Zaplanowałam to z zimną krwią. Wiem, że dzisiaj ostatni dzień w miarę luźny, potem sprzątanie i przyjeżdża córka, inne obowiązki, praca, więc dzisiaj założyłam, że kiedy skończę swoją zmianę, wracam do domu i żeby się waliło i paliło, nic nie robię, siedzę w fotelu i czytam, albo serfuję po sieci. Zaczęłam od przeczytania poczty i zaległych wpisów na zaprzyjaźnionych blogach. Przepraszam, że nie wszędzie komentowałam, ale czasem nie mam nic mądrego do powiedzenia, a jestem tak do tyłu z tym, co się u Was dzieje, że wolałam po prostu poczytać niż pisać. Poza tym jeszcze mam w planach książkę i wieczorem trzeci sezon The Killing, duńskiego serialu, który jest po prostu zajebisty.
Chrzanić poprawność językową.
W piątek miałam egzamin na zakończenie kursu o demencji i chorobie Alzheimera. Nie tam żadne udawanie, że sprawdzają wiedzę, tylko dwie prezentacje do przygotowania, jedna po drugiej. Pracowaliśmy w grupach, mieliśmy wybraną postać pod fikcyjnym imieniem, ale prawdziwa osoba z naszego doświadczenia, a nawet może i taka, którą się zajmujemy. Wybraliśmy na samym początku babeczkę z chorobą Alzhaimera stadium 6-7. Bląd. Huuuuge mistake. Bo w tym stadium to osobnik prawnie już nic nie może sam, a i możliwości aktywizacji marne. No i się męczyłyśmy cały kurs, bo miałyśmy wymyślić na przykład, co będziemy robić w tygodniu z nią, nic nie pasowało, bo przecież na drutach nie, tańczyć nie itd.
Dyskutujemy nad pierwszą prezentacją, a ja widzę i wszyscy inni też, że jedna z dziewczyn w mojej grupie jest jakaś taka nieswoja. Okazało się, że tak się spieszyła na kurs, że wjechała w samochód szwagierki, zmasakrowała jego bok i teraz nie ma do niczego głowy, bo pieniędzy brak, a tam duże koszty. Do tego mężowi nie powiedziała, bo on ciężarówką gdzieś pojechał i bała się, że jeszcze i on wypadek spowoduje. Takie buty. Przepraszała, ale powiedziała, że głowy do niczego nie ma. Druga z kolei powiedziała, że po pierwsze nie rozumie połowy słów z tekstu (ona nie rozumie? to co ja mam powiedzieć, przecież to nie mój język), poza tym tak jej serce ze stresu krew pompuje, że czuje ją w ustach i nie sądzi, żeby dala radę coś wymyślić.
I zostałam sama z całym egzaminem, co miał być grupowy. Patrzę na pozostałe trzy drużyny, tam praca aż wre, każda coś pisze, a moje panie miłe i w ogóle świetne, ale mało pomocne. Jakby ich nie było wcale. Zaczęłam ścigać się z czasem i swoją niemocą, ze strachu, że nie dam rady, rozum mi odjęło, sama już nie wiedziałam, co czytam. I co piszę. A wykładowca odlicza czas
- macie jeszcze 15 minut.
A ja mam jeden moduł napisany.
- Kochane, jeszcze 5 minut, wystarczy?
- Tak, wszystkie chórem krzyczą, a jak mam ochotę wstać się wydrzeć jak opętaniec - jakie kurwa 5 minut? Ja tu sama wszystko piszę, nie dam rady!
Nawet w połowie nie byłam. A to trzeba wszystko na wielkie płachty papieru markerem grubym wypisać. Noż chyba się z - nie powiem czym - na łby pozamieniali, jeśli myślą, że dam radę - tak sobie w głowie perorowałam, jednocześnie pisząc na tych kilometrowych kartkach papieru. To, co już miałam, sru na ziemię i dalej, kolejna. Jak maszyna. A te kobiety siedzą i oczy wytrzeszczają, a jedna mówi - ja tego nie powiem, nie mam mowy. Mówię do niej, tylko przeczytasz, inaczej egzaminu nie zaliczysz, cały wysiłek na marne, a w duchu - a spieprzaj mi tu z tymi histeriami, tego mi jeszcze brakowało.
Podchodzi wykładowca, fantastyczny facet w przedemerytalny wieku i mówi - ale to jest wspaniałe, tak w grupie pracować, czy nie? Oczywiście, fantastyczne, tak się dzielimy pracą, idzie jak z płatka.
A w duchu - czy Ty do h... pana nie widzisz, że ja tu wszystko sama i nie zdążę? Fuck, fuck, fuck.
I zdążyłam. Kolejność zapisków ustalałam już na czuja, sama do końca nie wiedziałam, czy dobrze. Pomyślałam, że jakby co, to przytomność stracę, nie będą mnie mogli podnieść, wezwanie karetki z dźwigiem trochę potrwa, egzamin odłożą.
Panie puściłam do czytania pierwsze, jak coś nie tak, to wyjdzie na nie, że bredzą.
No, ale poszło dobrze, za pierwszy dostaliśmy 87,5%, za drugi 90%
Przyjechałam do domu, coś zjadłam, z tępym wyrazem twarzy obejrzałam jakieś tańce w TV i padłam o 21szej do łóżka. Taka sytuacja.
Szacun stad po Amerykę :)
OdpowiedzUsuńGratulacje i owacje!!!
OdpowiedzUsuń:-D
Usuńfiu fiu! -Siłaczka!:))
OdpowiedzUsuńGratulacje;)
Zgadzam się co do The Killing. Chrzanić :)
OdpowiedzUsuńSzczerze i głęboko współczuję trafienia na "koleżanki", ale pięknie sobie poradziłaś :) Ja bym baby i niewidomego wykładowcę udusiła, albo przynajmniej podjęła próbę. Gratuluję opanowania podczas relacji, moje "wiązanki" byłyby zapewne soczystsze, choć może bym się jednak zdołała pohamować ;)
No i gratulacje za najważniejsze - egzamin :D
xbw - on nie był taki niewidomy, bo mi długo i przeciągle gratulował na koniec, gdyby nie to, że wiek emerytalny, jeszce bym coś pomyślała haha
UsuńZaczyna mi świtać, że w ogóle wykładowca był "nadwidomy" :)
UsuńI jego "to jest wspaniałe, tak w grupie pracować, czy nie" to było jakieś oczko do Ciebie puszczone, że on widzi, co jest grane. Cofam zatem jego uduszenie :D
xbw - też mi się tak wydaje, ale uszanował mój wybór, że pozwoliłam im na moich plecach zdać. Mnie w sumie nic nie ubyło, siwych włosów jedynie przybyło, a one mają zaliczone. Pracują z osobami z demencją i Alz., są w tym dobre, mówią o swoich pacjentach z czułością i atencją, głupio by było, gdyby oblały i nie mogły dalej pracować
UsuńHaha, powinnaś częściej tak pisać! Gratuluję hartu ducha i zimnej krwi, no i zdanego egzaminu! Należy Ci się drink, duży drink! :)
OdpowiedzUsuńIrolka, powinnam częściej mieć mniej stresów, to na pewno. Stres blokuje głowę tak, że człowiekowi się już nic nie chce.
UsuńNie lubię, nie cierpię, nienawidzę prac w grupach. Zawsze kończyły się tak, jak u Ciebie. Wszyscy się wymiksowali, ja całą pracę odwaliłam, a inni dostali dobre oceny. Dlatego zawsze kiedy tylko mogłam, prosiłam różnych wykładowców i kursantów - że ja tylko sama "w grupie". Pracy miałam więcej, ale nie czułam się przynajmniej wykorzystana.
OdpowiedzUsuńRóżo - a wiesz, że ja też wolę sama? Grupy są dobre, kiedy się czlowiek chce herbaty napić, ale do pracy przeważnie nie
UsuńKasia naprawde owacja na stojaco! Te kobiety z grupy to cie na rekach powinny nosic! De facto zdalas za nie egzamin...
OdpowiedzUsuńA The Killing to po angielsku czy po dunsku ogladasz? Przymierzam sie jak pies do jeza, nie wiem, musialabym chyba jakis nerwosol kupic i nie wiem, ktora wersje wybrac.
Hannah - tylko duński, amerykański jest do nicego. Oglądam po polsku akurat, na Ale Kino leci
UsuńNerwosol ci niepotrebny. On jest jeden z lepszych jakie widziałam w życiu, naprawdę
Na jakim kanale ten "zajebisty" serial??
OdpowiedzUsuńBaśka - Ale Kino
UsuńKasiu, cztytam tego posta i należy Ci się reprymenda. najpierw piszesz jak to Cię 'koleżanki' wrobiły w pisanie egzaminu w pojedynkę a potem piszesz, że 'dostałyście' wynik.!!!! Jakie 'dostałyście'??? Ty dostałaś i tylko TY! Nie ma co się tak podkładać.
OdpowiedzUsuńpimposhka, już mi się oberwało za to. Masz rację.
UsuńPolka potrafi, możemy być z Ciebie dumni :)))
OdpowiedzUsuńTo tak żartem, bo naprawdę to miałaś ogromny stres, nawet sobie nie wyobrażam jaki. Najważniejsze, że zdany egzamin już za Tobą, tylko to się liczy. Pozdrawiam:)
opty2
opty2 - a żebyś wiedziała, że my ambitni jesteśmy i rzadko kiedy zdarza nam się polec
UsuńGratki w łapki :) Jesteś debeściara, że se tak kolokwializmem po młodzieżowemu zarzucę :)
OdpowiedzUsuńMag - po młodzieżowemu odpowiem - dzienx
UsuńBrawo!
OdpowiedzUsuńA tak z drugiej strony, to coraz częściej widzę takowe prace zespołowe. Jedne pracuje , zyskują wszyscy, bo zespół!
DD, na chwilę można, ale w pracy na przykład, na dłuższą metę, nie dałabym rady, pewnie by mi się po jakimś czasie ulało
UsuńHaha...o pracy zespołowej mogłabym dużo opowiedzieć:))) Niech zdanie, które słyszę srylion razy- "I let you do that" - będzie komentarzem:))))
OdpowiedzUsuńA co do demencji to plecam świetną książkę "Contented Dementia" by Oliver James (jeśli nie była czasem lektura na kursie). Parkinsona tez przerabiasz? Z Parkinsona mogę sie już doktoryzować, gdybyś miała jakieś pytania. :))
I gratuluję:))))
Dzięki Czarny Pieprzu za polecankę lekturową, nie znam, ale myśmy mieli skrypty przygotowane przez wykładowcę, więc może on korzystał z tej książki. Poszukam.
UsuńO Parkinsownie nic, mieliśmy tylko Alzheimera i demencję, o tym był kurs. W sumie można powiedzieć, że szerzej o dealing with challenging behaviour
Moje doświadczenia z pracą zespołową są identyczne. Dlaczego, ach dlaczego niektórzy zawsze mają wymówkę, żeby nic nie robić, a inni zawsze robią sami za całą grupę? Praca zespołowa to najlepszy sposób, żeby nie ocenić ludzi zgodnie z ich wiedzą i zasługami.
OdpowiedzUsuńGackowa, niestety zawsze tak jest, ale może też i chodzi o to, żeby słabszym dać szansę.
UsuńJa też tak "współpracuje" z grupą. Tylko że zazwyczaj wtedy nawet wymówek nie mają, tylko po prostu im się nie chce .
OdpowiedzUsuńIna Buz, a to klops, bo jak nie widać dobrej wymówki, to szlag człowieka może trafić
UsuńPracy grupowej zawsze unikalam jak ognia. Kolejny przyklad, ze mialam racje :-)
OdpowiedzUsuńKaBu, a ja nawet lubię, ale jak jest grupowa faktycznie
UsuńOt i właśnie, należy takowej unikać jak ognia!
OdpowiedzUsuńP.S. The killing zajebisty. Nie ma tu co się jezykiem ograniczać :D Top of the lake też było dobre, z podobnych klimatów.
Top of the lake slyszałam, ze dobry i na pewno będę szukać. Przegapiłam, może w wakacje będą powtarzać, a jak nie to na DVD na pewno wyjdzie
Usuń