czym mówię. Życie jest upierdliwe, niestety. A blogi są po coś, wiem to najlepiej, bo na Waszych plecach i dzięki Waszym słowom pocieszenia i ciepłym myślom jakoś ciągnę. Wróciłam przecież w najgorszej chwili po ratunek i go otrzymałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że człowiek powinien być najważniejszy dla samego siebie i dbać o swoje problemy, ale jednak jak sobie pomyślę, o Tobie, czy koleżance M z dzieckiem z białaczką, to mi od razu strasznie wstyd i odmawiam sobie prawa do roztkliwiania się. To jest trochę koło zamknięte, bo nie mierzę się z problemem tylko go zamiatam pod dywan, bo niby nie mam prawa się takimi pierdołami zajmować, ale to i tak gdzieś tam kiedyś wyjdzie. Byle nie bokiem :-)

      Usuń
  12. Czasem trzeba się "wyspowiadać" z trosk, nie żeby innym dowalić ciężaru, ale żeby sobie nieco ulżyć.
    Dobrze, że szybko Ci mija, i to w zasadzie jak tylko napiszesz - to świadczy, że w środku nie jesteś pełna żalu i marudzenia, tylko czujesz się z nimi niezręcznie.
    No i właśnie, ja ostatnio też mam etap, że z pustego już nalewam...
    Dobrze będzie, walczmy dalej :)!
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazało się, że to była pełnia, ja zawsze tak reaguję w ten czas, totalnym dołem. Nie dość, że dzieje się nie najlepiej, to jeszcze łysy się przyplątał. A płacenie kredytu hipotecznego, czyli koniec miesiąca to już w ogóle dla mnie czarny czas

      Usuń
  13. A propos tego o żmii, cudne, zapamiętam i będę używać ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogowa Kalina mi to kiedyś zapodała i też kupiłam. To cytat z Leca

      Usuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.