Syn raniutko ułożył na stole kwiaty, kartki i prezenty, marcepanowe batoniki w czarnej czekoladzie, ciasteczka moje ulubione (mały grzeszek z okazji święta), książkę z dietetycznymi przepisami, był jeszcze pokrowiec do mojego telefonu, ale już go założyłam i stąd go brak. Kartki mają piękne życzenia, tradycyjnie już popłakałam się, kiedy je czytałam. Był też telefon od córci i uściski od syna, omlet od męża.
Potem odrobina lenistwa porannego, w wykonaniu psa największe. Jak nikt nie patrzy, to on się tam w plamie słońca kładzie, na stole właśnie. Skubaniec.
z innego kąta robione, widać jak on wycyrklował, żeby w największą plamę słońca cielsko ułożyć.
Muszę czymś ten stół zacząć przykrywać, kiedy mnie w domu nie ma.
Jak jestem też, jak widać na załączonym obrazku.
Ale niech mu tam, nie mam sumienia mu odmawiać.
A po południu na rower. Tyłek nadal boli jak po zbiorowym gwałcie, ale trzeba się przemóc, bo inaczej nigdy go nie zahartuję, haha. Znowu 40 minut na rowerze, trochę lepiej dzisiaj, chociaż o pełnej sprawności mówić jeszcze nie mogę, nadal mam śmierć w oczach, kiedy skręcam i widzę koniec drogi, czy pobocze, nigdy nie wiem, czy dam radę się zmieścić. Poza tym zjazd z górki też zawał gotowy. Ale się nie daję.
Byłam w Lidlu kupić żelowe siodełko, to znaczy pokrowiec na nie, ale wykupione i odeszłam z kwitkiem. To znaczy z nóżką do roweru, więc niezupełnie z kwitkiem.
A po jeździe znowu 'polonez', trzy kroki przykuc, trzy kroki przykuc. No i gęba czerwona jakbym wylewu dostała na twarz, haha.
Chyba na plażę jeszcze pojedziemy, bo piękna pogoda. Pies był z nami na rowerach i padł w samochodzie śpi, lubi tam.
Piękny ten dzień mamy, żeby jeszcze tylko córka była, ale w tym roku nie dało rady.
Wszystkiego najlepszego z okazji święta zatem!
OdpowiedzUsuńPlaży zazdroszczę, jakoś mi tak ostatnio potrzeba wilgoci...moze o jakieś plażowe fotki Cie ubłagam?
Moj K ma takie specjalne portki na rower, z żelowanym siedziskiem - może za czymś takim się rozejrzyj?
Pozdrawiam serdecznie.
Wrzucę fotki, muszę świeżych narobić. Nasze są monotonne - piach, plaża, woda i pies
UsuńZelazowe siedzisko - muszę poszukać
Tej wody mi bardzo potrzeba...
UsuńPies też człowiek i mu się należy :))
OdpowiedzUsuńPięknie uhonorowany Dzień Matki :)
Amen
UsuńCo za spryciarz z Franeczka!!, moja poprzednia sunia jedynie dyskretnie ściągała sobie co lepsze kąski ze stołu gdy nikt nie patrzył, albo oblizywała torty...:)
OdpowiedzUsuńMoże niedługo (w związku z polonezem) będziesz startowała w jukendensach ? albo innych tańcach z gwiazdami ?:).
Majtki z "pieluchą" na rower - jak najbardziej polecam. Może coś z siodełkiem jest nie tak ?
to fakt, jak tak dalej pójdzie będę mistrz poloneza i w takiej konkurencji, w przykucach szczególnie, mogę startować
UsuńDoceniam wszystkie plusy rowerowe - ruch, ekologia i cała reszta, a i tak nie wsiądę na dwa kółka. Co to, to nie. W ogóle jestem bezruchowcem, a jak już kości bolą, to włączam głośną muzykę, wlewam sobie lampkę wina i tańczę. No, zapomniałam, jeszcze pływanie lubię. To będzie dość. Podziwiam i trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńja też w kwestii ruchu popieram pogląd Churchilla - ze sportu najbardziej lubię siedzenie w fotelu i czytanie. Ale trzeba było się ruszyć, bo inaczej na starość kalectwo
UsuńPrezenty piękne, pies rewelacyjny (mój też tak się wykłada). Siodełko żelowe to podstawa każdej długiej wycieczki rowerowej. Uwielbiam rower, zwłaszcza rodzinnie z córką:)
OdpowiedzUsuńRuda - WYKUPILI!!! Muszę poszukać gdzie indziej.
UsuńPowiem Ci (a raczej napiszę), że po tym zdjęciu nr 2 wnioskuję, że masz piękną i świetnie nasłonecznioną kuchnię. A że pies na stole, to już inna bajka ;)))
OdpowiedzUsuńoj tak, co jak co, ale w kuchni najwięcej słońca mamy. I dobrze, bo tam najwięcej czasu spędzamy
UsuńNo i w takiej schizofrenii musi żyć współczesna kobieta: i batonika dostanie, i książkę o odchudzaniu! Właśnie to mnie najbardziej dobija w babskich czasopismach: na każdej stronie zachęcają do czegoś, co wyklucza coś z następnej lub poprzedniej :))
OdpowiedzUsuńA piesek rozkoszny: podłożył się do prezentów :)
Asiu - bo ja się odchudzam, to córka na tę okazję odpowiednią książkę, ale jednak żeby było trochę słodko, mój ulubiony marcepan w bardziej dozwolonej ciemnej czekoladzie
UsuńWiem, Kasiu, że się odchudzasz, śledzę cały czas - nie Ciebie, bloga ;)
UsuńA z innej beczki: Może byś posłała fotę na desiretoinspire (blog o wnętrzach)? Co poniedziałek mają serię Pets on furniture:
http://www.desiretoinspire.net/blog/2012/3/19/mondays-pets-on-furniture-part-2.html
Przeurocze psisko. Gratuluję prezentów i miło spędzonego dnia. Pozdrawiam wiosennie.
OdpowiedzUsuńPsisko raz przeurocze, raz tyranozaurus rex, z podkreśleniem 'tyrano'
UsuńCudnie Cię uhonorowano, coś dla ciała bezpośrednio (ciacho i batonik) i dla ducha dbającego o ciało (książka).
OdpowiedzUsuńJa też dziś śmigałam na rowerku. Pojechaliśmy na lody, ale żeby było lżej na duszy, że po kalorie jechałam, to za karę-nagrodę na drugi koniec miasta. Odwłok boli, ale dzień przyjemny. Samych przyjemnych dzionków Tobie życzę.
Kurczę, kiedy ja będę mogła powiedzieć, że pojechałam na drugi koniec miasta? Na razie na drugi koniec ulicy, a i to ze śmiercią 'mi było do twarzy'
UsuńHehe - moja Pestka robi podobnie - też zawłaszcza słoneczne plamy w mieszkaniu i "opala się" na nich :)
OdpowiedzUsuńMy odpaliliśmy rowery wczoraj - mąż jeździł z córką na takim dopinanym tandemie, ja na swojej holenderce. Objechaliśmy sporą część okolicy i choć byłam pełna obaw co do konsekwencji "tyłowych", dziś zero skutków ubocznych jazdy terenowej :) Sezon uważam za rozpoczęty! Kasiu - pamiętaj, że praktyka czyni mistrza :) Ja zanim urodziłam córcię to w sezonie 6 lat jeździłam do pracy rowerem (gdzie rano brałam prysznic i wbijałam się w spódnicę, rajstopy i obcasy!)
Pozdrawiam
ha, ja też mówię, że się Franiu opala.
UsuńBardzo bym chciała już być 'praktyczna'
''Tyłek nadal boli jak po zbiorowym gwałcie''- prawie popłakałam się ze śmiechu. A Frania zdjecie bezcenne i najlepsze. Wie gdzie spać, panicz jeden i jak sie obracać ze słońcem.:))))))
OdpowiedzUsuńFranek, co jak co, ale wie dokładnie, jak sobie przyjemność sprawić
UsuńKasiu uzupełniam: omlet był z dodatkiem orkiszu :)(?), wystarczy spuścić rolete w oknie a Franek sam się zmyje ze stołu, 'matczyne' podarki przypominają powiedzenie - osiołkowi w żłobie dano (tylko bez obrażania się Kasiu o osiołka, proszę ;), podczas jazdy rowerem nigdy nie patrz na opony roweru - żeby ich nie przebił rekwizyt kostuchy w /na Twoich oczach. Pozdrowienia Pi'wo'nio!
OdpowiedzUsuńPozwalasz Frankowi wylegiwać się na stole???
OdpowiedzUsuńJa też się wygrzewam na słońcu, ale na kanapie. Na stół chyba bym nie weszła, ha, ha.
Prezenty fajne, a na marcepanka trzeba sobie pozwolić przy takim święcie!
Kasiu, czy możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie, czy TY już zaczęłaś pisać jakąś książkę???
Nie czekając na odpowiedź, proszę CIĘ bardzo zacznij!!!
Potrafisz fajnie opisywać zwykłe sytuacje :-))
Czekam na pierwsze wydanie!!
Przestań duuużo czytać, a zajmij się pisaniem.
Mariola
Mariolu - nie pozwalam mu leżeć, ale jak nikt nie patrzy najwidoczniej sobie pozwala. Dlatego jak będę wychodzić, muszę przykrywać stół.
UsuńJeśli idzie o książkę, niedługo się ukarze jedna, którą na zaproszenie Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, wraz z autorką napisałam ja i 4 inne panie, w formie rozmowy babskiej.
A o swojej? Muszę pomyśleć, bo małżon i kilka innych osób mnie bardzo namawia. Wiesz, to moje marzenie, ale odwagi brak
Miej odwagę, proszę!! Masz babo talent!!
UsuńDziewczyny wyraźcie swoje opinie!!
Mariola
A moze - Masz babo placek!
UsuńAnonimie z 20 marca podpisz się, czyba zapomniałeś!
UsuńMariola
Rzeczywiście niezły z niego artysta, wygrzewać się do słoneczka na stole. Musisz odstawiać stołki jak najdalej od stołu wtedy nie wyjdzie na stół. My tak mieliśmy z naszym psem.
OdpowiedzUsuńNiestety Franiu skoczny jak piłeczka, nie potrzebuje stołków
UsuńMoje psy też 'chodzą' za plamami słońca:)) Mały lubi siedzieć na stole w ogrodzie:))
OdpowiedzUsuńPięknie leży sobie Twój:)
Kocham patrzeć jak on śpi, przybiera takie pozy, że czasem trudno uwierzyć.
UsuńZ tym swietem to my Matki-Polki, musimy jeszcze zaczekac, a swieto mile i jeszcze milej kiedy dzieci o nim pamietaja!
OdpowiedzUsuńA piesio niesamowicie mnie rozbawil :)
No tak. Niektóre matki obchodzą ten dzień tutaj dwa razy, po polsku i po irlandzku. Ja tam raz, nie ma co dzieci eksploatować
Usuńno tak psina na stole nie wiadomo danie główne czy też prezent.......
OdpowiedzUsuńpowodzenia w rowerowym treningu, piszesz o tym z takim zapałem, że chyba też przeproszę i odkurzę swój rower mieszkający w piwnicy.....
zaklinam rzeczywistość. Jak na razie jazda na rowerze to cierpienia same. Jak to mówi córka, trzeba złamać tyłek
Usuń