Rocznicę powinniśmy obchodzić w środę, ale tylko w niedzielę możliwe było zorganizowanie niespodzianki, którą sobie umyśliły moje dzieci, czyli córka i jeszcze-nie-zięć. Syn oczywiście też był częścią tego, ale z uwagi na wiek, ograniczył się do trzymania wszystkiego w tajemnicy.
Mieliśmy powiedziane, że mamy się ładnie ubrać i być gotowi na kwadrans przed pierwszą. Oczu nam wprawdzie nie zawiązali, ale wsadzili do samochodu i powieźli w siną dal. Jechaliśmy ponad godzinę, ciągle zachodząc w głowę, gdzie nas wiozą. Oczywiście były zmyły typu jedziemy tam i tam, różne nazwy od absurdalnych do całkiem prawdopodobnych.
Piękna pogoda była, tym większe było wrażenie, kiedy wjechaliśmy w nietypowo dla Donegalu zalesione tereny, do tego nad samym jeziorem. A na końcu drogi wyłonił się nam przed oczami pięciogwiazdkowy hotel. Pięknie położony, byłam tam na kursie kilkudniowym, opowiadałam potem, że chciałabym tam pojechać na ich słynny lunch, o którym opowiadają w całym hrabstwie. Dzieci zapamiętały, chociaż ja chwilowo nie.
Kiedy zobaczyłam hotel bardzo się wzruszyłam, że ktoś mnie jednak czasem słucha.
Słynne lunche tego hotelu polegają na tym, że siada się przy stoliku, dostaje zupę, a potem już wszystko nakłada się ze szwedzkich stołów, co tutaj jest w ogóle niepopularne i wyjątkowe. Po zupie idzie się do stołów ze starterami, czyli przystawkami, a tam owoce morza, ryby, wielki morski łosoś na przykład, upieczony w całości, a potem tak położony, że sobie po kawałku można brać. Ostrygi, krewetki, muszle, różniste sałatki, wędlina, grzanki, pasztety, jaja, mnogość do wyboru do koloru.
Potem idzie się do lad gorących, gdzie czekają kucharze i na żądanie kroją pieczyste - wołowinę mocniej wypieczoną i na pół surową, baraninę, schab nadziewany, wielką pierś indyka, do tego nadzienie odzielnie, różne warzywa, ziemniaki na kilka sposobów i mój ulubiony anglosaski dodatek do beefa - yorkshire pudding, czyli takie wytrawne ciasto upieczone w ten sposób, że jest wysokie i lekko naleśnikowe w smaku, polane sosem świetny dodatek do mięsa. Można sobie kilka rodzajów mięsa wziąć po małym kawałeczku, różne ziemniaki, mało ale za to bardzo zróżnicowanie. Na stołach obok mnogość sosów gorących i zimnych (jakieś tam majonezowe), musztardy i inne takie. Z talerzem można wracać do tych stołów ile razy się chce.
Na koniec cios śmiertelny w serce - bufet z deserami, a tam wszystko, co sobie można wymyślić - ulubione tutaj creme brule, pavlowa, banofi pie, sticki toffee pudding, profitrolki, czekoladowe musy, bite śmietany z lodami i galaretką, gorąca czekolada (fontanna) owoce, ciast niezliczona ilość, lemon tarty, cieniuteńkie naleśniki z nadzieniem z lodów, masa czekoladowych ciast, marchewkowe i orzechowe, wszystkiego nie wymienię. Stałam tam i myślałam, że jestem w raju łasuchów. Od razu na myśl przyszły mi uczty rzymskie. Można było brać co się chce i wracać ile razy się chce. Do tego kawa, herbata, a my mieliśmy jeszcze do obiadu butelkę wina.
Powiem tak - nic już tego dnia nie jedliśmy, a śniadanie na drugi dzień było doprawdy symboliczne.
Po obiedzie spacer, chociaż powinnam powiedzieć może 'wloker', bo ciągnęłyśmy nogami za odwłokiem.
Wróciliśmy do domu, syn z jeszcze-nie-zięciem poszli biegać, a my odpoczynek. A potem graliśmy w Osadników i piliśmy co kto tam chciał. Ja to raczej herbatę, niby miałam Guinessa nalanego, ale nie dałam rady. Za dużo dobra.
Hedonistyczna niedziela na początek obchodów srebrnej rocznicy. A obchodzy jak u rodziny królewskiej - przez tydzień haha.
*żeby nie było, że kradziej jestem, tytuł tego posta, to trawestacja tytułu książki Szczygła
się zaśliniłam.
OdpowiedzUsuńi nie dziwię że włóczyliście odnogi, tez bym pewnie miała problem, jeszcze raz Wszystkiego Naj z okazji rocznicy!
ja też, kiedy to pisałam. Dzięki za życzenia
UsuńBrawo, udały ci się dzieciaki! Ja bym się pewnie pobeczała, bo niby twardzielka, ale czasem - zwłaszcza w takich momentach, oczy mi się pocą.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że miałaś taki cudny dzień!
a co myślisz, też mi się oczy zaszkliły, mąż twardziela zgrywał, ale kija połknął, to widziałam, że też wzruszony
UsuńNajlepszego! Poczekam co u nas będzie za rok:)
OdpowiedzUsuńZośku, my sobie obiecywaliśmy wiele, ale nas rzeczywistość pokonała w sensie braku funduszy na wyjazdy do miejsc wymarzonych itd. Ale nie żałuję
Usuńistna uczta bogów, aż się głodna zrobiłam ale i tak nic z tych smaczności o których piszesz nie jest w moim zasięgu.... może i dobrze przynajmniej w "biedra" mi nie pójdzie....
OdpowiedzUsuńja to bym się pobeczała ze wzruszenia to pewne jak w banku
fiszku, oj ja też pociłam się w oczach
UsuńO Matko! Też bym chciała mieć taką rocznicę:)
OdpowiedzUsuńsą tacy, którzy tam ganiają często, ale nas po pierwsze nie stać w każdą niedzielę jadać w takim miejscu, a po drugie lepiej to sobie zostawić na wyjścia wyjątkowe
UsuńA mi przypomniała się Babette's Feast.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze...
Aniu, pod względem deserów na pewno, startery, jeśli ktoś lubi owoce morza, też, a obiad to po prostu fajny kawał mięsa z dodatkami, niestety perliczek nadziewanych tam nie było. A może stety, bo nie wiem, czy bym przełknęła. Uczta Babette to jedna z moich ulubionych historii, i pod postacią opowiadania, jak i filmu
Usuńjestem pod ogromnym wrażenie a ślina kapie mi na kolana :)
OdpowiedzUsuńno i 1000 lat w szczęściu i słodyczy Wiewióra życzy :)
dzięki za życzenia.
UsuńMnie do tej pory ślina cieknie na wspomnienie, haha
Pięknie się dzieci postarały:)
OdpowiedzUsuńtrafiły w dychę, a do tego pogoda nam dopisała, cóż chcieć więcej
Usuńa nie myślałaś potem ze współczuciem o tych Rzymianach po uczcie ? Bo ja to ci chyba jednak nie zazdroszczę. Nie cierpię być przejedzona. Co nie znaczy, że nie bywam.
OdpowiedzUsuńraz można, szczególnie takimi frykasami
UsuńI ode mnie garść czeko buziaków z tej okazji :D
OdpowiedzUsuńdzięki
UsuńAle smakowitosci opisalas, az mi sie slabo zrobilo czytajac opisy deserow, bo ja jednak lasuch jestem.
OdpowiedzUsuńCo za wspanialy jubileusz... wielkie brawa dla dzieci za ten pomysl!
Moje serdeczne gratulacje i zyczenia: duzo zdrowia, szczescia i milosci na kolejne wspolne lata zycia :)
wildrose, ja też łasuch, powinnam zaczynać od deseru a dopiero co miejsca zostanie, dobić innymi daniami. Pewnie by nie zostało, haha
UsuńDzięki za życzenia
%-) A mnie skojarzylo sie "Wielkie żarcie (fr. La Grande bouffe) - francusko-włoski film z 1973 w reżyserii Marco Ferreriego". (za Wikipedia) :D
OdpowiedzUsuńPani Katarzyno - zyczenia nastepnych 25 lat w szczesciu, zdrowiu i milosci przy szwedzkim stole, rzymskiej uczcie w tle, w otoczeniu bliskich :) i pieknych eunuchow, tez w tle, :) tylko, przy swietle nie pochodni, jak za czasow rzymskich uczt, ale blasku swiec lub zarowek oszczednosciowych w duchu romantycznym i wspolczesnym a nawet przyszlosciowym. :)
No właśnie-byłam przekonana,że to recenzja książki Szczygła, ale w sumie to się zastanawiałam dlaczego na tym blogu, a nie na tym drugim :)
OdpowiedzUsuńGratulacje najserdeczniejsze z okazji srebrnych godów :)
Poczytałam i mi slinka pociekła, a pora już późna i jeść nie wypada :(
Mag, ale u Szczygła odwrotnie, niedziela zdarzyła się w środę :-)
Usuńwiem,ale pierwszy rzut oka nie skumałam :)
UsuńKasiu! Po pierwsze wszystkiego dobrego! A po drugie ja to chyba zaczne do Ciebie niedlugo moje problemy z dzieciakami wyluszczac(moge??), bo Twoje super wychowalas!!!
OdpowiedzUsuńM, wyłuszczać możesz, ale czy pomogę to nie wiem, bo nie mam się za eksperta
UsuńNajserdeczniejsze gratulacje z okazji wytrwałości i cierpliwości przez TYLE lat!
OdpowiedzUsuń:-)))
batumi
Batumi, wielkie dzięki
UsuńWszystkiego dobrego dla was. Pięknie się czyta - raz, że ja też łasuch jestem, a dwa, że jako rodzina lubicie ze sobą przebywać, taka radość z tego przebija. Aż ciepło :)
OdpowiedzUsuńAgnes - oj tak, uwielbiam towarzystwo moich dzieci, ich przyjaciół i oczywiście męża. Jakżeby bym inaczej wytrwała tyle lat z jednym facetem?
UsuńKasiu, przede wszystkim gratulacje dla Ciebie i Męża z okazji Rocznicy Ślubu!!! Dzieci faktycznie zrobiły Wam wspaniałą niespodziankę! A lunch tak pięknie przez Ciebie opisany, że zaraz lecę cos przekąsić, bo nie wytrzymam... :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie Kasiu
UsuńKurczę. Jak tak poczytałam o tym jedzeniu, to się taaaaaka głodna zrobiłam, że aż palce gryzę. Lecę na obiad... ;p
OdpowiedzUsuńPozdrówka ;)
Sol
pozdrawiam
Usuń