Cóż tu gadać. Wstaję rano i myślę - co się schrzani? Jaką wiadomość dostanę i dlaczego znowu złą?
Nic mi się nie chce. Boję się każdego dnia. Codziennie biorę oręż do ręki i cieszę się, kiedy mogę ją wieczorem złożyć.
Jednocześnie w każdej takiej chwili doceniam to, co się nie skiepściło, zdrowe dzieci, zdrowego i dobrego męża, to, że i ja jakoś się powoli wykaraskałam, jako tako, z tego złamania. Już mniej kuleję, biegać i szybko chodzić jeszcze nie mogę, ale to kwestia czasu na pewno.
Książki mi pomagają się odstresować, ale coraz częściej cieszę się na sen. Kładę głowę na poduszce i już jestem gdzie indziej.
Będzie dobrze, niech no tylko zakwitną jabłonie.
W zeszłym tygodniu byłam na imprezie urodzinowej z podopiecznymi. Zaprosiła ich koleżanka z centrum, gdzie się w ciągu dnia uczą czynności, które ich usamodzielniają. Zebraliśmy ich do samochodu i heja. Trzech ludziaszków i trzy opiekunki.
Jak tylko zaczęła grać muzyka, już ruszyli w tany. Jaka to była radość. Wszyscy trzeźwi, a tańcowali jak u nas ludzie na weselu po kilku bardzo głębszych. Panowie prosili panie do tańca, odbijali sobie partnerki. A niektórzy tańczyli naprawdę dobrze. W życiu nie widziałam tylu tak widocznie szczęśliwych ludzi w jednym miejscu. Ja też miałam ubaw, lepszy niż na niejednej 'normalnej' uroczystości tego typu. Pojedlimy, popili wody, a wszystko to zaczęło się o 20tej, a skończyło pewnie około drugiej, my wyjechaliśmy wpół do dwunastej. Ktoś by pomyślał, że to niemożliwe, że to przecież podopieczni mieszkający w domu opieki, ale ten dom opieki to normalny dom z kilkoma sypialniami, kuchnią i pokojem dziennym, a oni mają takie życie, jak inni, bo sam fakt pobytu poza domem, bo tak im się życie ułożyło, nie oznacza, że muszą mieć mniej możliwości i być traktowani jak ludzie, którzy nie mają prawa do niczego. To mi się bardzo podoba.
Ludzie doświadczenie przez los nieraz są pogodniejsi i radośniejsi od tych, co mają wszystko. Najwspanialszą widownią, jaką mieli nasi uczniowie wystawiający jasełka, byli właśnie mieszkańcy domu opieki społecznej.
OdpowiedzUsuńRuda, pewnie tak, ale dopóki się tego nie zobaczy, to są zwykłe truizmy. A potem widzisz takich ludziaszków i człowiek nie może przestać się uśmiechać
UsuńCieszę się, ze są w świecie takie ośrodki, bo u nas to raczej nie. Nie znam problemu dokładnie, ale z tego, co wiem, podopieczni raczej smutne życie wiodą. A Ty nie kracz, bo wykraczesz. I ciesz sie, ze szybko zasypiasz, ja się już do dra wybieram po jakieś środki, rodzinna bezsenność zapukała do łba.
OdpowiedzUsuńCesiu, u nas duży problem mają ludzie z bezsennością, w ogóle z zarządzaniem snem, widziałam jakie kolejki do specjalisty, bo mąż musiał się zapisać z powodu bezdechu. Koleżanki mąż cierpi na insomnie, on nie śpi czasem tydzień. Mam nadzieję, że uda ci się to ogarnąć
UsuńWażne to umieć się bawić, niezależnie od zewnętrznych okoliczności.
OdpowiedzUsuńRadość życia to podstawa... :)
Pozdrawiam,
Sol
Sol, pewnie, ale czasem ciężko
UsuńKasiu, dobry sen to błogosławieństwo. Jak u mnie się pieprzy to pierwsze co mi dokucza to bezsenność. Nie ma chyba nic gorszego niż samotność w nocy i bicie się z myślami i problemami. A rano trzeba znowu wstać i być silną i dzielną, tylko że właśnie rano zachciewa się wreszcie spać. Mam nadzieję, że cokolwiek cię gryzie zniknie już za chwilę : ))
OdpowiedzUsuńSocjio, niestety ten problem jest przewlekły, że się tak wyrażę.
UsuńCieszy mnie, że zasypiam ze stresu, bo regeneruję nerwy wtedy, gdyby jeszcze bezsenność, oj byłoby źle
Kasiu, kurczę, ludzie potrzebujący opieki, którymi się zajmujesz potrafią być szczęśliwszy od nas. To stwierdzenie, nie pytanie.
OdpowiedzUsuńOd grudnia,kiedy poznałam Małgosię/ porażenie mózgowe/ i Roberta / zanik mięśni / czerpię od nich optymizm życia garściami. Jednak o polskich realiach życia niepołnosprawnych dużo możnaby napisać:-(
Aniu, to wiesz o czym mówię, paradoksalnie czerpiemy od tych ludzi wiele energii i dobrych fluidów, a powinno być odwrotnie
UsuńKasiu, ja przez długi czas, każdego dnia kiedy otwierałam oczy dziękowałam, że mogę sama wstać. Teraz oswoiłam się i potrafię czasem zażartować z ich ułomności, a oni wyśmiewają np. moją sklerozę ':-) Ja jestem ich rękoma, oni dają mi mnóstwo pokory.
UsuńBuziaki.
Aniu, właśnie tak, człowiek nabiera pokory, ale też ma wiele radochy
UsuńObcowanie z ludzmi doświdczonymi przez los, pozwala czasem spojrzeć na swoje problemy z całkiem innej perspektywy. :))) Książka , o której pisałam to nie podręcznik ale naprawde fajna i wartościowa pozycja:)) Tym bardziej, że wielu z nas zmaga się z demencja u bliskich albo ma kogoś takiego w rodzinie. Polecam z całego serca:) I wyśpij się!:)))
OdpowiedzUsuńPoszukam koniecznie tej książki, bo temat jest interesujący
Usuń