poniedziałek, 8 lipca 2013

Oko za oko

Mam takie wrażenie, że jak tylko poczuję się odrobinę szczęśliwa, to zaraz koniecznie, żebym sobie nie myślała - jeb między oczy, jakaś trudność, przykrość lub wręcz nieszczęście.
Za wszystko muszę zapłacić stresem.
Wczoraj pojechaliśmy na plażę. Była taka dziwna pogoda - rozpoczynał się przypływ, ocean i okoliczne wzgórza zasnuły się mgłą, taką gęstą, mleczną, nieprzezroczystą. Ale było ciepło, nawet bardzo i lekko wietrznie, tyle, żeby nie zatykał upał (jak na nasze warunki dwadzieścia kilka to już upał). Usiedliśmy sobie na plaży, Franio znalazł jakiegoś piesiołka do zabawy, więc hasali wokół nas, a my tak zastygliśmy w zachwycie dla przyrody. Nawet nic nie rozmawialiśmy.
Ostatni tydzień jesteśmy sami, dzieci w Polsce. Dobry był ten czas, próba przed zostaniem całkiem bez nich, najpierw na czas studiów syna, a potem już na zawsze, a przynajmniej do czasu wnuków. A dobry, bo mieliśmy okazję się przekonać, że lubimy razem spędzać czas, a to sobie gadamy, dyskutujemy czasem zawzięcie o książkach, przeważnie historycznych (mąż skończył niedawno Wielką trwogę Zaremby i mi zaraz całą opowie, zanim zdążę sama przeczytać), a czasem milczymy, coś oglądamy lub czytamy obok siebie. Nie boję się starości z moim mężem, obyśmy zdrowi byli.
Taki miły, szczęśliwy dzień.
A wieczorem od razu telefon - syn ma 39 stopni gorączki, dreszcze, a raniutko wyjazd na lotnisko. I gonitwa po aptekach, dobrze, że u przyjaciół byli (medyczne korzenie), więc zaaplikowali leki, ale potem Michalina pojechała do domu z synem i całą noc czuwała, czy mu nie gorzej. A ja tu też bezsennie, od razu ze ściskiem w klatce piersiowej (jak imadłem pod lewą piersią, a potem mrowienie, dziwne uczucie i puszcza). Nerwy, jak dojadą, czy mu się nie pogorszy, czy przetrwa lot jako tako?
Rano kilka innych informacji, między innymi ta, że nie dostałam kolejnej pracy.
Już powoli godzę się z tym, że jestem całkiem do niczego.
I znowu duży wydatek mnie czeka, nie planowany, ale konieczny, a kasy ni mo.
I tak to się plecie, jedna przyjemność, a potem muszę natychmiast za nią 'odpokutować'.
Oko za oko cholera

12 komentarzy:

  1. Nie, Kasiu, nie jesteś do niczego. Nie możesz tak myśleć o sobie. Jesteś wspaniałą kobietą. Syn da radę. Pracę dostaniesz. Jakoś tak teraz ogólnie kryzysowo - jedni się bogacą bez sensu, a innym wciąż brakuje. Ale to musi się zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dojechali, nawet mu trochę gorączka spadła, ale córka bardzo przeżyła to wszystko, bo czuła się zamiast mnie odpowiedzialna. No, ale dali radę to fakt.
      Dzięki za miłe słowa i otuchę. Cały czas patrzyłam na to optymistycznie, na zasadzie gdzieś tu jest mój kucyk, ale coraz trudniej mi to idzie, jednak zaczynam dostrzegać po prostu kupę łajna (znasz ten kawał?)

      Usuń
    2. Znam , ha.. ha.. i trzyma mnie przy życiu. Wciskam go też co jakiś czas moim dzieciom.

      Usuń
    3. A ja nie znam, chętnie poznam (w sensie, kawał o kucyku i kupie łajna)

      Usuń
    4. xpil - to jest kawał z tych, jak odróżnić opytmistę od pesemisty -pewnego Bożego Narodzenia, rankiem jak to u Anglosasów, ojciec wprowadzil dwóch synów do pokoju z choinką, gdzie przed ich oczami ukazała się góra, pod sam sufit, łajna. Jeden z braci w ryk, jak mogłeś nam to zrobić, tak z nas zadrwić. Ojciec odwraca się w poszukiwaniu drugiego brata, a ten już ze szpadlem przekopuje łajno i sobie podśpiewuje - gdzieś tu jest mój kucyk, gdzieś tu jest mój kucyk

      Usuń
  2. pozdrawiam i wierzę że będzie lepiej. musi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Futrzaku, niby musi, ale jak widać, niekoniecznie

      Usuń
  3. Ja rowniez pozdrawiam i lacze sie w nadzeji ze bedzie lepiej. Dobrze, ze dotarli do domu w miare w jednym kawalku. Zdrowia w takim razie dla synka i was wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edi, w jednym, ale chorym hehe. No, ale już są w domu, tutaj jednak bardziej wiem, jak się poruszać w służbie zdrowia, w Polsce okazuje się, nie wiedziałam, gdzie powinni się udać, gdzie by ich przyjęli, wszystko się tak pozmieniało przez te kilkanaście lat

      Usuń
  4. Znam to! Nie daj sobie wmowic ze jestes beznadziejna. Jak dlugo trwalam w tym przedziwnym stanie. Kiedy odchodzilam z mojej poprzedniej pracy na moje stanowisko przyszlo blisko 90 cv - ludzi fantastycznych, wyedukowanych, z super doswiadczeniem. Myslisz, ze w ranking zwyciezali ci najlepsi? Raczej ci ktorzy nie byli zagrozeniem dla innych pracownikow. I wtedy to ja juz zwatpilam, bo w sumie to niewiadomo co w tym cv pisac. Dbaj o siebie bo zdrowie najwazniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KaBu - moja samoocena spada na łeb na szyję, mam wrażenie, że jestem idealnym kandydatem, bo na pewno nikomu nie zagrażam

      Usuń
  5. OK w ponczochach9 lipca 2013 12:27

    'Oko za oko' to prawie jak 'oko w oko' i jest OK bo 'oko puszczone' :)

    Praca? Zawod nie jest rowny zawodom i zawod moze zawiesc lub tylko rozczarowac. (zawod znaczyc moze rozczarowanie)

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.