czwartek, 13 lutego 2014

Takie czasy panie, że trzeba się jakoś pocieszać

Początek tego roku to jeden z najtrudniejszych okresów w moim dotychczasowym życiu. Nie dość, że nic się nie układa, to jeszcze problemy piętrzą się jak szalone, codziennie coś i nic dobrego, albo zwiastującego problemy kolejne, a to mi zabrali dodatek na dziecko, bo syn kończy 18 lat, albo ciągle noga boli, albo coś muszę załatwić, co będzie trudne, co telefon, co poczta, ja mam odruchy wymiotne z nerwów, ze znowu coś.

Nie piszę, bo co tu pisać? Koleżanka fejsowa skutecznie mi uzmysłowiła, że moje jęczenie jest nie do zniesienia, że wszyscy mają problemy, tylko o tym nie mówią jak ja. Czyli dupę zawracam i tylko humor ludziom psuję. No to się zamkłam. 
Coś w tym jest. Taki amerykański styl, że wszystko fajnie, uśmiech szeroki, a w sercu mrok, może i jest atrakcyjny dla otoczenia? Bo oczywiście jak nam się życie na głowę wali, to co to może kogoś obchodzić? 
Tylko, że do mnie to nie trafia, bo ja się martwię też o to, jak innym się wiedzie, więc skoro nie mam prawa o tym mówić, bo nie daj Boże komuś to może nie pasować, to rozumiem, że sama też mam się znieczulić na innych i konkursowo wbijać w to, czy ktoś komuś umarł, choruje czy kłębią się inne czarne chmury. 
Codziennie walczę z chęcią pozostania w łóżku i odwrócenia się do świata i życia plecami. To nie jest depresja. To jest zmęczenie, bo w życiu potrzebny jest balans, trochę smutku, trochę chwil miłych i żeby się dało jakoś odpocząć od trosk. A jak one przychodzą czwórkami, całe bataliony, to po prostu nie ma jak tego oddechu złapać. 
Doceniam każdą chwilę, kiedy napięcie i stres ustępuje. Każdusienieńką. Mąż pojechał i mam dwie godziny dla siebie, kawa, chwila w sieci, może jakaś gazeta - czuję się jak w niebie. Żeby mnie tak jeszcze głowa nie bolała z tyłu, od strony karku. Napięcie tam nie ustępuję ani na chwilę, od tygodni.
Ale dzisiaj postanowiłam koniecznie, chociaż na chwilę, przestać się zamartwiać.
Może dlatego, że córka przyjeżdża i będziemy razem przez kilka dni. Tak się cieszę. 
Ugotujemy coś niezdrowego, kalorycznego i upieczemy coś wielkiego i słodkiego. Na pewno tort dla Wojtka, bo przecież kończy 18go lutego 18 lat i będziemy świętować w ten weekend. Chrzanić diety. 

Bardzo się wzruszyłam złotym medalem Kowalczyk dzisiaj. Chodzę z tym bolącym palcem i wiem, jak trudno z tym funkcjonować, ale powolutku można. Tylko, że Justyna nie mogła powolutku i musiała zawalczyć i to nie na dystansie samochód - sklep, a 10 km na śniegu. O ludzie, to był wyczyn. Pewnie, że ją znieczulili, ale jak jej to puści, to cieszę się, że nie jestem w jej skórze teraz. Adrenalina i endorfiny też nie będą utrzymywać jej na haju wiecznie. Biedulka.

A wieczorem Hala Odlotów. Nie mogę się doczekać. Nie oglądałam telewizji od tygodni, ale dzisiaj specjalnie na ten program zasiądę. Pazurami trzymam się takich miłych chwil, jakieś rutyny znanej mi sprzed tego okropnego czasu, żeby się odmieniło, żeby to jakoś zakląć. A kysz!


37 komentarzy:

  1. nie, Kasiu, nie, nie, nie...Po co przyjaciele, znajomi, po co blog jeśli można w tym tylko z uśmiechem funkcjonować, a o kłopotach i smutkach milczeć. Nie zgadzam, się, wiesz?
    Trzeba mieć możliwość wygadania się, wyżalenia, poskarżenia na los. I kogoś obok kto poda chusteczkę, żeby nie smarkać w rękaw, kto poklepie i powie, dasz sobie radę, choć teraz jest ci trudno to to minie.I będzie lepiej. Niby puste frazesy, ale najważniejsze jest to, że jest obok ktoś, kogo to obchodzi.
    Mnie obchodzi. I martwię się kiedy moim znajomym jest źle.
    Więc trzymaj się Kasieńko. Będzie lepiej, choć pewnie teraz to tak nie wygląda. Trzymam kciuki za ciebie. I niech ta noga już wydobrzeje.
    A na napięcie próbowałaś polskich ziołowych tabletek? Mnie pomagają lepiej niż wszystkie chemiczne. A nie mulą.
    Może by ci ktoś jakoś je przeszmuglował z Polski, co ?
    takie :http://sklep.labofarm.pl/index.php?p2,tabletki-uspokajajace-labofarm-60-tabletek

    I Justyna. Tak, dzielna. Zuch dziewczyna. Pamiętając moją kontuzję z lata, tez podziwiam. Jej zwycięstwo jest warte dwóch medali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, skuteczne te tabletki ziołowe, stosowałam kiedyś. U nas mówiło się na nie "żółwie", ale to nic z powolnością działania, tylko taki skrót myślowy od pewnego skojarzenia ;-) Ale trzeba je zobaczyć na żywo. Tabletki, znaczy się, nie skojarzenie.

      Jak się człowiek wygada, wyżali, ponarzeka, to mu lżej. Wiadomo, każdy ma swoje problemy, ale jak np. poczytam o cudzych, to zapomnę na chwilę o swoich, może zobaczę, że są gorsze itp.
      Trzeba się dzielić, trzeba sobie pomagać, nawet tak "wirtualanie" wspierac.
      Życzę jak najwięcej chwil radosnych, przynoszących relaks i ukojenie.
      Serdecznie pozdrawiam.
      Aga

      Usuń
    2. Provincial - dzięki za namiar na tabletki. Czy one usypiają w ciągu dnia? Wychodzi na to, że tak, a ja nie mogę brać, kiedy pracuję z podopiecznymi, którzy na mnie polegają. A może tylko nocą tak działają?

      Usuń
    3. Aga - ano tak, wyżalić się byłoby fajnie, ale nie ma jak, bo jakby zaczęła tu wywlekać, to i tak by nikt nie uwierzył, że się może tak skupić. To znaczy niby moze byc gorzej, pewnie, że tak, ale trudno sobie tak wszystko tłumaczyć, że ja mam obie nogi, a sąsiad jedną

      Usuń
    4. Kasiu! Wyżalić się trzeba, bo to powiedzenie głośno (czy przelanie na papier - tu ekran komputera) oczyszcza myśli. Jeśli ktoś nie chce czytać, to nie ma przymusu, a na facebooku jest opcja ukrycia "njusów" od poszczególnych osób, co polecam Twojej koleżance.
      Polskie tabletki ziołowe są bardzo mocne, dobre gdy jest już bardzo źle albo na noc. Ja używam irlandzkiego ziołowego specyfiku "Kalms", dostępne w każdej aptece. Dużo łagodniejsze, nie powodują uczucia senności (producent wskazuje, że powodują, ale nie zauważyłam), dlatego są dobre na dzień. Polskie zawierają 170 mg waleriany, a Kalms jedynie 33.75 mg.
      PS. Mam nadzieję, że szybko się wszystko ułoży!

      Usuń
    5. Daga - niestety Kalms już dawno mi nie pomaga, jak widać weszłam na 'wyższy poziom' potrzeb, niestety

      Usuń
  2. Czasem ponarzekac trza, ale wyznam, ze sama wkurzyłam sie ostatnio na Kazimierę, która owszem ma kłopoty, bo w rodzinie choroby, ale dodała, ze też inne nieszczęścia. Pytam, jakie. Ano piec się psuje, a spłuczka całkiem złom... Czasem trza sie ogarnąć i przestac gdakac, bo to jakby nakreca następne przeciwnosci. Ale widze, ze jakieś przyjemności dostrzegasz, tak trzymać :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cesiu - no tak, typowe, człowiekowi się wali na łeb a do tego jeszcze piec, albo jeszcze samochód, a kran cieknie. To jest po prostu ta ostatnia kropla, co przelewa czarę. Normalnie nie problem, ale w natęzeniu już tak. U mnie najtrudniej jest, kiedy martwię się o innych, kiedy to ich problemy muszę rozwiązać, zmierzyć się z nimi, bo oni są ode mnie zależni. Syn, mama, o sobie człowiek nie pamięta, chociaż palec nie daje w jakimś sensie zapomnieć.

      Usuń
    2. Znam ja takie sytuacje z 'własnej autopsji'. To złośliwość losu, nic sie na to nie poradzi, trza przeczekac i mieć nadzieje, ze jak sie odwróci, będzie przez długi czas super. Najlepiej jest takim, co się nie przejmuja, taki charakter, próbowałam wypracowac, ale na nic.

      Usuń
  3. Napięcie w mięśniach karku? Ból z tyłu głowy? Nie wyłażenie z łóżka lub wielka chęć pozostania w nim? Oj, to nie jest zmęczenie chyba... To b. duży stres jeszcze albo już depresja. Wiem o czym mówię, bo spędziłem w łóżku kilka miesięcy z których niewiele pamiętam, a jęsli coś to ból z tyłu głowy i zdrętwaiły kark.
    [grożenie palcem mode on]Droga Kasiu, weź się za siebie! [grożenie palcem mode off]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sławku, aleś mnie rozbawił tym mode on, mode off. Tego mi było trzeba. Szczerzę zęby jak koń :-)

      Usuń
  4. Oj, nie podoba mi sie ta Twoja koleżanka fesbukowa. Mnie Twoje marudzenie obchodzi-)

    OdpowiedzUsuń
  5. I pisz proszę jak masz chęci-) i tez myśle mocno i martwię sie troszkę-)! Uściski!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie, jeszcze raz dopisuje, znasz Donne Tart? Właśnie pochłaniam The Goldfinch, aż mnie oczy bolą-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M - grupowo odpowiadam - Donne Tart udało mi się kupić na Kindla po swiętach za 0,99 , dzięki info w Miasto Książek, że jest taka oferta

      Usuń
    2. skoro tak polecasz, to chyba ją przesunę na początek kolejki

      Usuń
  7. Kasia,jak to się mówi u mnie na wsi: "Coś ci nie pasi, to nie zapomnij zamknąć za sobą drzwi". Nikt, kto nie ma ochoty, nie musi cię słuchać ani czytać (chyba że jakieś środki nacisku stosujesz?). Marudź moja droga, bo lubimy cię tutaj za całokształt. Za chwilę szczerego śmiechu i za momenty smutku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś, a ja sobie tak właśnie o Tobie ostatnio, że u ciebie już 'ostatnie nogi' pewnie

      Usuń
  8. Moj ojciec mawial w chwilach "klopotowych", ze zawsze po deszczu jest slonce, trzeba cierpliwie poczekac na zmiane, nie walic glowa w mur, bo jak nie idzie to nie idzie, za to jak zacznie isc, to idzie jak burza.
    Cos w tym jest...
    Wiesz, mysle, ze ludzie z przyklejonym do pyska "wiecznym szczesciem" sa malo ludzcy, malo prawdziwi, malo szczerzy.
    Ja osobiscie nie ufam takim pozerom. Czlowiek musi byc czlowiekiem, nie wierze ze komus zawsze dobrze idzie a skoro tak, to dzielmy sie swoimi troskami a jak odejda to swoimi radosciami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. violica - i tak właśnie wyglądam momentów tych 'jak burza', jak już mi się wydaje, że to teraz, to zaraz przychodzi jakaś informacja i znowu dupa zbita. Okropne to

      Usuń
  9. Kasiu, zielone (tak je nazywam w skrócie) nie usypiają. W każdym razie mnie nie usypiają. Uspokajają to prawda. Często miewam napięciowe bóle głowy i wtedy łykam je za dnia. Ale naturalnie lepiej przetestuj w jakiś dzień, gdy będziesz w domu.
    Acha...jesli masz kota to je chowaj przed nim. Na koty nie działają uspokajająco, wręcz przeciwnie :) Kocio jej uwielbia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. provincial, no tak, bo to waleriana w takim stęzeniu, że już ją pewnie czuć

      Usuń
  10. Kasia, nie przesadzasz?, zaskoczyłaś mnie, żeby argument jednej osoby tak zbił cie z tropu, a kim ona jest zeby ci mówić co powinnas a co nie, to twoja przestrzen i pisz co chcesz! Jak sie komuś nie podoba to niech zwyczajnie nie zaglada i nie czyta....Poza tym dziel sie troskami, bo trzymanie ich w sobie do niczego dobrego nie prowadzi, wiem z autopsji jak to jest.... tez mam czasem cięższe dni, i czuje sie jak na sinusoidzie, jest mi źle, ciężko i trudno przeskoczyć przez własne ego, wiesz jak to jest w małych miasteczkasz wszyscy o tobie wszystko wiedza lepiej niż ty sam ;-)....przez moja prace strasznie sie zalamalam i było mi trudno uwieżyc w siebie....wiesz jak jest, to była praca moich marzen, a tymczasem trafiłam na oszusta, miałam koszmarne poczucie winy i wstydu, jakby mi ktoś jakąś czesc osobowasci wyszarpnął...+ ploty...wiesz gdyby były zawody w zaszczuwaniu i opluwaniu innych to jestem pewna, ze polacy zajeliby pierwsze miejsce ;-) nie przejmuj sie i pisz jak ci to pomaga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Willow, to faktycznie przechlapane. Praca marzeń zestawiona wraz z oszustwem i potem pomówieniami, to straszne. Oj wiem, jak to jest w małych miasteczkach, aż nadto. Trzymaj się tam

      Usuń
  11. Pisz jak najwięcej o tych kłopotach, mnie czytaczowi jest wtedy weselej, że inni mają gorzej. To taka terapia dziadka :). Pisz jak ci się te problemy układają w pary, trójki czy ósemki ... Oj pisz, pisz koniecznie o nieszczęściach, które czyhają na każdym kroku, każdego dnia, każdej godziny - jak nie naprawdę to choć na blogu. Wyprzedzić problem to tak jak ścigać się z Justyną na nartach. Zwycięstwem będzie nieszczęście, że problemów dzisiaj nie ma. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nic nie jest wieczne na tym paskudnym świecie, nawet nasze problemy - Ch. Chaplin
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, cóż ja mogę powiedzieć, oczywiście nic nie trwa wiecznie, mnie też może zaraz zabrać 6 stóp pod ziemię, ale jakoś mnie to nie pociesza, bo póki trwa, człowiekowi ciężko

      Usuń
  13. Pisz o wszystkich smutkach i czarnych dziurach - my zrozumiemy, Tobie może ciut ulży, a rodzinie marudzić nie będziesz i wszystkim będzie lepiej (mam przynajmniej taką nadzieję)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oslun - już wszyscy mamy tego naprawdę dosyć, ale cóż, brnąć w to życie trzeba

      Usuń
  14. Kasiu kochana, ciepać takie koleżanki! Nie musi czytać, a Ty masz prawo sobie popłakać jak Ci jest ciężko i nic jej do tego! Wiesz, u mnie też był taki czas, że bałam się odbierać telefony, ciężko było, ale mam to za sobą, nie powiem, że skończyło się dobrze, bo sama wiesz, że to ostateczne rozstanie z bliskimi nie jest łatwe, ale wszystko kiedyś mija! Będzie lepiej, palec się zrośnie, zaświeci słoneczko, a te inne sprawy - w końcu wyjdziesz na prostą, nie ma innego wyjścia! Ważne, że masz wspaniałą rodzinę, że się kochacie, wspieracie i zawsze możesz na nich liczyć - wierz mi, że to nie jest częste! Zobacz, ilu masz przyjaciół którzy pocieszą, przytulą (no w tej chwili tylko wirtualnie, ale przecież zawsze można i w realu! Jakby co, to nad morze nie jest tak daleko i pociągi kursują!) Trzymaj się kochana, wierz, że będzie lepiej! Wagon ciepłego i puchatego posyłam!
    PS Nie było mnie kilka dni, bo gości miałam, więc z czasem krucho było!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorota, no tak goście nie przelewki. Doświadczyłam Twojej gościnności to wiem, jaka zarobiona wtedy jesteś. Ale do teatru na ostanią chwilę Cię nie wlekli mam nadzieję :-)

      Usuń
    2. He, he na ostatnią chwilę nie, ale Romę i Dramatyczny zaliczyłam, w stroju odpowiednim rzecz jasna ;-)

      Usuń
    3. NO tak, bo to normalne towarzystwo i dali ci sie czas ubrać, haha

      Usuń
  15. Kasia, bloga piszemy dla siebie a nie dla ogółu. Nie pojmuję, jak można kogoś krytykować za to, że pisze o swoim życiu takim, jakie w danej chwili jest. A że dziś jest mniej kolorowo niż wczoraj? Trudno, ja czytam i trzymam kciuki za ciebie, żeby wszystko się ułożyło. I proszę - nie cenzuruj bloga, bo komuś się to nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Socjo-to akurat na fejsie było, ale skutecznie mnie zatkało ta fakt. Zaczęłam się wstydzić, że mi się nie układa i że smęcę

      Usuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.