Weekend mnie tak wymęczył, że najchętniej bym teraz dopiero zaczęła ten koniec tygodnia.
A było tak.
Na Walentynki dostałyśmy z córką prezent od naszych chłopaków, czyli od męża/taty i od syna/brata -wizytę w Spa w miasteczku nieopodal. Misia miała kąpiel w algach morskich, a ja masaż głowy i karku, w sumie pleców do poziomu linii stanika, nazywają go tutaj indian, czyli jakby po naszemu hinsuki (zostawię to tak, źle napisane, żeby Wam powiedzieć, że kiedy chciałam poprawić automatycznie i szukałam opcji 'hinduski' to mi pokazało opcję 'sukinsyn', dziwne), indyjski?
To w sobotę na drugą. Oczywiście od razu się spięłam, bo to środek przygotowań do urodzin Wojtka, czyli tort trzeba było rano do określonej godziny wykończyć, a potem obiad zmontować tak, żeby się wyrobić przed przyjściem kolegów.
Wieczorem w planach było wyjście syna na imprezkę, a moje siedzenie i zamartwianie się, czy mu ta dorosłość, czyli osiemnastka, bokiem nie wyjdzie, albo jeszcze czym innym.
Tak się zrelaksowałam na masażu, że potem chciało mi się już tylko spać. Michalina też była taka na maksa rozluźniona i o drzemce marzyła. Bardzo mnie bolały plecy, szczególnie pod prawą łopatką i kark, ale po masażu to ustąpiło. Och, gdyby to było trochę tańsze, chodziłabym częściej. Fajowo było.
Taki miałam widok z okna, kiedy mnie masowali. Z oddali widać było więcej morza niż lądu, a ten widok zawsze mnie uspokaja nieziemsko. Ocean, jego bezmiar, pozwala trochę zmniejszyć w głowie troski.
Wieczór Wojtka był udany. Poszli do pubu, a tam koledzy i kuleżanki, nie wiadomo, co ważniejsze, haha. Wrócił ok 2giej z kebabem w rękach, ale go zjeść nie bardzo miał siłę. Potem dobili koledzy i go wyciągnęli w piżamie na spacer, takie młodzieńcze sprawy, co się potem pamięta całe życie.
A ja się budziłam i zasypiałam na zmianę tak do rana.
Dzisiaj jestem nieprzytomna, ale oczywiście do biblioteki pojechaliśmy, nawet całą rodziną, bo potem córzydło do autobusu wsiadło już z 'gminnego' miasta i do siebie pojechała.
Jutro powrót do rzeczywistości, do pracy, do spraw trudnych, kołowrót od nowa.
Dlaczego takie weekendy nie rozciągają się jak guma?
Najlepszego dla syna, Kasiu!
OdpowiedzUsuńCiekawe, kiedy mój będzie taki dorosły :)
Agnes, zanim się obejrzysz, taka prawda
UsuńNo to jeszcze wesele i po ptokach :)
OdpowiedzUsuńRóża, dwa wesela mnie czekają, bo córki jeszcze. To dopiero będzie jazda
UsuńKiedyż to było!
OdpowiedzUsuńWczoraj....
no tak wczoraj ale...xx lat temu..
ech!
A taki się człowiek dorosły czuł!
Widok obłędny! KOcham takie klimaty!
Pani M - pamiętam swoją osiemnastkę, ale nie była tak fajna jak syna niestety
UsuńNo, no już masz Kasiu same doroślaki :-)
OdpowiedzUsuńMój syno wyprowadził się w sobotę na swoje. Zostaliśmy same dwa stare pryki, ale taka kolej rzeczy :-)
Dla Wojtka ślę najserdeczniejsze życzonka !!
Mariola
widok za oknem przecudny
Mariolu, nas to czeka w krótce, najpierw wyjedzie na studia, a potem na dobre i koniec rumakowania z dziećmi
UsuńNie wiem, czego Ci bardziej zazdroszczę- masażu, czy tego widoku za oknem... Cudo :)
OdpowiedzUsuńRuda, cuzamen do kupy jak w raju
UsuńWłaśnie! Dlaczego się nie rzociągają?????Może kto by pomyślałnad tym rozciąganiem? Buziaki!
OdpowiedzUsuńPS.
Wszystkiego dobrego dla syna!
DD - dzięki
UsuńAle optymistycznie i relaksowo. Gdyby nie przymus tortowy i ... inne maciupkie upierdliwości można by się upajać tym widokiem z okna w okienku ...
OdpowiedzUsuńKasiu, wszystkiego najlepszego dla Syna.
OdpowiedzUsuńWidok zza okna booooski. Mnie tez uspokaja patrzenie na wodę, szczególnie tę oceaniczną.
PS. Mnie Kalms postawiły na nogi, teraz to tak sięgam sporadycznie, jak mężuś wkurzy... Może jednak spróbuj porozmawiać z lekarzem... W każdym razie trzymam kciuki i wierzę, że Ci się wszystko ułoży.
Daga - koleżanka poleciła mi Persen i sobie zakupiłam w Polsce. Ale nie wiem, czy działa, bo jak biorę to się jakoś drastycznie nie uspokajam, a zmartwienia dalejs są, bo przecież zadne proszki tego nie rozwiążą, tylko działanie.
Usuńtaki widok to by mi już i bez masażu ulgę na wszelkie bóle przyniósł...
OdpowiedzUsuńA ten z tortem to synek?
Piękne te dzieci masz, Kasiu.
Dobrego dnia !
Po fakcie co prawda, ale najlepsze zyczenia! Tort twojej produkcji?
OdpowiedzUsuńAgnes - tort mojej produkcji.
UsuńDzięki za życzenia
Kasiu jeśli tort to Twój wyrób to jesteś Wielka!!
OdpowiedzUsuńDla naszego obecnie 32 latka na 18-kę tort robił kolega męża :-)
Pamiętam,że byłam pod wrażeniem jego dzieła tak samo jak teraz widząc Twoje!!
Pozdrawiam Jola
Jolu, mój Ci on :-)
Usuń