Upał, a ja chora od tygodnia. Do tego malowanie, o którym wspominałam.
Mamy już skończoną sypialnię i obie łazienki oraz kuchnię. Myślałam, że nasz pokój był najgorszy, bo duperele, książki, biurko itp, ale kuchnia to był dopiero sajgon.
Nawet nie malowanie, ale pranie zasłonek z 4 okien, prasowanie, mycie kafelków, szafek, przekładanie miliona muszli i kamieni, wydawało mi się, że mamy tylko kilka kwiatków, a tu cała masa doniczek mi się w oczach, w jednym miejscu zmaterializowała. Zwątpiłam, że kiedykolwiek to opanuję.
Ale skończyłam, przy wydatnej pomocy małżona, za co go kocham jeszcze bardziej, bo w takich razach pomaga mi bardzo.
Kolor w sypialni doprowadził mnie do rozpaczy, miał być szarawy róż wpadający w lawendę, ale w dzień jest raczej po prostu lawendowy, a w świetle lampek dopiero wpada w taki kolor, jaki lubię.
Na zdjęciu jest dopiero intensywny, ale aż tak nie wygląda, lampa go wzmocniła. Tak czy tak, nie lubię takiego koloru i nie taki miał być. Nic to, jakoś się przemęczę te dwa lata.
Kuchnia miała być łososiowa i jest, nawiasem mówiąc, stąd do Was teraz nadaję :-)
Inaczej wygląda w słońcu, inaczej wieczorem, co oczywiste, ale zawsze ciepło i słonecznie, o co chodziło. Pasuje do mebli brązowych i do zielonego kredensu, który stoi obok stołu.
Najważniejsze, że jest czysto.
To chyba ostatni rok, w którym dobieram kolory, następne malowanie to już będą tylko jakieś kremy i ecru, magnolia - swoją drogą chyba najlepszy, najbardziej popularny i najczęściej kupowany kolor wszech czasów (bardziej mi się podobało, kiedy prawidłowo było pisać wszechczasów).
Za dużo stresu z tymi kolorami, czy będą takie jak chcę, czy inny odcień? I jak żyć z takim, który mi nie pasuje? Wiem, są próbki, ale Crown ma je dosyć drogie.
U nas dzisiaj letnia pogoda, ostatni zbiór bobu. Będę jeść i czytać nową powieść Chmielewskiej 'Zbrodnia w efekcie', zawsze mi się z nią bób kojarzy, odkąd się dowiedziałam, że obie uwielbiamy go jeść.
Kabaczki w tym roku piękne, ale jak dla mnie mało, bo lubię
Szczególnie z indyczą piersią, pomidorami, cebulą i dużą ilością ziół, dodaję też ze dwa jabłka, takie to letnie danie, najlepsze w towarzystwie gnocci czy też swojskich kopytek.
Wcześniej pokazywałam Wam ogórki, jakie to piękne w tym roku mieliśmy, pierwszy raz takie. Zimno było na początku lata, więc małżon trzymał je w domu 'od ziarenek'. Miałam oranżerię przez miesiąc, haha. Trzy okna całkiem zarośnięte zostały. Ale ogórasy jak marzenie
Na dziś to tyle, idę dalej chorować kurczę. Gardło boli, kaszel, słabizna, a jeszcze wiadomości z Polski nie za dobre, więc tym bardziej mnie rozkłada, bo mi ze stresu odporność spadła. Mówię wam, podłość ludzka nie zna granic, jak się człowiek juz z tym zetknie, to z podziwu ciężko wyjść, jak to jest, że niektórzy wstydu całkiem nie mają na to, co robią.
Czytajac takie opisy "remontowego sajgony" mam coraz wieksze zapedy minimalistyczne. Tyle, ze to praca na lata, bo z wieloma przedmiotami trudno sie rozstac, a poza tym jak cos sie oprozni, to po paru miesiacach znow "zarasta" rzeczami...
OdpowiedzUsuńSyzyfowa praca :)
Ogorasow zazdroszcze, a kolory mi sie podobaja na twych zdjeciach, choc sama jestem otoczona bialymi scianami :))
Pozdrawiam Nika
Nika, ja też mam zamiar dążyć do 'mniej' niż więcej, ale prawda taka, że jak te rzeczy były gdzie indziej i kuchnia była taka 'łysa', to wcale się dobrze tam nie czułam
UsuńZakochalam sie w Twojej kuchni! Moje kolory i moje klimaty, taka swoja, ciepla i przytulna. Lubie wnetrza wlasnie takie nie minimalistyczne. Ja nie czuje sie dobrze w pustych pomieszczeniach, kocham (jak to moja mama nazywa) "kurzolapy", poduszki, obrazki i wiele innych rzeczy, w ktore obrasta dom. Sajgon planuje u siebie na przyszly rok. Moj Szanowny, to wlasnie taki jest magnoliowo-bezowy wiec juz teraz nad nim pracuje hahahaha.
OdpowiedzUsuńKurcze, ogorasy masz zaj...e, ze o bobie nie wspomne.
violica - no właśnie, niektórzy mają naturę minimalistyczną, ale ona jednak wyklucza to ciepło, które nadają drobiazgi i fajowe różne rzeczy. Kuchnia była goła zaraz po malowaniu i zupełnie nie znajdowałam w tym siebie
UsuńObraz na ścianie na pierwszym zdjęciu jest bardzo oryginalny. Widzę, co przedstawia, ale ciekawi mnie, kto go namalował i skąd się u Was wziął. I dlaczego taki, a nie inny.
OdpowiedzUsuńRóżo, obraz jest autorstwa mojego przyrodniego brata. Dał go mojemu tacie, zresztą jak i kilka innych, pamiętam, że wisiały u niego w pokoju i w biurze. To był syn taty, z moją mamą się nie dogadywali, kiedy tata zmarł, a ja się wyprowadzałam z domu jakiś czas później, zabrałam je i od tej pory już są u mnie. Nie znam się na malarstwie, pewnie nie są jakieś wybitne, bo to młodzieńcza twórczość mojego brata (sporo starszy ode mnie), ale mają dla mnie wartosć sentymentalną i jeżdżą z nami wszędzie.
UsuńŁadna historia :)
UsuńObraz jest fajowy, bardzo mi sie podoba. Świetnie wg. mnie pasuje;-)
Usuńbuziaki
Mariola
zadroscze ci czystych scian:) moje mnie irytuja lekko:( ale mieszkanie wynajmowane, nie chce mi sie komus remontu robic.... zwlaszcza ze wszedzie magnolia i tak ma zostac, wg pana z agencji. A ja magnoli nie znosze, zdecydowanie wole kolory
OdpowiedzUsuńAaaa , powodzenia w pracy Kasiu, bedzie dobrze:) mysle ze mozna miec satysfakcje z takiego zajecia:)
pozdrawiam
Toyu, dzięki za życzenia powodzenia, dzień się zbliża wielkimi krokami :-)
UsuńMagnolia może i niektórych wkurza, ale wpasowuje się wszędzie, więc rozumiem landlorda, przecież nie ma pewności, że tam będziecie mieszkać długo
wiem, wiem..:) i dlatego nadrabiam reszta. czyli poduszkami, nakryciami, i innymi pierdolami coby nie bylo za "magnolowo"
Usuńskończyłam czytać całe archiwum Twojego bloga i błagam pisz dalej, nie zniknij, bo ja tak mam, że jak znajdę jakis blog, który bardzo mi się podoba i czuję , że mogłabym zaprzyjaźnić się z jego autorką, to jak skończę czytać i mogłabym byc na bieżaco to one przestaja pisać, tak zresztą stało sie też z blogiem Twojej koleżanki Moniki :taki sobie dziejopis". Teraz zaczynam czytac notatki coolturalne i juz się bardzo na to cieszę, bo ja również uwielbiam czytać. Muszę jeszcze dojść do tego aby nie wyświetlać się jako anonimowy, chyba konto na google muszę założyć... uściski z Wrocławia. Basia
OdpowiedzUsuńBasiu, nigdzie się nie wybieram, prowadzenie bloga jest integralną częścią mojej codzienności. Żebyś nie była anonimowa, trzeba faktycznie się zalogować. A ty bloga prowadzisz?
Usuńnie, nie prowadzę, ale żeby się jakoś przedstawić to: wiek zbliżony do Twojego, syn od 2 miesięcy szczęśliwie żonaty i córeczka gimnazjalistka, mąż cały czas jeden i ten sam, z wykształcenia biotechnolog, teraz jeszcze dietetykę "robię", od 2008 roku prowadzimy z mężem restaurację - stąd też ta dietetyka, no i wciąż się odchudzam :),
OdpowiedzUsuńBasiu, to nie patrz na nasze wypieki, jak na wiecznie odchudzające się niewiasty, niekonsekwentnie pieczemy jak dzikie, haha
Usuńooo ile dobra!
OdpowiedzUsuńcukinię uwielbiam!
Futrzaku, to jest kabaczek :-) Ale cukinię też lubię
UsuńJak masz teraz ładnie! A bobu to zazdroszczę okropnie, bo nie jadłam w tym roku jeszcze :((
OdpowiedzUsuńmy też mamy go tylko na dwa razy
Usuń