sobota, 22 marca 2014

Norton i Lwy uratowały tydzień

Ależ miałam ciężki tydzień. Niby nie cały, bo poniedziałek to u nas przecież dzień św. Patryka, więc wolne, ale wtorek zaczęłam z przytupem - dwunastogodzinnym dyżurem w domu opieki, gdzie mieszkają moi podopieczni z dziennego centrum. W ten dzień nie działał transport, musieli zostać w domu, a tam mieli znowu problemy kadrowe i spytali, czy bym nie chciała pomóc. Co miałam nie chcieć. Szkoda tylko, że nie związane to było z pieniędzmi, tylko godziny mam do odebrania, jak będę potrzebowała, to nie przyjdę do pracy i tak mi oddadzą. A niech tam, przecież gdybym nie polazła, moje ludziaszki by ucierpiały.
Nauczyłam się nowych rzeczy. Nigdy nie sądziłam, ze może to być ekscytujące, a jednak - wysadzania na toaletę ludzi na wózkach inwalidzkich, takich zupełnie nieruchawych (no może troszkę). To jest cała machina, zapinanie pasa specjalnego, potem podczepianie pod taki przenośnik i cała operacja w te i z powrotem. Jeszcze kilka miesięcy temu krzywiłabym się na samą myśl, a teraz rwałam się do pomocy. Życie jest dziwne.
Ugotowałam im też obiad, na kilkanaście osób to nie przelewki, ale dałam radę. Potem jeszcze zrobiłam pizzę domową dla załogi pracującej tego dnia. Ani się obejrzałam, dzień zleciał. A ja leciałam z nóg. Ledwo do domu doszłam, padłam. Nie przyzwyczajona jednak jestem.
Na drugi dzień nagłe tłumaczenie też dla osoby z niedostatkami umysłowymi, znam i lubię, więc przyjemność, ale dojechać trzeba było godzinę w jedną stronę, usypiałam.
Potem znowu niezwykła zajętość w centrum, aż do wieczora byłam na nogach.
W piątek sprzątanie u siebie w domu po pracy i wieczorem wyjście na pożegnanie bibliotekarki, która przechodzi na emeryturę wcześniejszą. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że zmienili godzinę tego spotkania i mnie nie powiadomili, a to dziewczyny z mojego klubu książki. Szlag mnie trafił, bo mordą cały dzień po podłodze jeździłam, żeby szybciej, zorganizowałam kwiaty, ubrałam się i pocałowałam klamkę. Foch.
Dzisiaj cały dzień prasowanie. Trzeba czasem nadrobić. Ale nie narzekam, bo miałam okazję obejrzeć nagrane odcinki talk show Grahama Nortona. Cóż za uczta. On ma zawsze wspaniałych gości, jest śmiesznie, bez zadęcia i zupełnie inaczej niż w polskich programach. Dlaczego my tak nie potrafimy? Wojewódzki, zakochany w sobie amator szkolnych tenisówek, to jest raczej show o nim, czasem przerywają mu bezczelni goście, po co oni w ogóle przyszli? A, no tak, ktoś musi lustro trzymać.
Brak mi takiego programu u nas.
Jestem zapędzona, zmęczona, chyba lekko przeziębiona, ale nie jest źle. Podczas jazdy i sprzątania dosłuchałam do końca Lwów STS-u, tak mnie ta lektura nastawiła pozytywnie, uciszyła, ugłaskała treścią, bardzo polecam. O niej TU
A a nagrodę obłędnie pachnie mi taki pięknisty hiacynt na biurku.


10 komentarzy:

  1. Zmęczona, ale mimo to zadowolona. Tak przynajmniej cię odebrałam i bardzo mi się to podoba :)))
    Też lubię GN i Russela Howarda, którego oglądam z córką - chyba największą jego fanką. Masz rację, brakuje u nas takich gwiazd, no i przede wszystkim naszym celebrytom brakuje zdrowego dystansu do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, dystans, poczucie humoru na swój temat, tego mało u nas. Powaga i orzeł w koronie króluje.
      Zadowolona, bo minął ten tydzień i nie poległam. No i przełamałam jakieś swoje niemoce wyimaginowane, nie wiedziałam, zę dam radę robić to, co robię

      Usuń
  2. ale z drugiej strony to fanie mieć taki zajęty tydzień ( byle tylko raz na jakiś czas) wtedy wolny weekend zupełnie inaczej smakuje

    OdpowiedzUsuń
  3. pracuś z Ciebie:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Futrzaku, chyba nie, najchętniej siedziałabym w fotelu i czytała całymi dniami, ale lubię czuć się potrzebna i to mnie do tej pracy goni

      Usuń
  4. Hiacynty pachną cudnie, ale za mocno, paść można z tej rozkoszy. Co do Twojej pracy w ośrodku, są tacy ludzie, jak Ty, nazywają się aniołami :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cesiu, oj tak, mocny to zapach, aż mdli, jak się za blisko siedzi, ale pokój pięknie pachnie, więc w dzień jest w sypialni, a w nocy wystawiam go do dziennego.
      Daleko mi od anioła, zapewniam Cię. Nie żebym taka była zła i diabelska, raczej mieszczę się w średniej krajowej

      Usuń
  5. Lubię mieć dużo pracy, bo wtedy wiem, dlaczego żyję i wtedy mam wrażenie, że żyję naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruda, ja też lubię być zajęta, ale jak kojarzy to się z padaniem na pysk każdego wieczora, to nie na długo, bo o tym, czy wiem, że żyję świadczą też moje lektury, obejrzane filmy, a na to wszystko człowiek nie ma siły, kiedy za dużo pracuje

      Usuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.